156
śnie dowodem tęgości umjslu, który pewnego potrzebuje czasu do przejścia z jednych do drugich wrażeń, który pod każdym nie chwieje się wiatrem, n.e może w jednćj godzinie śmiać się i płakać, po obłokach pląsać, i w grobowe zanurzać się ciemnice, śpiewać tarantellę i pobożne hymny. — ,,Wszak pani, rzekł, i do Neapolu nie odrozu wcielić się zdołałaś, nie odrazu jego przesiąkłaś pow ietrzem. Wszakże po przybyciu pisałaś do pani H***, że cię ta jego wrzawa ogłusza, że chcesz się na wieś schronić, by w cichem ustroniu wierności wrażeniom rzymskim dochować, by nie skalać jego świętych wspomnień, czy może natchnienia Wówczas atmosfera Rzymu cię ,es?cze otaczała i broniła tamtćj przystępu, jak teraz nawzajem z tamtego jeszcze uroku otrząsnąć się nie możesz, a wzrok tamecznćm zaćmiony niebem, tutejsze zanadto szarćm znajduje. Ale i na to w Rzymie lekarstwo znaleźć można. Pojedziesz pani do S. Piotra, zbliż się do tego serca stolicy naszći świętćj, posłuchaj ruchu i uderzeń jego, posłuchaj jego odwiecznego hymnu, a Neapol przestań e ci szunńćć w uszach. Rzym na nowo śpiewać ci pocznie.
Jak poradził, tak zrobiłam; jak przepowiedział, tak się i stało
Gdym weszła pod wzniosłe bazyliki sklepiania, gdym odetchnęła jej powietrzem, pełnem nieznanych światu woni, ni zi-mnćra. ni gorącćm, we wszystkich porach roku zawsze jednostajnej temperatury, i wyłącznie do tćj należącóm świątyni—zdało mi się, żem w inny świat wstąpiła, że w nim o wszelkićj ziemskiej rozkoszy, choćby nawet do raju podobną być miała, pamiętać się nie godzi. Zmysły ochłonęły, dusza, oczyszczona tóm nie-biańskićm powietrzem, nowy w nióm zdawała się chrzest odbierać. Kolana same się przed grobową Ś Piotra kaplicą zgięły, czoło ku ziemi kornie się schyliło, a zamiast zalotnćj neapolitan-ki i sralonćj tarantelh, anielskie usłyszałam chóry.
Rzym całkiem w mój duszy ożył. Z nową namiętnością uwielbiać go poczęłam; a ostatnia ta ziiua com w nim spędziła, między najmitszemi życia mego zapisała się wspomniem imi