90 E. Cassirer - O teorii względności Einsteina
będziemy mogli zapytać o koincydencję zdarzeń i spróbować ustalić ją za pomocą specjalnych metod pomiaru.
Ogólnie fizyka od początku widzi siebie i swe podstawowe problemy umiejscowione pomiędzy dwoma, uznanymi przez nią królestwami, pomiędzy którymi pośredniczy, nie zadając dalszych pytań o ich „źródło”. Z jednej strony stoi różnorodność danych zmysłowych, z drugiej zaś różnorodność czystych funkcji formy i porządku (Form- urtd Ordnungfunk-tionen). Fizyka jako nauka empiryczna jest w równej mierze przywiązana do treści „materialnej”, której dostarcza jej percepcja zmysłowa, jak i do tych formalnych zasad, w których wyrażają się uniwersalne warunki „możliwości doświadczenia”. Nie „wynalazła” ona i nie wydedukowała ani jednych, ani drugich - tak ogółu treści empirycznych jak ogółu charakterystycznych dla przyrodoznawstwa form myślenia - lecz jej zadanie polega na postępującym odnoszeniu królestwa „form” do danych empirycznej obserwacji i odwrotnie, tych drugich do tych pierwszych. W ten sposób zmysłowa różnorodność w coraz większym stopniu traci swój „przypadkowy” antropomorficzny charakter i przyjmuje piętno myśli, piętno systematycznej jedności formalnej. Przy czym forma przedstawiając aktywny, kształtujący i właściwie stwórczy moment, nie może być pojmowana jako sztywna, lecz jako żywa i zmienna. Myśl w coraz większym stopniu pojmuje, że forma w swym szczególnym charakterze nie może być jej dana za jednym zamachem, lecz że istnienie form przejawia się jej tylko w ich stawaniu się oraz w prawach tego stawania. Historia fizyki nie jawi się zatem jako historia odkrywania prostych szeregów „faktów”, lecz odkrywania coraz nowszych i bardziej specjalnych sposobów myślenia (Denkmittel). Jednak w każdej zmianie tych sposobów potwierdza się w sposób oczywisty jedność owych metodycznych zasad, na której opiera się sam sposób pytania o te zasady. W systemie tych zasad, przestrzeń i czas zajmują swe stałe m i e j s c e, chociaż nie są pojmowane na sposób stałych rzeczy czy treści przedstawień. Starożytni wierzyli, że przestrzenno-czasową jedność bytu posiadają bezpośrednio w przedstawieniach. Dla Parmenidesa i w zasadzie dla całego starożytnego świata, byt był „do kuli pięknie zaokrąglonej w swej masie podobny” 1. Wraz z reformą Kopernika, pewność tego posiadania prysła raz na zawsze. Nowożytna nauka wie, że określony przestrzenno-czasowy porządek zjawisk istniej e dla poznania tylko o tyle, o ile poznanie w swym rozwoju go ustanowi, i że jedyny sposób takiego ustanowienia opiera się na naukowym pojęciu prawa. Jednak problem tego rodzaju ogólnej orientacji wciąż jest dla myśli ważny i staje się tym bardziej natarczywy, im bardziej myśl staje się świadoma jego nierozwiązywalności. Właśnie z tego powodu, że jedność przestrzeni i czasu zdaje się wiecznie wymykać naszemu poznaniu empirycznemu, wszelkim naszym empirycznym pomiarom, myśl pojmuje, że musi jej wiecznie poszukiwać i że musi w tym celu korzystać z coraz nowszych i dokładniejszych narzędzi. Zasługą teorii względności jest nie tylko wykazanie tego w nowy sposób, lecz także ustanowienie w podstawowym twierdzeniu o kowariantności powszechnych praw przyrody względem wszelkich, dowolnych zmiennych zasady, zasady, dzięki której myśl może sama z siebie opanować wywołaną przez samą siebie względność.
W dokonanej przez teorię względności analizie pomiarów przestrzennych i czasowych, da się szczegółowo prześledzić tę podstawową relację. Analiza ta nie wychodzi od przyjęcia pojęcia „równoczesności” dwóch procesów jako zrozumiałego samego przez się, bezpośrednio znanego i danego, lecz od żądania wyjaśnienia go - wyjaśnienia, które jako wyjaśnienie z punktu widzenia fizyki, nie może polegać na ogólnych pojęciowych definicjach, lecz jedynie na wskazaniu konkretnej metody pomiaru, za pomocą której „równoczesność” może być empirycznie wykazana. Równoczesność takich procesów, które zachodzą praktycznie w „tym samym” punkcie przestrzeni bądź w bezpośrednim przestrzennym sąsiedztwie, musi być najpierw założona; przyjmujemy, jak wyjaśnia Einstein, możliwość stwierdzenia „równoczesności” zdarzeń, które są w bezpośrednim przestrzennym sąsiedztwie, lub ściślej, dla zdarzeń w bezpośrednim sąsiedztwie przestrzenno-czasowym (koincydencji), nie definiując tego fundamentalnego pojęcia (17, § 3). W istocie uciekanie się do pośrednictwa fizycznej metody pomiaru nie wydaje się tu ani wskazane, ani możliwe; bowiem każde takie pośrednictwo zawsze zakładałoby możliwość przeprowadzenia czasowego uporządkowania różnych zdarzeń, zatem, na przykład: ustalenia „równoczesności” określonego zdarzenia z jakąś pozycją wskazówek znajdującego się w „tym samym” miejscu zegara. Właściwy problem teorii względności zaczyna się dopiero wtedy, gdy nie chodzi o wzajemne czasowe powiązanie zdarzeń przestrzennie sąsiadujących, lecz zdarzeń przestrzennie oddalonych. Jeżeli przyjmiemy, że dla dwóch punktów w przestrzeni A i B jest ustalona pewna „czasoprzestrzeń”, wówczas mamy tylko jakiś „A-czas” i „B-czas”, ale nie czas wspólny
[Przyp. tłum.] DieJs-Kranz, 28 B 8, w, 42-44; przeł. M. Wesoły.