9
z polężnemi bohntery swemi, jnk drobność naszego i nędza, wszystko się równa, wszystko odrazu obraca się w nic; a nasza próżność, w porównaniu z niemi mocno poprzednio upokorzona, w riowćm i wzniosłćm uczuciu łagodzącą znajduje osłodę.
Jak tćż w Furum zdało nam się pod każdą kolumną cień szyderczego dla siebie napotykać uśmiechu, tak teraz, z wyższego stanowiska spojrzawszy, wypłacamy się politowaniem za ich tak znikomą dumę; a z gruzów złotych pałaców, gdzieśmy przybyli dla podziwiania wielkości Ich panów, dla odgadywany ich olbrzymiej potęg i słowy, unosim uczucie ich marności, uczucie jednćj tylko rzetelnój wielkości i chwały..... chwały i wielkości Boga.
Naówczas ten Rzym pogański, co cię tak zrazu swą wspaniałością zdumiał, raptownie traci swe uroki. Dusza potrzebująca współczucia, innego w nim szuka blasku; pociesza się widokiem tych gruzów, ale już w nich widzi tylko świadków wyższościi vvła-dzy wiary, co pokornie wpośród nich wzrosła, cozpod dumnych gmachów, z pieczar ich i więzień, nad nich swe wzniosła czoło, a obaliwszy posągi i bożyszcza, swój na nich postawiła krzyż.
Opuszczasz tuż drogę świętą (la Via Sacra), któraby cię z Forum do Kolosseum zawiodła; nie patrzysz na reszty świątyni Wenusa i Romu, co naprzeciw kolosu, na wzgórzu stercząc, dwie piękne jeszcze przedstawiają oku cele; pomijasz naprędce trzy duże aikady świątyni Pokoju fTempio dclla Pace), r.ajJa-lej zostawiasz panthcon, obeliski, fontanny, kolumny i tysiąc innych złomów, pełnych wspomnień, poezyi i kunsztownych skarbów, ho uwaga mimowolnie na kościelne zwraca się kopuły, bo nowy Rzj tn głuszy w sercu starego Rzymu głos.
Lecz wyszedłszy z pałacu cezarów, zmierzywszy choć nawiasowo okiem pyszne Fulosseum reszty, wszystko sie wy aje tak małe! tak nikczemne!.... Tamto było dla ludzi, dla ich rozrywki lub pychy wzniesione, czemuż dla czci Boga nie zdołano cos sto, tysiąc razy wspanialszego zbudować ?...
2
I to powtarzając, wyobraźnia buduje sobie jakiś tantestyczny kolos, oparty o ziem.ę, zakończony w niebie, niepojętych wymiarów, urojonych pięknos-u, którego typu nigdy się me widz.ało, a zobaczyć we śnie chyba zostaje nadzieja!
Alpy. Tom II.