i 00
Przyrzekłam tóż wszystko czego żądała, a dowiedziawszy się (ak mam z tą paczką postąpić, na przypadek gdybym Edwarda nic znalazła w Rzymie, spiesznie ją pożegnałam. Chora czując się bardzo zmęczoną, nie zatrzymywała mię; jednak nie (mściła mej ręki aż jój obiecałam, że wszystkie odczytam listy, a po odczytaniu jeszcze raz ją odwiedzę.
Wróciwszy do siebie, niepodobna mi było oderwać myśli od nieszczęśLwćj Andzoliny. Jćj spojrzenie jeszcze mię paliło; każde jój słowo, któremu wyraz twarzy, głosu, i zwroty języka, nieda-jące się na inny w równej sile przełożyć, nowej dodawały siły, wszystkoto w uszach i w duszy rm brzmiało.
Na drugi dzień zabrałam się do odczytania listów, a było ich wiele. Wszystkie nosiły ślady łez i częstego przeglądu. Z nich się dowiedziałam, że ta miłość Edwarda z wdzięczność się zrodziła. On był bardzo chory i osierocony w Pizie; ona go nie znając, i f.ylko dlatego, że obok nićj mieszkał i cierpiał, zaczęła do-zierać. Póiniój i poświęceniem matki lub siostry (bo jeszcze mu czóm innóm nie była), z narażeniem własnego zdrowia, a gdy mu pieniędzy zabrakio, własnym kosztem całą jego prowadziła kuracyą. Najdawniejsze z tych listów noszą datę Luki, gdzie także jój staraniem dl używania wód tamecznych pojechał. W nich często powtarza iż jej życie winien, że podwójnie go wskrzesiła, wracając go do dawnego, a dla serca nowy przed mm otwierając świat, świat nieznanych mu przedtem uczuć, nieskończonej miłości. Żałowałam mocno iż jednego z nich, gdzie poetycznie opisuje jak przez noc całą, i gdy ta miału być zdaniem lekarzy ostatnią, zwieszona nad łóżkiem jego, każdego czatowała ruchu, spojrzenia, każdy oddech jego w swoje chwytała piersi—żałowałam, mówię, *ż mu go nie posłała, gdy w tejże Pizie, także chorą, bez, przytomności umysiu i samą odjechał, by za Egeryą do Rzymu pogonić.
Druga serya tych listów była z Florencyi, gdzie dla odwiedzenia krewnjch, tamtędy przejeżdżających, Edward pojechał. Między jednych a drugich datą jest blizko reku, i tćż spostrzegać się to w odmiennym itfh tle daje. Pićrwsza na wulkanu łunie, drugie na zachodzącego słońca bledniejącym odblasku pisane.