898
DOCHÓD
Dokładne kryterjum zdobylibyśmy dopiero, gdyby były ogrody-przedsiębiorstwa, prowadzone pod kątem widzenia zysku, któreby pobierały odpowiednie opłaty za zwiedzanie i oglądanie kwiatów. Tak samo moglibyśmy ocenić dochód, płynący z posiadanych dzieł sztuki, kapitalizując opłaty, pobierane przez „przedsiębiorstwa-galerje". Sporadycznie trafiające się takie opłaty w prywatnych ogrodach, czy galerj ach, nie są miarodajne, bo nie mają na celu oprocentowania kapitału. Podobne instytucje publiczne rządcą się tern bardziej niegospo-darczemi kryterjami. Musimy zrezygnować z precyzyjnej oceny tych składników dochodu, choć wiemy, że odbijają się one na zwiększeniu konsumcji innych dóbr, zwalniając niejako ich właścicieli od kosztów, związanych z innemi sposobami zaspakajania potrzeb estetycznych, jak podróże, teatr i t. p. Pewien szacunek zgrubsza możemy przeprowadzić pośrednio, uznając ów dochód-konsumcję za ekwiwalent procentu od kapitału, którego wartość równa jest wartości trwałego dobra konsumcyjnego. Zupełnie błędną byłaby natomiast metoda oceny dochodu na podstawie kosztów produkcji trwałego dobra konsumcyjnego.
Inne zagadnienia wiążą się z takiemi dobrami jak szosy albo uregulowane rzeki, które niewątpliwie mogą przynosić pewien dochód, jakkolwiek korzystanie z nich jest z reguły nieodpłatne. Traktując je jako środki produkcji, znajdziemy płynące z nich dochody w podwyższeniu rentowności tych warsztatów produkcji, których koszta obniżyły się dzięki zbudowaniu szos lub uregulowaniu rzek.
Te zagadnienia prowadzą nas do problemu świadczeń gospodarki publicznej wo-góle, której zasadniczą cechą jest to, że jest tylko ogólnie odpłatna. Służba bezpieczeństwa, oświata, higjena i t. p. podnosić mogą niewątpliwie dochód społeczny, ale tak samo jak we wszystkich innych wypadkach życia gospodarczego ich rzeczywista dochodowość zależy od ich ilościowego stosunku do potrzeb, (nawet szosy czy regulacje rzek nie stanowią wyjątku). W gospodarce wymiennej opłacalność mierzy się ceną uzyskiwaną na rynku. Ona także ustala rozmiary podaży. Tego kryterjum brak przy wspomnianych świadczeniach i dlatego nie mamy sposobu dokładniejszego obliczenia ich dochodowości. Niewątpliwym, a popełnianym niekiedy błędem jest doliczanie tych świadczeń do dochodu społecznego na podstawie kosztów, ponoszonych przez społeczeństwo dla utrzymania gospodarki publicznej. Na tej drodze łatwo dojść do absurdalnego wniosku, że im większe budżety ciał gospodarki publicznej, tern większy dochód społeczeństwa.
Pożytki z dóbr konsumcyjnych trwałych oraz nieodpłatne świadczenia publiczne to dwie najmniej uchwytne pozycje w dochodzie społecznym. Te same lub analogiczne użyteczności dają się ocenić, jeżeli występują jako świadczenia przedsiębiorczości prywatnej. Mieszkanie umeblowane antykami i ozdobione obrazami można wynająć za wyższy czynsz. Dom czynszowy może korzystać z renty wskutek pięknego położenia. Włochy (w Polsce Kraków) lub Szwajcarja (w Polsce Zakopane) realizują pieniężnie część nadwyżki dochodu, płynącego z konsumcji dzieł sztuki w jednym, a piękności przyrody w drugim wypadku. Dochód napływa do tych krajów lub miejscowości w postaci zarobków netto na turystyce. Trzeba oczywiście pamiętać, że korzyści z turystyki, to tylko netto z zarobków. Koszta społeczne to to, co przybysze konsumują. Korzyści mają oczywiście mało wspólnego z „przywożeniem z zagranicy pieniędzy", jak to sobie popularnie tłumaczy gazeciarska opinja.
Te ruchy ludności wynikają stąd, że za ten sam dochód pieniężny mieszkaniec Włoch czy Krakowa, Szwajcarji czy Zakopanego, uzyskuje lepsze zaspokojenie potrzeb, to jest większy dochód rzeczywisty od mieszkańca krajów czy miejscowości nie zaspakających potrzeb estetycznych.
Przy założeniu idealnej wolnej konkurencji i zupełnej ruchliwości ludności ta różnica musiałaby być zniwelowana dzięki przenoszeniu się ludności z jednych krajów, lub miejscowości do drugich. To podnosiłoby koszt utrzymania, a obniżałoby możliwości zarobkowe w miejscowościach, przynoszących ów nieuchwytny dochód, do tego stopnia, przy którym wymienione nadwyżki dochodu musiałyby zaniknąć.
Wspomniane wypadki, w których czy to usługi osobiste, czy najem mieszkania są wyżej opłacane w jednych miejscowościach niż w drugich, są właśnie wyrazem tej tendencji. Analogicznie należy traktować łatwiej uchwytne rachunkowo różnice klimatu i „bogactw naturalnych". Ten sam dochód pieniężny Polaka i Włocha nie przedstawia