jałowe i apologetyczne. Krytyka społeczna nowszych czasów zrezygnowała z apologetyki i nie gloryfikowała swego przedmiotu; Marks nie uświęcał bynajmniej proletariatu. Widział on w kapitalizmie ostatnią formę społecznej niesprawiedliwości; nie pochwalał obiegowych przekonań i przesądów klasy podległej, której jego teoria miała służyć. W przeciwieństwie do kultury masowej żadna z tych koncepcji nie usiłowała „sprzedać” ludziom sposobu życia, który jest im narzucany i do którego nieświadomie czują wstręt, chociaż oficjalnie mu przyklaskują. Teoria społeczeństwa dostarczyła krytycznej analizy rzeczywistości, która zasięgiem swym obejmowała także opaczną świadomość samych robotników. Jednak w warunkach nowoczesnego industrializmu nawet teoria polityczna jest skażona apologetyczną tendencją kultury totalnej.
Nie oznacza to, że pożądany byłby powrót do dawnych form. Tego zegara nie da się cofnąć, tak jak nie można odwrócić procesu rozwojowego ani nawet odrzucić w teorii. Zadaniem mas dzisiaj nie jest trzymanie się tradycyjnego modelu partii, lecz rozpoznanie monopolistycznej struktury, która przeniknęła do ich własnych organizacji i świadomości jednostek, oraz stawienie jej oporu. W dziewiętnastowiecznym wyobrażeniu rozumnego społeczeństwa przyszłości akcent spoczywał na planowaniu, organizacji i centralizacji systemu, natomiast kryzysowa sytuacja indywiduum odgrywała mniejszą rolę. Parlamentarne partie robotnicze, które same stanowiły produkt liberalizmu, demaskowały liberalistyczną irracjonalność i domagały się planowej gospodarki socjalistycznej, przeciwstawiając ją anarchistycznemu kapitalizmowi. Wstawiały się za społeczną organizacją i centralizacją jako postulatami rozumu w epoce nierozumu. W obecnej fazie industrializmu ujawniła się jednak inna strona racjonalności, coraz bardziej tłumiona - rola non-konformistycznego krytycznego myślenia w kształtowaniu życia społecznego, spontaniczności indywidualnego podmiotu, jego niezgody na gotowe wzorce zachowań. Z jednej strony świat jest wciąż rozbity na wrogie ugrupowania, na ekonomiczne i polityczne bloki. W takiej sytuacji niezbędne są organizacja i centralizacja, które z punktu widzenia rozumu reprezentują element ogólności. Z drugiej strony człowiek od wczesnego dzieciństwa jest tak mocno uwikłany w związki, ugrupowania i organizacje, że indywidualność, to znaczy element szczegółowości z punktu widzenia rozumu, zostaje bez reszty stłumiona i wchłonięta. Dotyczy to zarówno robotników, jak i przedsiębiorców. W XIX wieku proletariat był jeszcze dość amorficzny, więc chociaż składał się z różnych grup narodowych, z robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych, zatrudnionych i bezrobotnych, jego interesy mogły skrystalizować się w jednolitych wyobrażeniach ekonomicznych i społecznych. Bezkształtność zależnej ludności i jej historyczny korelat - tendencja do teoretycznego myślenia stanowiły przeciwieństwo pragmatycznego nastawienia kadry przywódczej. Awans robotników, przejście od pasywności do aktywnej roli w procesie kapitalistycznym, został okupiony ich integracją z systemem.
Ten sam proces, który w rzeczywistości i w ideologii wyniósł pracę do ekonomicznego podmiotu, uczynił robotnika, będącego już przedmiotem w przemyśle, przedmiotem w organizacji robotniczej. Nabierając realizmu i trzeźwości, ideologia okazała się jeszcze bardziej sprzeczna z rzeczywistością, jeszcze bardziej absurdalna. Podczas gdy masom zdaje się, że są kowalem swego losu, dla przywódców są przedmiotem. Wszystko, co osiągają proletariaccy przywódcy, przynosi naturalnie robotnikom pewne korzyści, przynajmniej doraźne. Neoliberałowie, którzy zwalczają politykę związkową, są entuzjastami anachronicznego romantyzmu i ich posunięcia w obrębie nauk ekonomicznych są bardziej niebezpieczne niż wysiłki filozoficzne, jakie podejmują. Fakt, iż związki zawodowe z organizacyjnego punktu widzenia to monopoliści, nie oznacza, że ich członkowie - abstrahując od proletariackiej arystokracji - są monopolistami. Fakt ten oznacza, że przywódcy kontrolują podaż pracy, tak jak dyrektorzy wielkich spółek kontrolują surowce, maszyny i inne czynniki produkcji. Przywódcy robotniczy są menedżerami klasy robotniczej, manipulują nią robią jej reklamę i usiłują jak najwyżej podbić jej cenę. Jednocześnie ich władza społeczna i ekonomiczna, ich pozycja i dochody, które znacznie górują nad pozycją i dochodami szeregowego robotnika, zależą od systemu przemysłowego.
To, że organizacja pracy jest uznawana za biznes, jak każde inne przedsięwzięcie nastawione na zysk, dopełnia proces urzeczowie-nia człowieka. Siła robocza robotnika jest nie tylko kupowana przez