168 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
należeli rodzice Ricky'ego, ostrzegaliśmy ich przed niebezpieczeństwem dawania posłuchu jego niechęci do kuracji. Zachęcaliśmy, by poczekali z decyzją zabrania syna przynajmniej do tygodnia rodzin organizowanego w ośrodku.
Ale Jim powiedział, że się poddaje. Ramona płakała dniem i nocą. Żal jej było Ricky'ego i chciała, żeby wrócił do domu, gdzie - uważała - będzie miał lepszą opiekę. Obiecał zresztą, że nie tknie więcej heroiny i będzie codziennie chodził na spotkania Anonimowych Narkomanów. Jim stwierdził:
- Nie mogę już tego znieść. Ona tylko płacze i jęczy. Chce go mieć w domu, więc niech go ma.
Jim przyznał, iż jest zły na Ramonę i na Ricky'ego i że nigdy nie wierzył, by Ricky był w stanie dotrzymać słowa. Kiedy zrozumiał, że poddanie się prośbom żony i syna jest w gruncie rzeczy sposobem na ukaranie ich obojga, poprosił Ramonę, by zaczekała, aż spotkają się z Rickym w następnym tygodniu. Ramona zgodziła się na to. Oboje postanowili zwiększyć liczbę swoich spotkań ze mną.
Dwa dni później Ricky zadzwonił do nich z lotniska, zażądał biletu i wrócił do domu.
111 - Co miałam zrobić? - spytała Ramona na następnym spotkaniu grupy terapeutycznej. - Nie mogłam zostawić go tak po prostu na lotnisku nieznanego miasta.
- Dlaczego nie mogłaś? - odparł jeden z członków grupy. - Mógł zadzwonić do ośrodka. Na pewno przyjęliby go z powrotem. Albo mógł coś wymyślić. Nie musiałaś go ratować. Ricky zrezygnował z leczenia, a ty znów wchodzisz w podtrzymywanie jego nałogu. Zgadzasz się na niedopuszczalne zachowanie. On odmawia współpracy w terapii, a ty to akceptujesz.
- Cóż, jest w domu i nie zamierzamy teraz tego zmieniać - odezwał się Jim. - Ale Ricky wie, że go wyrzucimy, jeżeli znowu zacznie brać. Dotychczas nie poszedł na żadne spotkanie AN, ale jest czysty.
Jakiś czas potem Ramona i Jim rzeczywiście wyrzucili Ricky'ego, gdy wrócił do heroiny i nadal odmawiał podjęcia leczenia. Wkrótce jednak ustąpili i przyjęli syna z powrotem do domu, gdzie kilka tygodni później zmarł na skutek przedawkowania.
Ramona i Jim traktowali chyba interwencję bardziej jako pojedyncze zdarzenie niż jako początek procesu. Starczyło im energii na przeprowadzenie planowej interwencji, ale już nie na jej kontynuowanie. Współuza-leżnienie jest niezwykle groźne. Nie każdemu udaje się z niego wyjść.
Gdyby Ramona i Jim trzymali się zasady „leczysz się albo opuszczasz dom", z czasem przybyłoby im sił, a Ricky zapewne pozostałby w ośrodku lub szybko do niego powrócił. Wycofanie się przez nich z decyzji zmniejszyło szanse ich syna na wyzdrowienie. Jak się wkrótce okazało, jego dni były policzone.
*
Rodzice nie wywołują uzależnienia u swoich dzieci ani też współuzależnie-nia u siebie. I chociaż nie są odpowiedzialni za wyzdrowienie swego dziecka, ponoszą odpowiedzialność za własne zdrowie.
Czasem procesy zdrowienia dziecka i rodziców są równoległe. Niepowodzenie w wychodzeniu z uzależnienia może zablokować wyzwalanie się od współuzależnienia. Tak samo, niepowodzenie w wychodzeniu ze współuzależnienia może zablokować wyzwalanie się z uzależnienia. Prawdą jest jednak również, że wyzwolenie się jednej strony zwiększa możliwość wyzdrowienia drugiej.
Dobry przykład to rodzice Brada, którzy nie rezygnowali z leczenia swego współuzależnienia i trzymali się zasady „leczysz się albo opuszczasz dom" przez całe lata. W rezultacie wyzdrowieli, mimo trwającego nadal nałogu Brada. Z czasem Brad także znalazł się na drodze do zdrowia.
Barbara i John nigdy nie przeprowadzili planowej interwencji; Brad nie dał im na to szansy. Kiedy zgłosili się do mnie po pomoc, Brad miał już osiemnaście lat i mieszkał w osobnym mieszkaniu, opłacanym przez rodziców.
Hi - Nie mogliśmy już znieść życia z nim pod jednym dachem, znaleźliśmy więc najlepsze możliwe wyjście. Ale i tak przysparzał nam różnych problemów- wyjaśnił John.
Przygotowali interwencję dwukrotnie i za każdym razem Brad obiecywał, że przyjdzie, ale się nie pojawiał. Barbara i John napisali więc do niego list zapewniający, że kochają go i niepokoją się jego narkomanią. Zaproponowali mu leczenie w pobliskim ośrodku odwykowym i poinformowali, że jeśli odmówi, nie będą więcej łożyli na jego potrzeby.