108 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
Gratulowali nam takiego syna. Po prostu nie mogłem powiedzieć im, co się naprawdę dzieje... Chyba za bardzo się wstydziłem.
W ciągu ostatniego roku te kilka godzin w tygodniu poświęconych trawnikowi było chyba jedyną pracą, jaką Tim wykonał. Marty utrzymywał jego samochód i płacił ubezpieczenie, bo „będzie przecież potrzebował samochodu, jak znajdzie pracę". Wypłacał także synowi tygodniówkę za pracę w ogrodzie i chociaż jest to zajęcie sezonowe, w zimie Tim także dostawał pieniądze:
- To, co zarobiłby przez dziewięć miesięcy, podzieliłem na dwanaście, żeby miał coś przez cały rok.
Mary przyznaje, że często daje Timowi „dolara albo dwa, gdy jest goły". Jenny twierdzi, że Tim bywa goły prawie codziennie:
- I nie chodzi o dolara albo dwa. Jezu, robi coś w tym ogrodzie najwyżej parę godzin w tygodniu, a dostaje więcej niż ja. A w końcu
ja pracuję codziennie przez okrągły rok.
Jenny powiedziała rodzicom, że Tim kupuje alkohol i narkotyki codziennie, gdy wychodzi z domu po południu, ale każde z nich uważało dawanie mu pieniędzy za usprawiedliwione. Marty stwierdził:
- Musi mieć pieniądze na szukanie pracy. Poza tym zarobił na to, co mu daję.
Mary wyjaśniła:
III - Żal mi go. Jest taki samotny i smutny. Nie ma przyjaciół ani nic. Nigdy się niczym nie cieszy. Nie wiem, po prostu mi go żal.
Mary i Marty oboje przyznają, że trudno im odmówić czegokolwiek Timowi. Marty twierdzi, że przychodząc z pracy, chce mieć w domu spokój, a nie użerać się z „jego obłąkaną furią". Mary mówi, że na nią Tim nigdy nie „wścieka się tak naprawdę", jak na Marty'ego, ale że „jego słowa bywają bardzo bolesne, wie pani. Czasem doprowadza mnie do płaczu". Oboje przyznają, że dużo wysiłku kosztuje ich utrzymanie w domu spokoju.
UŻYWANIE ŚRODKÓW ODURZAJĄCYCH A ZMIANY ZACHOWAŃ 109
Gwałtowne zachowanie Tima narasta z upływem czasu. Często krzyczy na rodziców i siostrę, wymyśla im okropnym językiem, rzuca o ziemię talerzami z jedzeniem i wdaje się w bójki z ojcem. Raz rzucił Martym o podłogę i byłby go udusił, gdyby nie interwencja Mary i Jenny. Mary i Marty czasami chcieli już wzywać policję, ale powstrzymywała ich myśl, że notowanemu trudniej jest dostać pracę. A ponadto wstydzą się i boją, co pomyśleliby sąsiedzi.
Ale teraz Mary i Marty przestraszyli się naprawdę - bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Tim ma objawy paranoi. Uważa, że rodzice go śledzą. Jest przekonany, że FBI nasyca dom trującymi substancjami przez telefon:
III - W zeszłym tygodniu zniszczył wszystkie gniazdka telefoniczne -powiedziała mi Mary. - Zastanawiamy się, co jeszcze może zrobić.
Mają rację: warto się nad tym zastanawiać. Rodzice Tima od dawna wiedzieli o używaniu przez niego środków odurzających i o postępującym rozkładzie jego osobowości. Od jakiegoś czasu zdawali sobie sprawę z potrzeby leczenia, ale dali się uśpić przekonaniem, że pomóc mu będzie można dopiero wtedy, gdy sam tego zechce. Teraz, wobec jednoznacznych objawów psychozy kokainowej, zrozumieli, że nie mogą już dłużej czekać.
*
Większość rodziców prędzej czy później dostrzega związek przyczynowo-skutkowy, ale wielu nie uważa narkomanii za pierwotną przyczynę rozkładu osobowości ich dzieci. Sądzą, że narkomania jest skutkiem zmian zachowań/osobowości. Podziela tę opinię wielu specjalistów, do których zwracają się o pomoc. Robią oni ogromną krzywdę zarówno rodzicom, jak i dzieciom, co łatwo zauważyć na podstawie przypadków przedstawionych w tej książce.
Weźmy, na przykład, Sue. Zaczęła dostawać gorsze stopnie i wyprowadziła się na najwyższe piętro domu, z dala od wszystkich. Stała się ponura, niekomunikatywna, osowiała. Wydawało się, że straciła pewność siebie i twierdziła, iż już siebie nie lubi. Rodzice zaprowadzili ją więc do specjalisty od zdrowia psychicznego, żeby naprawił to, co się w niej popsuło. Z Sue było jednak coraz gorzej. Zaczęła zadawać się z jawnymi narkomanami, spóźniała się do domu, kilka razy wróciła pijana, a jej język stał się okropny. Rodzice zwiększyli liczbę jej spotkań z terapeutą. Ta niebezpieczna gra trwała dopóty, dopóki pewnego dnia Sue nie usiadła pod drzwiami