220 CYGANERIA WARSZAWSKA
Runie od razu całe pokolenie.
I puszczyk głucho huknie nad zwaliskiem,
60 A chciwie patrząc na olbrzyma ciało,
Stado wron, kruków będzie krakało.
Sam jeden tylko, iak w ni^bip
Ludzkości, nie chcę niczego od ciebie!
Pogardą gardzę, nie pragnę ołtarza.
65 Ołtarzem mym wy wszyscy, bo świecę nad wami. -dale wschodnia gwiazda świeci dla żeglarza.
Co długo błądząc, z dziękczynienia łzami Za jej srebrnymi zdąża promieniami.
Sam jeden tylko! I gdy burza minie,
70 Ja wam na dawnych błędów ruinie Zaśpiewam wzniosłą pieśń odrodzenia.
A wtedy gruzy zmartwychpowstaną,
Przywdzieją na się postać istnienia,
A ja wam świecąc gwiazdą zbawienia,
. 59—61 W wydaniu zbiorowym (s. 63—64) zmiana:
I krwawa zorza błyśnie nad zwaliskiem.
Aż ponad ciemne grobu otchłanie Znowu gmach nowy zmartwychpowstanie.
. 62—65 W wydaniu zbiorowym (s. 64) brak; na to miejsce dwa wersy, których nie ma w pierwodruku:
W nim gdy się nowe życie rozżarzy,
Tęczę nadziei zegnę nad wami.
69—78 W wydaniu zbiorowym (s. 64) brak; na to miejsce następujące wersy, których nie ma w pierwodruku:
Światło wam celu wskażę w oddali
Wtedy znów, bracia, z wami odżyję.
I okręt życia pomknie po fali. O Boże! wtedy słońce łaskawsze Promieniem zgody serca owije,
75 Pokażę z dala ziemie obiecana.
Gdzie słońce blaski rozściela łaskawsze,
Gdzie w piersiach wszystkich jedno serce bije,
Tam życiem wiosny z wami odżyję
Już nie sam jeden — ale ten sam zawsze!
SKRZYPCE
Powiastka
1
Mazur i herbata
— Przewyborny mazur, doskonały, zawadiak! Stary trębacz przewybornie pojął duch muzyki naszego ludu! Słyszysz te dziarskie tony, jakby brzęk podkówek i okrzyk ochoczy? Jak’ż teraz miły ten przeciągły, długi, tęskny oddźwięk, ;ck smutek i niedola, jak chłop rozmarzony trunkiem, który z płaczem ściska swojego kuma! Znów wesoło, znów się podochocił!
— Fantazje, fantazje! zawsze błądzisz w swoich marzeniach. Józiu, herbaty! Jaką pijesz? — zapytał się wymuskany jakiś brunecik siedzącego przy nim bladego, tęsknych oczu blondyna.
Blady nie odpowiedział, zdaje się, że całą duszą zatopił się w ognistych dźwiękach mazura. Przy każdym żywszym tonie lub mocniejszym akordzie muszkuły twarzy jego żwawo się przemieniały.
— Jaką pijesz? — znów zapytał brunet.
— Samą gorycz — nieuważnie odpowiedział blady.
— Co ty pleciesz, szaleńcze? Już utonął, już po nim,
SKRZYPCE
«Jaskułka», Warszawa 1843, s. 104—123.