Rozdział drugi
Tego wieczoru, po powrocie pana Bingley'a do domu
Darcy'ego na kolację, jego przyjaciel spostrzegł że jego druh
pierwszy raz od wyjazdu z Hertfordshire jest w dobrym
humorze. Uznał to za wskazówkę, że jego własne
przygnębienie również ustąpi w podobny sposób. Dotychczas
uważał, że jego przywiązanie do panny Elizabeth minie gdy
tylko straci ją z oczu, ale stało się przeciwnie. Codziennie była
w jego myślach i z każdym dniem coraz bardziej żałował jej
braku koneksji i niewychowanej rodziny. Niemniej, jako że
był mężczyzną wybrednym, usilnie próbował o niej
zapomnieć i był pewien, że wreszcie mu się to uda.
Kiedy panowie zostali sami po kolacji, zaciekawiony
Darcy zagaił:
- Jesteś dziś w bardzo dobrym nastroju, Bingley.
Znając obiekcje Darcy'ego, Bingley zawahał się lekko czy
wspomnieć o spotkaniu z panną Bennet, ale w końcu
powiedział:
- Mam ku temu powód. Dziś rano natknąłem się na pannę
Bennet. Jest w mieście.
Darcy był zaskoczony. Jego pierwszą myślą było pytanie,
czy towarzyszy jej Elizabeth.
- Rozumiem - tylko tyle mógł powiedzieć. Źródło szczęścia
Bingley'a nie wróżyło wcale podobnej poprawy nastroju u
niego - przynajmniej tak długo, jak długo był zdecydowany
tłumić pragnienia swojego serca.
- Dziś rano złożyła wizytę moim siostrom. Oczekiwały mnie
lada chwila, ale jej o tym nie wspomniały. Wygląda na to, że
zamiast tego wręcz wyprosiły ją z domu. - zamilkł na chwilę,
po czym kontynuował - Zobaczyłem ją w momencie kiedy
wychodziła. Planuję wstąpić do niej jutro.
- Czy uważasz, że to rozsądne, Bingley?
- Coraz mniej mnie to obchodzi. Nie jestem w stanie przestać
o niej myśleć od dwóch miesięcy, chociaż przez ten czas
nawet jej nie widziałem. Mówiłeś, że zakochiwałem się wiele
razy, ale moje uczucia nigdy nie były tak trwałe i nigdy nie
przetrwały rozstania z ich obiektem. Nigdy nie czułem nic
podobnego do kobiety i zaczynam myśleć, że jeśli ona nie
odwzajemnia moich uczuć, powinienem próbować je
rozbudzić zamiast poddawać się na starcie. Nie masz pojęcia
co czułem, widząc ją dzisiaj...
Darcy był pewien, że może to sobie wyobrazić
- Byłem szczęśliwy. Nic innego się nie liczyło, tylko ona,
stojąca przede mną.
Darcy był w stanie zrozumieć uczucia swojego przyjaciela.
- Zrozumiałem, że chciałem porzucić swą szansę na szczęście
ze względów, które są relatywnie nieistotne. Wierzę że jest
możliwość zyskania wzajemności mimo twojego gorącego
przekonania że jest przeciwnie, i muszę spróbować. Miałem
nadzieję, że pójdziesz do niej ze mną. Będziesz miał kolejną
szansę, żeby ją ocenić.
Chęć Darcy'ego, aby się zgodzić, była silna. Już nawet
szansa zobaczenia Elizabeth była tak kusząca, że ledwo
powstrzymywał się przed natychmiastowym wyrażeniem
zgody. Jednak rozważył sytuację przyjaciela i własną.
Dawanie pożywki niewłaściwym uczuciom nie było dobrym
pomysłem.
- Bingley, nie sądzę żeby ponownie spotkanie się z nią było
mądre. Takie wydarzenie może tylko pogorszyć sprawę.
Bingley uniósł rękę przerywając mowę Darcy'ego.
- Darcy, jestem zdecydowany by ją jutro odwiedzić.
Zapowiedziałem się i teraz nie mogę cofnąć słowa. Miałem
nadzieję że pójdziesz jutro ze mną i że jej obserwacja pozwoli
ci wydać inny osąd na temat jej uczuć. Kiedy ją dziś
spostrzegłem, byłem pewien że zauważyłem w jej spojrzeniu
tęsknotę.
Darcy westchnął ciężko. Wiedział, że powinien unikać
każdej możliwości kontaktu a Elizabeth, ale czuł że powinien
być z Bingley'em podczas jego spotkania z panną Bennet.
Próbował przekonać samego siebie, że ten drugi argument nie
jest pretekstem aby zignorować pierwszy.
- Jeżeli jesteś zdecydowany, nie mogę pozwolić żebyś szedł
sam. Nie mam żadnych planów na jutrzejszy ranek. Będę ci
towarzyszył.
Darcy był zaskoczony słysząc siebie samego wydającego
zgodę na wizytę w tej części miasta, ale powiedział sobie że
musi być tam dla Bingley'a - aby potwierdzić jego poprzednią
opinię że panna Bennet go nie kocha i by odwieść go od
zawarcia niestosownego małżeństwa. Nie mógł jednak
zaprzeczyć, że przodującą jego myślą była możliwość, że
Elizabeth może tam być. Perspektywa ujrzenia jej jeszcze raz
następnego dnia była przytłaczająca i sprawiła, że nie spał
prawie całą noc.
Następnego ranka Darcy kierował kroki do domu
Gardinerów na ulicy Gracechurch z dużą dawką niepokoju.
Możliwość ponownego ujrzenia Elizabeth wpłynęła na niego
bardziej niż się spodziewał i teraz musiał uzbroić się przeciw
jej urokowi. Po głowie plątały mu się też obiekcje przeciw
sąsiedztwu w jakim się znalazł i niemodnemu kupcowi,
którego towarzystwa teraz szukali. Kupcowi, który na dodatek
był
bratem
pani
Bennet.
Darcy
spodziewał
się
entuzjastycznego powitania tak samo jak aluzji i zachęcania
do związku z Jane, takich samych jakich był nienaumyślnym
ś
wiadkiem w Hertfordshire. Jego duma buntowała się przeciw
takim powiązaniom i miał nadzieję, że cokolwiek przyniesie
spotkanie Bingley'a z panną Bennet, z jego strony nie będzie
to znajomość trwała. Kiedy drzwi się otworzyły, pan Bingley
zapytał o pana Gardinera, ponieważ nie był jeszcze
zaznajomiony z głównym mieszkańcem domu. Zostali
zaprowadzeni do niewielkiego gabinetu i zaanonsowani panu
Gardinerowi. Panowie dokonali prezentacji, a potem Bingley
wyjaśnił cel swojej wizyty.
- Panie Gardiner - zaczął - kiedy byliśmy w Hertfordshire,
poznaliśmy pana siostrzenicę. Zaprzyjaźniła się z moimi
siostrami i spotkałem ją kiedy wracała z wizyty w domu
mojego brata. Obiecałem dzisiaj wstąpić i mam nadzieję ją
odwiedzić po tym, jak zawarłem z panem znajomość.
Pan Gardiner spojrzał na niego uważnie i powiedział:
- Moja siostra, pani Bennet i moje dwie siostrzenice mówiły o
panu, panie Bingley i o panu przyjacielu - dodał wskazując na
Darcy'ego - Rozumiem, że ostatniej jesieni dość nagle
zdecydowali się panowie opuścić wieś.
To obudziło zainteresowanie Darcy'ego. Zrozumiał, że pan
Garginer musiał wiedzieć o niespodziewanym wyjeździe
Bingley'a z sąsiedztwa akurat w czasie, kiedy wszyscy
spodziewali się zaręczyn. Nie było wątpliwości, że to pani
Bennet dała mu to wyraźnie do zrozumienia. Wiedza ta
zmuszała teraz pana Garginera to subtelnego wydobycia
wyjaśnienia od pana Bingley'a. Pan Gardiner był niewątpliwie
bardzo sprytny i chociaż Darcy w tej chwili nie zdawał sobie z
tego sprawy, kupiec zyskał jego szacunek. Miało to dużo
wspólnego z faktem, że Darcy również kochał się w młodej
pannie będącej pod jego opieką. Darcy był zadowolony,
chociaż zaskoczony, że mimo wielkich korzyści jakie panna
Bennet odniosłaby z małżeństwa z Bingley'em, jej wuj przede
wszystkim próbował chronić ją przed nieszczerymi zalotami a
nie zachęcać do nich w nadziei na uzyskanie bogatego
krewnego, nie bacząc na to ile kosztowałoby to jego
siostrzenicę.
Bingley nie zareagował na komentarz pana Gardinera.
Odpowiedział tylko:
- Miałem coś do załatwienia w mieście i planowałem spędzić
tu tylko kilka dni, ale reszta moich towarzyszy natychmiast do
mnie dołączyła. Moja siostry chciały chyba wcześniej zacząć
przygotowania do sezonu. Głęboko żałuję utraty znajomych,
których poznałem w Hertfordshire, ale byłem szczęśliwy
mogąc wczoraj odnowić moją przyjaźń z panną Bingley.
To wystarczyło panu Gardinerowi, przynajmniej na razie.
- W takim razie dołączmy do pań.
Kiedy tylko wkroczyli do pokoju, Darcy zaczął znów
denerwować się możliwością spotkania Elizabeth. Był bardzo
zawiedziony gdy po wejściu zobaczył tylko dwie damy, ale
nie tracił nadziei, że Elizabeth jest gdzieś w domu. Pan
Gardiner przedstawił dżentelmenów swojej żonie, a następnie
zostały wymienione zwyczajowe grzeczności z panną Bennet.
Rumieniec i promienny uśmiech Jane nie uszły uwadze
Darcy'ego, tak samo zresztą jak niespokojna wymiana
spojrzeń między Gardinerami w reakcji na spotkanie ich
siostrzenicy i pana Bingleya. Ten ostatni fakt mógł być
oczywiście wyjaśniony naświetleniem całej sprawy rodzinie
przez panią Bennet.
Po tym jak panowie zajęli miejsca, Darcy skupił się na
zadaniu oceny uczuć panny siedzącej przed nim. Wkrótce
wszelkie nadzieje na ujrzenie Elizabeth zgasły, bo w
odpowiedzi na zapytanie Bingley'a panna Bennet oświadczyła,
ż
e Elizabeth cieszy się dobrym zdrowiem i przebywa obecnie
w Longbourn razem z rodzicami i siostrami. Przeżył coś
więcej niż rozczarowanie: był zasmucony. Dopiero wtedy
zrozumiał, że prawie nie dopuszczał możliwości, że może jej
tu nie być. Powiedział sobie, że jego przekonanie wynikało
tylko z wiedzy o wzajemnym przywiązaniu obu sióstr, ale tak
naprawdę było ono raczej skutkiem jego pragnienia, aby ją
zobaczyć. Mimo wszystko zganił siebie za nie skonstatowanie,
ż
e gdyby Elizabeth rzeczywiście była w mieście odwiedziłaby
siostry Bingley'a razem z panną Bennet.
Z początku Darcy zachowywał się z typową dla siebie
rezerwą, mówiąc niewiele i koncentrując się na obserwowaniu
panny Bennet. Ale kiedy Bingley i Jane kontynuowali
rozmowę o sąsiadach Netherfield, a dziewczyna wspomniała
ż
e jej przyjaciółka panna Lucas wyszła niedawno za pana
Collinsa, Darcy został zmuszony ujawnić swoją wiedzę na ten
temat pochodzącą od jego ciotki i patronki pana Collinsa,
Lady Catherine DeBourg.
W miarę trwania wizyty, pan Darcy obserwował uważnie
pannę Bennet i zobaczył, że państwo Gardiner w ten sam
sposób patrzą na jego przyjaciela. Robili to samo co on -
próbowali określić uczucia dżentelmena, podczas gdy on
chciał odkryć uczucia panny Bennet. Znaczyło to tyle, że
przynajmniej Gardinerowie uważali, że Bingley nie jest
obojętny Jane.
Przez cały czas wizyty Darcy miał nadzieję że znowu
zostanie wspomniane imię Elizabeth i usłyszy więcej wieści,
ale nikt więcej o niej nie mówił. Rozmowa zeszła na mnogość
rozrywek, jakich może dostarczyć Londyn. Wcześniejsze
informacje, że panna miewa się dobrze i przebywa w
Longbourn były dla niego zdecydowanie niewystarczające, ale
czego więcej mógł oczekiwać? Te rozważania prowadziły
oczywiście to wyrzucania sobie własnej słabości.
Po skierowaniu uwagi na pannę Bennet Darcy zauważył, że
wydaje się bardzo zadowolona z obecności Bingley'a.
Obserwował ją uważnie, segregując jej spojrzenia, uśmiechy i
rumieńce. Była zdecydowanie przejęta. Mówiąc do niego nie
miała tego błysku w oku, który zauważył gdy kierowała słowa
w stronę Bingley'a. Mimo to wyraz jej twarzy był pogodny i
spokojny. Nie demonstrowała żadnej z tych oznak, do których
przyzwyczaiły go panny gdy chciały okazać swoją admirację.
Rozmawiała z każdym w pokoju i nie skupiała się wyłącznie
na Bingley'u. Nie schlebiała mu i nie zabiegała o jego uwagę.
Była uosobieniem uprzejmości i grzeczności, a jednak w jej
zachowaniu było coś jeszcze, czego nie dostrzegł w
przeszłości, a co było pokrewne pragnieniu, chociaż ledwo
dostrzegalne. Stwierdził, że poczeka z osądem. Pół godzinna
wizyta była za krótka, aby poznać serce kobiety tak dobrze,
ż
eby móc obalić poprzednie przekonanie oparte na tygodniach
znajomości. Zaraz po podjęciu decyzji i dokonaniu
podsumowania dzisiejszej wizyty pogratulował sobie:
przetrwał całe dziesięć minut bez Elizabeth wysuwającej się
na pierwszy plan jego myśli. Przez pozostałą część wizyty
rozmawiał
uprzejmie
z
Gardinerami
i
kontynuował
obserwowanie panny Bennet, nie tylko ze względu na
przyjaciela, ale aby odkryć w jej wyglądzie i zachowaniu
wszystkie podobieństwa do siostry.
W czasie gdy Jane i Bingley rozmawiali głównie między
sobą, Darcy został w końcu wybity ze swojej małomówności
przez panią domu. Pani Gardiner zainicjowała rozmowę
pytając o jego dom w Derbyshire i tłumacząc jej własne
powiązania z okolicą, w której jest on usytuowany. Darcy
uznał jej szczerość i ciepło za ujmujące i już wkrótce żywo z
nią gawędził zapominając, jak bardzo stoi poniżej niego.
Dowiedział się że spędziła wiele lat w Lambton, mówiła też
ciepło o jego rodzinnym hrabstwie, a to mogło działać tylko
na jej korzyść. Jej mąż szybko dołączył do konwersacji i
Darcy z przyjemnością zauważył że jego uwagi były
naznaczone rozsądkiem i inteligencją i że był dobrze
poinformowanym, elokwentnym mężczyzną. Zrozumiał, że ci
ludzie, chociaż niemodni, byli mili i godni szacunku i był
zaskoczony tym, że cieszył się ich towarzystwem. Chociaż
pan Gardiner pracował w handlu jego maniery nie były
grubiańskie a rozmowa ciekawa. Pani Gardiner wykazała
dobre wychowanie i posiadała naturalną elegancję, która być
może przewyższała przesadne wyrafinowanie dam do których
towarzystwa przywykł. Dom, chociaż skromny był gustownie
umeblowany i dobrze utrzymany. Służący byli pełni szacunku
i uprzejmi a ich wygląd schludny. Nigdzie nie mógł znaleźć
wady.
Jako że pani Gardiner i pan Darcy mieli wspólny przedmiot
dyskusji, zaczęli rozmawiać o kilku wspólnych znajomych w
Lambton.
-
Miałam
niedawno
przyjemność
spotkania
innego
dżentelmena z tej okolicy kiedy byłem w Hertfordshare.
Deklarował on szczególną znajomość z panem, panie Darcy.
Nazywał się Wickham - zauważyła pani Gardiner..
Oblicze Darcy'ego nagle się zmieniło i chociaż pani
Gardiner była świadoma tego co Wickham powiedział o jego
stosunkach w Darcym, była ciekawa co ma na ten temat do
powiedzenia
człowiek
siedzący
przed
nią.
Dlatego
kontynuowała:
- Uznałam go za bardzo miłego, jest powszechnie lubiany -
była zdziwiona ostrą reakcją swojego rozmówcy kiedy dodała
- Lizzy szczególnie go lubi.
Wyraz jego twarzy wskazywał na zainteresowanie, ale też
na zakłopotanie, co ją zaintrygowało.
Darcy zastanawiał się co pani Gardiner miała na myśli
mówiąc "szczególnie lubi". Bardzo chciał zadać pytania aby
dowiedzieć się więcej o wzajemnych stosunkach między jego
ukochaną a najgorszym wrogiem. Ale że nie mógł
odpowiedzieć w sposób w jaki by chciał, stwierdził tylko:
- Nie utrzymuję już z panem Wickhamem żadnych stosunków,
Madame.
Pani Gardiner jednak nie chciała porzucić tematu.
- Rozumiem, że jego ojciec był rządcą pana ojca i że
wychowywaliście się razem.
Darcy szybko zaczął tracić cierpliwość. Nie miał w tej
chwili ochoty dostarczać jej wiadomości, o których mogłaby
potem poplotkować z przyjaciółkami. Ale potem dotarło do
niego, że być może celem jej pytań była ochrona Elizabeth.
Stwierdziła, że Elizabeth szczególnie lubi Wickhama. Może
jej przywiązanie było poważne. Może pani Gardiner szukała
tylko informacji na temat człowieka, który spodobał się
siostrzenicy. Uznał że musi zrobić wszystko aby ujawnić
przed Elizabeth prawdziwy charakter Wickhama, a jeśli jej
ciotka jest do tego drogą, niech tak będzie.
- Tak, jego ojciec był wspaniałym człowiekiem. Niestety
George Wickham okazał się być rozczarowaniem. Nie jest to
człowiek dobrego charakteru, Madame, i proszę aby poradziła
pani swojej siostrzenicy ostrożność.
Pani Gardiner wyglądała na zdziwioną, ale zrozumiała że
nie dowie się nic więcej na temat charakteru Wickhama od
swojego towarzysza. Zadumała się nad stwierdzeniem
Darcy'ego i uwierzyła mu bardziej niż Wickhamowi, który
mówił o nim dokładnie te same rzeczy.
- Rozumiem - odpowiedziała - Nie miałam o tym pojęcia.
Zauważywszy
wcześniejszą
reakcję
Darcy'ego
na
wzmiankę o Elizabeth pani Gardiner szukała zmiany tematu
od pana Wickhama do Lizzy, aby zbadać jego reakcję.
- Obiecuję, że wspomnę o tym co pan powiedział Elizabeth,
chociaż wątpię by była zaskoczona.
Pod skrupulatnym okiem rozmówczyni Darcy nie był w
stanie ukryć zainteresowania. Być może Elizabeth wzięła pod
uwagę jego słowa podczas ich tańca w Netherfield.
-Więc jest już zaznajomiona z wadami jego charakteru? -
zapytał z nadzieją.
- Stwierdziłam tylko, że nie będzie zaskoczona tym, że mówi
pan o nim źle.
To dało Darcy'emu temat to rozmyślań. Poczuł ulgę kiedy
minęło pół godziny i po kilku minutach uznał, że należy
przypomnieć przyjacielowi, że powinni już iść. Tak więc dwaj
panowie wyszli z obietnicą złożenia wizyty w ciągu
następnych dni.
Bingley miał dobry nastrój i z wielkim entuzjazmem mówił o
swoich nadziejach na następną wizytę.
- Pójdziesz ze mną następnym razem, prawda, Darcy?
Wiedząc, że Elizabeth nie będzie obecna, Darcy był
zdecydowany towarzyszyć przyjacielowi ponownie i dalej
obserwować pannę Bennet.
Po otrzymaniu zadawalającej odpowiedzi Bingley zaczął
błagać przyjaciela o wydanie opinii na temat wizyty. Darcy
wyjasnił, że nie może wydać sądu bez dalszego śledzenia
zachowania rzeczonej panny.
Tego popołudnia Darcy z siostrą byli zaproszeni na obiad
w Grosvenor Square. Po posiłku, kiedy Georgiana grała na
pianoforte i Bingley rozmawiał ze swoim szwagrem, panna
Bingley wykorzystała okazję, by zagadnąć Darcy'ego.
- Muszę panu powiedzieć, kto mnie wczoraj odwiedził.
- Panna Bennet - odpowiedział Darcy, torpedując jej próbę
stworzenia spiskowej zażyłości której istnienie sobie
wyobraziła jako rezultat podobieństwa ich opinii co do
niedopasowania panny Bennet i Bingley'a.
- Skąd pan wiedział? - była zaskoczona.
- Bingley spotkał ją kiedy wychodziła z domu. Przeszedł się z
nią kiedy szła na spotkanie z ciotką i odwiedził ją tego ranka.
Panna Bingley była wyraźnie zaskoczony.
- Och nie - powiedziała niespokojnie, unosząc dłoń do piersi -
co za niefortunne zdarzenie.
- Poszedłem z nim - dodał Darcy.
- Dzięki Bogu - powiedziała z widoczną ulgą - Zakładam, że
potem ponownie pan o niej z nim rozmawiał.
- Tak, rozmawialiśmy.
- Więc więcej się z nią nie zobaczy?
- Przeciwnie, wybieramy się do niej za kilka dni.
- Do domu jej ciotki i wuja, niedaleko Cheapside? - zapytała
panna Bingley, wyraźnie oburzona, że Darcy zezwala jej bratu
na kontynuowanie takiej znajomości.
- Tak.
- Proszę mi powiedzieć, co pan o nich myśli? Mam nadzieję,
ż
e są bardziej wyrafinowani niż ich krewni w Meryton.
- Byli bardzo uprzejmi.
- Doprawdy? Jestem zaskoczona. A czy panna Bennet miała
jakieś wieści o pana Elizie?
- Panna Bennet zapewniła nas, że cała jej rodzina miewa się
dobrze - powiedział spokojnie - ale jestem pewien, że już to
pani wiedziała z jej wczorajszej wizyty.
Następnie wziął do ręki książkę w celu zapobieżenia dalszej
rozmowie.