księżniczka Eleonora, spojrzawszy na wiek i rozwiązłym życiem zoraną twarz ex-kardynała, taki powzięła do niego wstręt, iż mimo przełożeń spowiednika swego, ani jednego dnia żyć z nim nie chciała; a Franciszek-Marya, mniej jeszcze tćm dotknięty niż żalem postradanych swych kardynalskich dostatków, zachorował, i 1711 roku umarł.
We dwa lata potćm, Ferdynand, starszy wielkiego księcia syn, z umysłem ęiężką choroba osłabionym, także skończył, a Jan po-dobnąż groził śmiercią.
Kozmus nie wiedząc co począć, zapisał najprzód wielkie księ-ztwo ukochanej swej córce Annie, która lubo od Gastona starsza, miała go wedle wszelkiego podobieństwa przeżyć. Lecz gdy ta, już wdowa i dość podeszłego weku, była także bezdzietną, a środek ten nie rozwiązywał bynajmniej dalszych kraju przeznaczeni, wielki książę zaczął przemyślać nad zwróceniem mu dawnych republikańskich swobód.
Strawiwszy młode lata w zasadach największego despotyzmu, gdy tak na starość Kozmus III hberalnemi bawił się marzeniami, nowe wypadki raptownie im położyły koniec.
Dziwnym okoliczności zbiegiem, dwie razem w północnych Włoszech gasły panujące domy: Farnezów i Medyceuszów. Pre-tensye o ich spadek długie mogły ściągnąć zamieszanie i wojny. Europa zwróciła na to uwagę; a Austrya, Francya, Holandya > Anglia, podawszy sobie rękę, arbitralnie rzecz rozsądzili.
W skutek tych poczwórnego związku układów, Anna została usuniętą, a Toskania i Parma hiszpańskiemu infantowi przyznaną.
Traktat ten, ogłoszony w Londynie 1718 roku, najżwawsze sprawił w wielkim księciu oburzenie. Odpychając go, juko niecny 1 nieprawy, po wszystkich przeciw nieipu protestował dworach, 1 odgrażał się zbrojną go odpierać ręką. Lecz nic nie pomogło.
W pięć lat potem, 1723 roku, gdy ośmdziesiątlefni Kozmus umarł, połączone potenoye zadecydowały, iż niewarto biednemu Gastonowi nowej czynić krzywdy, i jakby rodzajem dożywocia, zostawiły mu dziedziczne jego państwo.
Gaston, długićra nieszczęściem i chorobą przyciśniony, nietyl-k° z obojętnością, lecz prawie z niechęcią do rządów przystąpił.
Alpy. Tom I, 26