76 CYGANERIA WARSZAWSKA
buja w przestrzeni, dopóki i o niezmierzonych skrzydłach jego wkrótce może rozprawiać zaczną jak o zaginionych olbrzymach. Lecz kto dziś jeszcze rzuci się w jego objęcia, dla tego przeszłość zmartwychwstaje, żelazna dłoń czasu podnosi się, oddycha odwiecznym wspomnieniem jakby sobie spółczesnym; po wzroku przenikającym stulecia czuje, iż zestąpił do umarłych i słowami ich słyszał dawne wypadki brzmiące jako jeden wielki hymn zgody.
/ Opowiedzieć te uczucia po zbudzeniu się z rozkosznych marzeń niepodobna, bo wysilone bez natchnienia wspomnienie jest tylko bladym odbiciem na ruchomej fali czasu.
W tych wspomnieniach z powieści Ludu postaci nie mają nazwisk, a jednak znamy je, nie mają wyraźnej twarzy, a jednak widzieliśmy je z bliska i żywe. Dlatego nie drobiazgowej piśmiennej wprawy, lecz szczęśliwego trzeba natchnienia, aby w podanie tchnąć właściwy promień życia, aby kilka wyrazów zmartwychwstało tworząc jeden obraz urzeczywistniający nawet niepodobieństwa.
Kto nie czuje się na siłach, aby szkielet podania oblekł w właściwe ciało i tchnął w niego ducha, ten lepiej z obawy utworzenia potworu niech tylko szczerze i wiernie opisze dochowane szczątki bez świętokradzkich i niedołężnych dodatków, a może kto drugi nieskalanym przedmiotem bliżej na miejscu się przejmie i zdoła utworzyć poemat lub powieść trwałej wartości.
Podobnych kilka myśli nasunęło mi się przy oglądaniu skały zwanej w okolicy Okiennikiem i szczątków zamku Morskiego 1.
O półtorej mili od Mrzygłodu i prawie tyleż od budującej się kolei żelaznej, a mil dwie od miasta_Piliey7--są-owe ślady zamku, a kilkaset sążni dalej skała Okiennik. Lecz, niestety, jak ruiny zamku składające się z kilku kup gruzów zaledwo pozwalają domyślać się przestrzeni, jaką
Zćyipował, tak i podania przywiązane do tych dwóch miejsc tylko w/^małych dochowały się urywkach.
JW'pagórkowatej-bkełiey, mało uprawnej, zarosłej gdzieniegdzie jałowcem, głogiem, karłowatą sosną i buczyną, śród tłumu rozrzuconych skał wapiennych, co jak kości olbrzyma z obszernej mogiły, z cienkiej warstwy urodzajnej ziemi wyglądają, wznosi się ta wielka skała, blisko stu pięćdziesięciu stóp wysoka i czterystu kroków długa. Najwyższa jej strona, prostopadle jako ściana ręką ludzką wyciosana wybiega w górę; z przeciwnej strony przykre i pochyłe wejście krzakami zarosłe prowadzi na szczyt. W_jednej_z wznioślejszych części nad inne, jakby_-małej wieży, -wybity jest od natury na przestrzał otwór do okna podobny, który całej skale nadał nazwę Okiennika. Z wierzchołka po przykrym spuszczaniu się śród rozpadlin” -łomów wejść, a raczej wskoczyć można do obszernej pieczary, jak wielka sklepiona sala, w której wygodnie dwieście o-ćb nomieścić by się mogło. Inny otwór — w pro-
stopaSł^scianie skały-wygląda nad przepaścią i oświeca
wnętrzewZ tego głównego lochu rozciągają się inne wzdłuż całą skałę krętym labiryntetn wydrążające, lecz większa część ich zawalona~grużami, iż chyba lisy, których tu nie braknie, przeciskać się nimi mogą. Dwoje jjrzwi-żelaznych, zamykających niegdyś te groty wewnątrz, znajdują się w bliskich kościołach: jedne w Skarżycach, w Kromoło-wie drugie. U niskich pobocznych ścian skały od strony dostępnej są jeszcze ślady murów, którymi wsparta natura miejsce to czyniła niedobytyrtf. Może o pięćset kroków przed Okiennikiem znajduje się inna, mniejsza skała, na kształt baszty wydrążona — ta miała być połączoną z główną pieczarą podziemnym chodnikiem.
Cicho się teraz wesołe kozy wieszają pb samotnych urwiskach, a chłodną dobą pasterze na szczycie palą ogień. Jednak zastałem tam i trwałego mieszkańca — był nim
Morsko — wieś i zameczek na skale w powiecie olkuskim.