65
Droga ta, główna góry Cenis piękność, już całkiem do indu-stryalnego należąca świata, zdaje się swą górę z familii alpejskićj wykreślać. Żadnego też ona wdzięku, żadnych ze swego rodu familijnych rysów nie nosi. Wężem piący się jej gościniec odsłania wprawdzie zrazu dość piękny na dolinę i w niej spoczywającą wioskę widok; lecz gdy w tysiącznych swych zgięciach, przez trzy godzin co trwa ta wznosząca się podróż, zawsze toż samo widzióć nas zmusza, widok ten staje się w końcu nieznośnym.
Na połowie góry duży szlaban drogę przecina. Wyskakują do powozu umundurowani króla sardyńskiego urzędnicy. Pytają o pasport, wizy weryfikują, cło wchodowe opłacać każą; jakby do Piemontu z nieprzyjacielskiego wjeżdżało się kraju! Gdy przy wje-ździe do Sabaudyi, w Chambery, wszystkie te formalności już dokonane zostały, to ich ponowienie tern bardziej niemiłem się zdaje.
Tak to już na górze Cenis świat społeczny się zaczyna, on ją za swe tam obrał przedmurze.
Na szczycie góry Cenis trzy są rzeczy: pocztowa oberża, klasztor ze szpitalem i jezioro.
Oberża niegodziwa; szpital opuszczony; klasztor i kościół na-pół zrujnowane, dwóch już tylko mnichów posiadają.
Jezioro duże i piękne ogólną zwraca uwagę. Ma dwie mil włoskich (około trzech wiorst) obwodu, daje ujście rzece Cenis, która swą górę ochrzciła i doskonałych dostarcza pstrągów.
Lecz najbardziej zadziwia swem samóm na tak wielkiej wysokości istnieniem. I jabym się temu dziwiła, gdybym Morskiego Oka i Czarnego stawu nie znała, gdybym nie wiedziała, iż tam siedm jeszcze wyżej znanych jest stawów, a nieznanych Bóg wie ile!
Słyszałam że z tćj góry rozległe i piękne szerzą się widoki.
Z balkonu oberży, prócz stawu co się tuż przy nićj zaczyna, prócz płaskich i nagich jego brzegów, nic nie widziałam; a gdy wybierałam się na przechadzkę, zerwał się raptownie wiatr, na takich wzniosłościach prawie nieustanny, i przyniósł nam gęstą chmurę; a ta się natychmiast całym swym ciężarem na całćj położyła górze, i oberżę i staw i nas wszystkich nielitościwie pokryła!
Mówię nielitościwie, gdyż nie dała mi nawet przeciwnego boku góry widzieć, jćj ku Włochom spadku admirować; ma on być Alpy. Tom I. . 9