192 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
- Moi rodzice nie mają tyle pieniędzy, co inni w naszym mieście, ale nigdy nie musieliśmy się obywać bez rzeczy, które były dla nas ważne,
a wakacje mieliśmy lepsze niż ktokolwiek inny. Byliśmy wszędzie: Brazylia, Irlandia, Australia, Szkocja, Francja, Japonia, Panama. Co lato inny kraj. Wszyscy lubimy łowić ryby i nurkować. Lubimy też poznawać inne kultury i próbować kuchni innych narodów. Zawsze więc wybieraliśmy miejsce niedaleko od wody i staraliśmy się, żeby każdy rok był odmienny od poprzedniego. Teraz nie szalejemy już tak z wakacjami, bo więcej się wydaje na naszą naukę, ale zasada jest ciągle ta sama. W tym roku jedziemy do Key West na Florydzie. Może nie jest to najwspanialsze miejsce na lato, ale można tam łowić ryby i nurkować, no i będziemy wszyscy razem.
Brian twierdzi, że nie brał marihuany od czasu, gdy jego ojciec wtargnął do auli, ale przyznaje, że „od czasu do czasu" pił:
1 - Ale prawdę mówiąc, tata to wszystko ukrócił. Rodzice czekali na mnie wieczorami albo wstawali, by mi powiedzieć dobranoc - więc jeśli byłem nagazowany, musieli to wyczuć. Tata odebrał mi całą przyjemność picia. To znaczy, teraz już jestem w porządku, ale wtedy to było co innego. Za każdym razem, jak chciałem się napić, wiedziałem, że robię coś złego, coś, czego tata nie pochwala. Kochałem mojego tatę i jego zdanie było dla mnie ważne.
Poproszony o opisanie każdego z rodziców jednym słowem, Brian nie wahał się ani chwili. Jego mama była zaangażowana, a tata w y-m a g a j ą c y:
- Zrobili wszystko, by wiedzieć, co się z nami dzieje i aby być z nami. Zawsze wiedzieli, czego się uczymy i jak nam idzie. Przychodzili na
nasze mecze i inne imprezy. Czynnie uczestniczyli w naszym życiu. Zasady mojego taty nie miały wyjątków. Nigdy nie wychodziliśmy wieczorami w ciągu tygodnia, chyba że na jakieś zajęcia szkolne. A piątki i soboty musieliśmy wracać przed pierwszą. Większość moich kolegów nie miała wyznaczonej godziny powrotu i mogła wychodzić w ciągu tygodnia, ale naszego tatę interesowaliśmy tylko my i to, co uważał za słuszne.
Zapytany, czy zmieniłby coś w systemie wychowania, któremu podlegał, Brian odpowiedział:
■ - No, może jedną rzecz. Tato był taki sztywny. Czasem miałem naprawdę ważne argumenty... na przykład na to, żeby móc wrócić po wyznaczonej godzinie, ale tato nigdy się nie ugiął. Nie było mu łatwo dostrzec, że nie zawsze ma rację. Ale raz ustąpił. Gdzieś w pierwszym czy drugim roku szkoły średniej tata obiecał, że da mi pięćdziesiąt dolarów za każdą piątkę. Na początku bardzo mi się to spodobało. Naprawdę zależało mi na tych pieniądzach. Ale nie udawało mi się z piątkami; ani rusz! Było mi strasznie ciężko. Tak jakby moi bracia byli dla niego dostatecznie dobrzy, a ja nie. To bolało, szczególnie, że oni dostawali piątki, chociaż ja uczyłem się najwięcej. W końcu zagadnął mnie mój trener. Chyba musiał zauważyć, że coś jest nie tak. Nawet nie za bardzo wiedziałem, na czym polega mój problem, ale powiedziałem trenerowi, że mój ojciec chce, żebym dostawał piątki, a ja z trudem wyciągam się na tróje. Jakoś mi się w głowie przejaśniło. Trener pomógł mi zrozumieć, że moje tróje są jak piątki moich braci, że to powód do radości, a nie wstydu. Trener był super. Przerobiliśmy to kilka razy, coś jak strategię meczu. W końcu uznałem, że mogę pogadać z tatą, a on naprawdę zrozumiał. Powiedział, że się ze mną zgadza. Przyznał, że się myli i że ja mam rację. Rany! To było dobre. I chyba także dlatego czułem się winny, kiedy piłem.
Bo mój tata nie zawiódł mnie, gdy go potrzebowałem, a ja robiłem coś, co on potępiał. W college’u, jak musiałem się zgłosić do dziekana, mój tata znowu mi pomógł. W piątek po Święcie Dziękczynienia doręczono mi list ze szkoły, że jestem zawieszony i mam nie wracać. Tata wcale się na mnie nie złościł, tylko zapytał, co zamierzam zrobić. Powiedziałem, że chcę porozmawiać z dziekanem, a on wtedy załatwił sobie wolny dzień w pracy i pojechał razem ze mną. Nie wszedł do gabinetu dziekana - to musiałem zrobić sam - ale wiedziałem, że cały czas jest ze mną. Nie jestem całkiem pewien, czy bez tego udałoby mi się przez to przejść. W dodatku do wszystkich innych rzeczy, mam wspaniałych rodziców.
Jeszcze jednym sposobem, w jaki możemy pomóc naszym dzieciom, jest rozwiązywanie problemów, to znaczy: efektywne wykorzystanie kryzysów rodzinnych. Niektórzy rodzice po prostu nie podejmują żadnych działań, nawet pierwszego kroku zdobycia informacji. Jak widzieliśmy na przykładach Ramony i Jima oraz Mary i Marty'ego, życie z uzależnionym dzieckiem i przyjęcie na dłuższy czas roli jego bezradnej ofiary praktycznie gwarantuje psychiczny paraliż rodziców. Inni rodzice, często sami będący w dzieciństwie ofiarami dysfunkcjonalnych rodziców, także mają tendencję