33
to cudowny obraz największą dnia tego cześć odbiera, jeaioto jest święto. Od samego świtu, ujrzysz tam tysiące ładnych twarzy z czarownemi oczy, wszystkie u stóp kapliczki do ziemi schylone, korzące się świętobliwie. Ujrzysz tam najrozmaitsze kostiumy, z tych okolic gdzie jeszcze cywilizacji nie zatarła ich ręka. Procida wiernie dotąd zachowała strój grecki, bo ostatnie Greków osady na tę schroniły się wyspę. Jestto rodzaj długiej, bogato zahaflowanej sukmanj, z przodu otwartćj i z odwinięte mi u dołu polami, zpod których gorsecik * fartuch widzićć się dają. Na głowie zawiązują chustki, tak jak nasze wlościanki W Sorrento, warkocz tak nizko zebrany iż na szyi leży, diugąjak w Rzymie przepinany bywa szpilką. W Ischii, splecione włosy dokoła głowę opasują, i sześciu łub o-miu są świecącemi przytwierdzone szpilkami, a te wysoko stercząc, jakby rodzaj aureoli tworzą. W Kalabryi są jeszcze albańskie rod/jry, których strój swem bogactwem wszystkie inne zaciera.
Rozmeitość tych kostiumów, jak i rysy tych co je noszą, przypomni ci, Antosiu, smutną kraju hisloryą, co przez tyle rąk, pod tylu obcemi jęczał panj. Odgadniesz w nich i Noim.mdów plemię, jasną lub rudą odznaczające się głową; częściej napotkasz jaskrawy, afrykański, saraceńskiego potomstwa wzrok, lub nieco przjmdlone greckiego pochodzenia wschodnie spojrzenie, które przypomni ci naszych Izraelitów wyraz.
Cała ta ludność, po rannćm przed kapliczką nabożeństwie, spieszy do Vi.Ua Reale, tego pięknego ogrodu, o którym ci mówiłam.
Ogród królewski, nazwany publicznym, nie dla wszelkiego rodzaju publiczności zwykle otwarty bywa. Pospólstwo dnia tego wyłącznie, ma do niego przystęp, i całkiem tiż go zapełnia. W całej jego tak znacznćj, jak ci mówiłam, długości, za żelazną kratą co go od Chiai dzieli, wszystkie strojne dziewczęta od rana się mieszczą, wszystkie oczy na ulicę zwrócone, bo nią ma królewski orszak przejeżdżać. Gdzieniegdzie zobarzysz tam i jakiegoś pielgrzyma, w dużej pelerynie muszlami i obrazkami obwieszonej dokoła, z szerokim, na plecach wiszącym kapeluszem i kijem w ręku, co z dalekich stron, cudownemu obrazowi cześć Alpy. Tom III. 5