380
POLSKA
między trzy państwa zaborcze. Oświecenie całego społeczeństwa może również rozbudzić bardzo dotąd niewielki tylko zmysł oszczędnościowy mas ludowych, pokonać przerażającą wprost przestępczość ogółu, największą jaką zna współczesna Europa, stłumić tak szkodliwy dla życia gospodarczego nadmierny kult cudzoziemczyzny, a także przeistoczyć strukturę zawodową ludności dotąd bardzo prymitywną i utrudniającą postęp ekonomiczny. Narazie według obliczeń z 1931 żyje w państwie ciągle jeszcze obok 60,9%' rolników tylko 19,2fo ludności utrzymującej się z górnictwa i przemysłu, 5,7% z handlu, 3,6% z komunikacji, 2,9% ze służby publicznej, a 7,7^ z innych zajęć. Polska przedstawia zatem co do zajęć ludności kraj typowo wschodnio-europejski, w którym przemysłowi i handlowi oddaje się stosunkowo niewielka tylko część ludności, całkiem inaczej jak w państwach zachodnich. Ta jednostronność zajęć uderza szczególnie w województwach wschodnich. W Nowogródzkiem rolników mamy aż 83,1% ogółu ludności, na Polesiu 81,3%, w Tarnopolskiem 80,1% a na Wołyniu 80,0%. Poza przemysłowym Śląskiem, najmniej osób zajętych w rolnictwie wykazuje, posiadające największą produkcję rolniczą, województwo poznańskie (48,6%), a obok niego łódzkie (49,1%). Z handlu i przemysłu najwięcej ludzi poza Śląskiem żyje w Warszawie, bo aż 62,4% ogółu mieszkańców, następnie w woj. łódzkiem (39,1%), w woj. kieleckiem (32,5%), w woj. poznań-skiem (28,3%), w warszawskiem (26,4%) i w krakowskiem (24,4%). Przemysłowi i handlowi oddaje się najmniej ludności w woj. nowogródzkiem (9,9%) i na Polesiu (10,9^).
Omawiana koncentracja rolników na wschodzie państwa nie może być w żadnej mierze przypisywana ani właściwościom tamtejszych gleb, które z wyjątkiem Podola i części Wołynia wszędzie prawie są liche lub bardzo liche, ani też jakiemuś szczególnie rolnictwu sprzyjającemu klimatowi tych stron. Wprost przeciwnie. Protegowany klimatycznie jest zachód Polski.
4. Klimat, rzeźba terenu, budowa geologiczna i hydrograf ja. Ku wschodowi klimat w Polsce wyraźnie staje się coraz to ostrzejszy, a okres wegetacji coraz to krótszy. Całość bowiem stosunków klimatycznych ziem polskich przedstawia się jako funkcja wiatrów zachodniego i wschodniego (wraz z sąsiedniemi kierunkami kompasu), przyczem frekwencja tych prądów powietrznych stoi w ścisłym związku z położeniem barometrycznych zniżek i zwyżek na półkuli północnej i ich zmianami stosownie do pory roku. Dwa zaś szczególnie obszary wywierają przemożny wpływ na ustalanie się i przesuwanie owych zniżek i zwyżek, a tem samem na klimat polski, a mianowicie: ocean Atlantycki na zachodzie, a masa lądowa eurazyjska na wschodzie. Ocean, bliższy zachodniej Polsce, wywiera na otoczenie wpływ łagodzący, obszary zaś lądowe, z któremi tak bezpośrednio łączy się wschód Polski, zaostrzający. Najcieplejszych przeto punktów ziemi polskiej w czasie zimowym trzeba szukać na wybrzeżu bałtyckiem, najzimniejszych znowu na wschodzie, odsuniętym od wpływów morskich. W lecie jest wprost przeciwnie. Najmniej nagrzewa się zachód Polski, a najwięcej jej wschód, co jednak tylko w części wychodzi na pożytek miejscowego rolnictwa, bo czynnikiem jeszcze bardziej w tym względzie decydującym, jest trwanie okresu wegetacyjnego. Na zachodzie i w centrum Polski wynosi on 210—215 dni, gdy u wschodnich jej granic już tylko 185—190, a zatem blisko o miesiąc krócej. Tylko wahania absolutne temperatury w klimacie ziem polskich wynoszą wszędzie mniej więcej 75°. Wogóle w wartościach krańcowych termicznych na całym obszarze naszego państwa, zamkniętym między izotermami rocznemi 50 C na północy, a 8° C na południu, panuje ogromna monotonja, co w ostatnich czasach potwierdziła np. surowa zima z 1929, kiedy te same temperatury, poniżej — 40° C obserwowano pod Wilnem i w dolinach karpackich, lub łagodna zima z 1936, która, obejmując terytorjum prawie całego państwa, tak bardzo swoją lekkością dała się we znaki szczególnie Polesiu, uniemożliwiając tam sprzęt siana, dokonywany przeważnie po lodzie, a co zatem idzie, sprowadzając wielką miejscową klęskę gospodarczą. Podobnie było i w lecie 1930, gdy na całej przestrzeni ziem polskich wystąpiły zrazu niebywałe, długotrwałe upały, a potem chłody. Zresztą owa monotonja nie tyczy się samej tylko temperatury, gdyż panuje ona i w zakresie innych zjawisk klimatycznych, nadewszystko zaś opadów,