55
wspomnieć, iż wszystkie znaczniejszo rodziny miały po kościołach grobowe swe kaplice, a każda jedna nad drugą przepychem celować chciała. Z kilku dotąd jeszcze pozostałych, dwie mianowicie na szczególniejszą zasługują uwagę: rodziny Borghesów w bazylice St. Maria Maggiore, i Corsynich u Sgo Jana laterańskiego. Obie złotem i klejnotami zasute; a ostatnia ma wswćj piwnicy, piękną gruppę z jednej bryły marmuru białego, Berninie-go dłuta, wyobrażającą to, co we Włoszech nie wiem czemu zowią la pieta, (pobożność), tojest Maryą nad synem z krzyża zdję-tyiH plączącą.
Inne grobowe kaplice, pod teraźniejszego ubóstwa kurzem, dawnego przepychu dochowują jeszcze ozdoby i herby; a gdy daleko łatwiej stracić majątek niż dumę, dziedzice ich tam jeszcze każą swe popioły składać, jeśli nie dla potomności, to przynaj-mnićj dla własnego potomstwa, tę jedyną już zostawując po sobie spuściznę.
Wreszcie nietrzeba ich tak bardzo w tem winić; jestto wypływem z pozostałego z dawnych czasów', jak we Florencyi tak w Rzymie, zwyczaju, grzebania panów po kościołach, wśród miasta (co zapewne do czystości jego powietrza się nie przyczynia). Cmentarze tam są tylko dla gminu przeznaczone, dla tych, co pod murem a nie w pałacu kończą; a ta pośmiertna duma, zwyczajem upowszechniona i utwierdzona, trudno żeby łatwo zatrzeć się mogła.
Żyje też ona we Włoszech, a jeszcze bardzićj niż w grobach, objawia się w pałacach. Tam zaraz z wejścia bywa duża sala tronowa. Przy głównej ścianie na stopniach, często balustradą okrążonych, pod wzniosłym baldachimem, stoi tron, a za tronem, na szkarłatnem makaty tle, herbowa świeci się tarcza, z książęcą najczęściej mitrą.
Zle mówię że się świeci: wszystkie te owszem makaty, baldachim, tron i korona, wszystko dawno już opłowiałe, złote ich ozdoby wyprute lub zczerrńałe; lecz mimo swej zgrzybiałości dochowane święcie, jakby jakie familijne relikwie; a do nich zdaje się należeć także odźwierny, kamerdyner, czy lokaj — nie-wiem, (może wszystko razem), który jakby z tamtych czasów,