112
swemi intrygami. Codzień nowych żądała prezentów, jakichby cały już Neapol mógł zaledwo dostarczyć: w końcu pieniędzy, to na jedwabne kołdry do wyprawy Kondżetty, która kiedyś miała iść za mąż, to na chirurgiczne instrumenta dla Xawerego, który kiedyś miał być doktorem, a to wszystko tajemnie przed ojcem, który kassę całą w swych trzymał rekach! Słowem, opędzić się niepodobna było od tych próśb, tak żwawo, tak gorąco i natarczywie wymaganych, iż odmówienie zdawało się okrucieństwem, i istotnie tćż sprowadzało płacz, mdłości, spazmy i krwi puszczanie.
To wszystko zważywszy, prędzej opuściłam me lube ustronie, niż sobie zamierzałam zrazu. Po trzymiesięcznym miłym i cichym pobycie, pożegnałam urocze Sorrento i przeniosłam się do Neapolu, zkąd zwiedzanie okolic mnićj doznaje trudności. Kilka już promieni kolei żelaznych się tam zbiega, a te ciągle się wyciągają dalój. Do Salerny już także połowę drogi parą polecićć można. A jednak złe moje zdrowia, i tysiąc małych przeszkód tak się skrzyżowały przedemną, iż bardzo nieprędko, bo aż w połowie grudnia wybrać się tam zdołałam.
Dzień był jednak piękny, ale pogoda niestała. Do Salerny ze zmrokiem już pojechaliśmy, a następnego ranka niebo miało nam wskazać dalszćj kampanii plan. Pięknego słońca promienie mieliśmy na popłynięcie do Amalii użyć (bo ziemią z Salerno je-szczeby trzeba przez godzin trzy na mule się utrząść), pogodę na-pół pewną do ruin Pestum, chmury lub dćszcz do zwiedzania wnętrznych Salerny kościołów i grobów.
Słońce nas nie zawiodło. Tak nam czternastego grudnia zaświeciło. jak u nas w połowie czerwca świecić tylko zwykło. Łódek i rybaków brzeg zawsze pełen. Jeszcześmy nie wypili kawy, kiedy już wszystko do naszćj żeglugi (wprawdzie bez żagli) gotowe było.
Morze jak niebo, wszystko nam dopisało. Uśpione fale lekko nas kołysały tylko, i dobrze się stało, gdyż wkrótce się pokazało, że łódki nasze w tak złym były stanie, iż na pół drogi musieliśmy je zmieniać. Szczęściem że brzeg zasiany ryhackiemi