186 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
Dzieci nadużywające środków odurzających często - nie zawsze, ale często - pochodzą z rodzin, gdzie rodzice sami nadużywają takich substancji. Jeśli w to nie wierzysz, idź na otwarte spotkanie AA. Znajdziesz się w sali pełnej ludzi, z których około 60 procent przysięgało, że nie będą pili jak ich rodzic alkoholik. A jednak są na spotkaniu. Nie możemy uciec od faktu, że jeśli nasz stosunek do środków odurzających jest nie uporządkowany, szykujemy naszym dzieciom ten sam los.
Pracuję z wieloma rodzicami, którzy, choć nie są uzależnieni, nadużywają substancji odurzających. Korporacja Duponta miała kiedyś slogan reklamowy: „Lepsze życie dzięki środkom chemicznym". Dupont z niego zrezygnował, ale wielu rodziców przyjęło go za swoją dewizę. Biegną po antybiotyki, jeśli ich dziecko raz pociągnie nosem. Dają dziecku aspirynę lub podobny środek, jakby to było panaceum na każde nieszczęście. Zbyt wielu rodziców łyka nieustannie valium na uspokojenie. Inni palą marihuanę, a potem dziwią się, że ich dzieci szukają odmiennych stanów świadomości za pomocą LSD czy cracku. Wielu sięga po martini lub piwo, gdy tylko wejdą do domu po dniu pracy, ale skarżą się, że ich dziecko pali skręta z trawki po ciężkim dniu w szkole.
Tacy rodzice wyraźnie komunikują swoim dzieciom, że życie naprawdę staje się lepsze dzięki substancjom chemicznym. Nie mogą się spodziewać, że ta wiedza nagle wyparuje, gdy dziecko wkroczy w okres dojrzewania. Być może nawet odkryją, że dziecko już nigdy się tego przekonania nie wyzbędzie.
Jeśli pijemy, a potem siadamy za kierownicą, to jak możemy się spodziewać, że nasze dzieci nie będą postępować tak samo? Jeśli upiliśmy się chociaż jeden raz, to czy nie powinniśmy oczekiwać, że nasze dzieci uznają pijaństwo za w jakimś sensie dozwolone? Co gorsza, jeśli upijamy się regularnie - a zdarza się to niektórym rodzicom - to nie tylko ryzykujemy utratę szacunku dzieci, ale także możliwości wpływania na nie w innych ważnych obszarach ich życia.
Z drugiej jednak strony, czasem posuwamy się za daleko w odwrotnym kierunku. Rodzice, którzy unikają alkoholu ze względu na zdrowie lub na własne preferencje smakowe, są dobrymi modelami dla dzieci. Przykład rodziców, którzy potępiają alkohol jako niemoralny lub są fanatycznymi abstynentami, jest mniej efektywny. Zbyt często lęk przed alkoholem lub nadmiar moralizowania czynią z niego pokusę równie nieodpartą, jak pragnienie jabłka w rajskim ogrodzie.
Jakże więc postępować? Oczywiście, nie istnieje pełna gwarancja. Jednak badania wykazują, że dzieci, które nie piją i nie używają narkotyków lub piją niewielkie ilości przy specjalnych okazjach, mają rodziców, którzy zachowują się dokładnie tak samo. Jeżeli ci rodzice piją, to zwykle piwo albo lampkę wina lub dwie, aby uczcić szczególne uroczystości: urodziny, święta czy wręczenie dyplomów.
I to wszystko? Obawiam się, że tak. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jeśli chcesz, by twoje dziecko nie piło lub piło umiarkowanie i nieczęsto, to sam musisz tak właśnie postępować.
Naśladowanie ról nie jest bezmyślnym małpowaniem, a nawet wcale nie jest małpowaniem. Naśladowanie oznacza, że wywieramy na naszych dzieciach wystarczające wrażenie, by chciały być takie jak my, myśleć tak jak my i żyć tak jak my. Toni, Brian i Mark (gdy wytrzeźwał), Allison, David i JoAnn opisywali, jakie wrażenie robiło na nich zachowanie rodziców i jak podziwiali swoich rodziców jako ludzi. To prawda, że postawy ich rodziców nie zapobiegły nadużywaniu substancji odurzających, ale w końcu wszystkie te dzieci potrafiły podjąć słuszne decyzje na temat swego zdrowia, częściowo dzięki pragnieniu, by upodobnić się do rodziców. Tak właśnie działa naśladowanie postaw. Rodzice dają przykład, który dzieci mogą wypróbować krok po kroku, sprawdzając, czy dobrze się z tym czują i czy uzyskują w ten sposób sukcesy zewnętrzne.
Dla nastolatków rodzice są miernikiem - narzędziem pomiaru samych siebie - złożonym z zauważonych wartości, przekonań, postaw i zachowań. Taki abstrakcyjny miernik służy młodemu człowiekowi jako punkt odniesienia w jego poszukiwaniu własnej niezależności i dojrzałości. Może on do niego wracać wielokrotnie szukając kierunku, oparcia i przewodnictwa w swoim życiu.
Często myślimy, że gdy nasze dzieci wchodzą w okres dojrzewania, tracimy na nie wszelki wpływ. Wskazujemy na presję rówieśników lub uznajemy, że odrzucenie rodziców jest naturalną częścią dorastania. Mówimy o konflikcie pokoleń i twierdzimy, że kłótnie stają się częstsze niż rozmowy, a reguły życia domowego są nieustannie łamane. Nierzadko wydaje się, jakby nasza rola sprowadzała się do dawania kieszonkowego, zapewniania jedzenia i dachu nad głową oraz odbierania telefonów. W pewnym sensie to prawda: nasza możność wpływania na dziecko maleje, gdy wchodzi ono w wiek dorastania. Maleje, ale nie znika.