145
co tam kwiatów, nigdzie na świecie szerszego i piękniejszego widoku. Zdaj'c się, iż ci co neapolitańskićm żyli powietrzem, po zgonie pod kwintami tylko spać mogą.
Droga, z obu stron różami osadzona, wspina się więcej jak przez pół godziny, zanim na te chrześciańskie elizejskie pola doprowadzi. Wszystkie groby zasute mnóstwem różnobarwnych krzewów i kwiatów, na spadku góry w amfiteatr usłane, z dołu śliczną tworzą dla oka dekoracyą, a u szczytu pyszne otwierają przed niem panorama. Grobowce uboższe na kwiatach przestają; bogatsze mają popiersia i posągi*, zamożne rodziny, fam.liine groby. Sąto najczęściej rodzaje kaplic, gdzie w ścianach dokoła nisze na trumny w ich długości z profilu, w kilka rzędach, otwarte, a cała kaplica żelazną zamknięta kratą. Niektóre z tych katakumb, już zapełnione, na tablicy nazwisko tylko nieboszczyka i datę zgonu lub jakiś pochwały wićrsz mieszczą, inne o modlitwy przechodnia błagają, inne jeszcze próżne czekają. . . Każdy z tćj rodziny zawczasu w.edzićć może gdzie jego spoczną kości... Niejednemu Bóg tak błogiego odmawia przeznaczenia.
Te pośmiertne familnne salony, gdzie n*e brak powietrza, słońca i woni (bo w środku najczęściej stoi krzyż opasany różami), daleko mi się bardziej podobały niż wilgotne i zatęchłe piwnice, zwykle na taki przeznaczone koniec. Niech śmierć się żałobą osłania, sąto jej szaty; ale pocóż odrażające ma obudzać wrażenia?
Tak chodząc od jednej do drugiój z tych kaplic, natrafiłam i na groby rodziny L‘*. Zajrzałam wewnątrz, by zobaczyć czy już tam bićdną Andzolinę złożono. Jedna nisza świeżo zapełniona była, ale nie miała jeszcze napisu. Zdało mi się, iż tam musi stać nieszczęśliwćj innamoraty trumna; uklękłam i szczerą za spokój jej duszy posłałam do nieba prośbę.
Ozdobny zaś posąg świeżo na cmentarzu postawiony, o którym mówiłam, wyobraża Wiarę z krzyżem w ręku. Kolosalnych wymiarów, rysami i całą postawą nadzwyczaj przypomina rodzoną swą rzymską siostrę, którą Canowa na pomniku papieża, Klemensa Rozzemego, w bazylice Ś. Piotra umieścił.
Alpy. Tum III.
19