228 Sens bycia
a Ty, tematyzacja Ty lub doświadczenie Ty. „Ty” nie jest „obiektywizacją”, poprzez którą unikalibyśmy tylko reifi-kacji drugiego człowieka. Spotkanie, czyli bliskość albo relacja społeczna, nie należy do tego samego porządku co doświadczenie.
Ale w mowie dialogu, kiedy Ja zwraca się do Ty, tworzy się nad-zwyczajne i bezpośrednie przejście, silniejsze niż jakikolwiek związek idealny i niż jakakolwiek synteza dokonana przez J a m y ś 1 ę, które chce zrównać się [z rzeczami] i zrozumieć. Przejście tam, gdzie nie ma już możliwego przejścia. Właśnie dlatego, że Ty jest absolutnie inne od Ja, nawiązuje się między nimi dialog. Na tym chyba polega paradoksalne przesłanie całej filozofii dialogu, czyli definiowanie ducha przez transcendencję, to znaczy przez relację społeczną, przez bezpośrednią relację z Innym. Jest to relacja różna od wszystkich związków, jakie zachodzą wewnątrz świata, gdzie myśl jako wiedza myśli na swoją miarę, gdzie percepcja i koncepcja chwytają to, co dane, i przywłaszczają je sobie, znajdując w nim zaspokojenie. Dla Bubera jest to jedyna właściwa Relacja (la Relatioń), ta, która była „na początku”. Język pojawia się w niej nie po to, by wyrazić stany świadomości, lecz jest nieporównywalnym z niczym duchowym wydarzaniem się transcendencji i relacji społecznej, do którego odsyła każda próba wyrazu - każda chęć zakomunikowania jakiejś myślanej treści. Franz Rosenzweig rozumie to jako Objawienie w najwyższym, religijnym sensie słowa, które znaczy dla niego ustanawianie relacji między oddzielonymi elementami absolutu, nie poddającymi się syntezie i łączeniu w całość, opornymi wobec wszelkiej koniunkcji, która pozbawia je - jak w filozofii idealistycznej - samego ich życia.
Można się zasadnie zastanawiać, czy wewnętrzna rozmowa cogito nie jest pochodną rozmowy z Innym; czy symbolizm językowy, jakiego używa dusza „rozmawiająca z sobą samą”, nie zakłada dialogu z rozmówcą innym niż ona sama; czy samo pojawienie się spontanicznego zrywu myśli zastanawiającej się nad sobą i dialektyczne koleje rozumowania, w którym moja myśl oddziela się od siebie i znowu się ze sobą łączy, jakby była inna od samej siebie, nie świadczą o istnieniu źródłowego i uprzedniego dialogu, czy zatem sama wiedza i wszelka świadomość nie ma początku w języku. Nawet jeżeli sam dialog kończy się samowiedzą - o czym świadczą przynajmniej strony, jakie poświęcają mu filozofowie - jest to odkrycie refleksji. Ale refleksja, o ile jest zawieszeniem spontaniczności życia, zakłada już kwestionowanie go przez Innego, to zaś nie byłoby możliwe bez uprzedniego dialogu, bez spotkania drugiego człowieka.
W ten sposób jedności samowiedzy, która jest równa sobie samej, gdy dorównuje światu, zostaje przeciwstawione spotkanie w dialogu, który jest myśleniem wykraczającym poza świat. Radykalna różnica między Ja i Ty, postawionymi w relacji dialogu, dzięki której dochodzi do ich spotkania, nie oznacza po prostu porażki, na jaką skazane jest ich wzajemne poznanie, niemożności ich syntezy, koincydencji i identyfikacji, ale zakłada też nadmierność (Je surpluś) lub lepszość (Je mieux) czegoś, co wykracza poza bycie sobą, nadmierność i lepszość bliskości wobec bliźniego, która jest „lepsza” niż pokrywanie się ze sobą -pomimo albo właśnie z powodu dzielącej nas różnicy. Dialog nadaje sens czemuś, co „większe” lub „lepsze” nie za sprawą jakiegoś nadnaturalnego głosu, który miałby się włączać do rozmowy, i nie w wyniku przesądu. „Więcej” lub „lepiej” to niezasłużony dar, czyli łaska wychodzenia Innego na moje spotkanie, o której mówi Buber. Ale nadmierność braterstwa może wykraczać poza satysfak-c j e, jakich jeszcze oczekujemy od otrzymywanych, nawet niezasłużonych darów! Filozofowie dialogu nie zawsze o tym mówią, choć jest to z pewnością podstawowa idea, jaką ich filozofia umożliwia. Dialog jest nie-obojętnością j a na t y, bez-inter-e&se-ownym1 uczuciem, które może się wprawdzie zdegenerować i stać się nienawiścią, ale które jest szansą na to, co należy - może z zachowaniem ostrożności - nazywać miłością i podobieństwem miłości. Mówiąc to, nie dajemy się zwodzić moralności, to znaczy nie
Zob. przypis tłumacza s. 56.