554 Niebezpieczna gra o sukcesję, 1945-1949
Palatyni Stalina egzystowali teraz w cieplarni wyrafinowanych przywilejów, ich gabinety zdobiły piękne perskie dywany i wielkie obrazy olejne.1 Mieszkali w pałacowych rezydencjach: pierwszy sekretarz moskiewskiej organizacji partyjnej zajmował cały pałac wielkiego księcia Siergieja Aleksandrowicza. Sam Stalin zapoczątkował nową imperialną erę, kiedy po konferencji jałtańskiej upodobał sobie pałac Mikołaja II w Liwadii i pałac księcia Woroncowa w Ałupce: Doprowadźcie te pałace do porządku - napisał 27 lutego 1945 roku do Berii. -Przygotujcie je dla odpowiedzialnych pracowników. Pałac Aleksandra III w Sosnowce na Krymie tak przypadł mu do gustu, że kazał wybudować tam daczę, którą odwiedził tylko raz. Od tej pory palatyni i ich dzieci rezerwowali te pałace za pośrednictwem IX Wydziału MGB: Stiepan Mikojan spędził miesiąc miodowy w pałacu Woroncowa; sam Stalin jeździł na wakacje do Liwadii. Rodziny latały na południe specjalnymi samolotami rządowymi - Sergo Mikojan wracał raz takim do domu razem z Poskriebyszowem. Dzieci korzystały z przywilejów rodziców, ale musiały dawać dobry przykład i podporządkowywać się poleceniom partii: kiedy Żdanow potępił jazz, Chruszczów potłukł w gniewie ulubione płyty jazzowe swego syna.
Świetlana zauważyła, że dacze Mikojanów, Mołotowów i Woroszyłowów były „wypełnione prezentami od robotników [...] dywanami, złotą kaukaską bronią, porcelaną”, co przypominało „średniowieczny zwyczaj płacenia trybutu przez wasali”. Palatyni jeździli opancerzonymi limuzynami ZiS, wzorowanymi na amerykańskich packardach, w asyście pojazdów obstawy z wyjącymi syrenami. Moskwianie nazywali taką procesję „psim weselem”.
Każdy z przywódców miał do dyspozycji cały oddział ochrony pod dowództwem pułkownika lub generała, mieszkający faktycznie w jego daczy, na wpół członków rodziny, na wpół informatorów MGB. Było ich tak wielu, że każdy z członków Politbiura mógł wystawić drużynę siatkówki i rodzina Berii grała na przykład przeciwko Kaganowiczom. Ale Kaganowicz nie chciał grać we własnej drużynie: „Beria zawsze wygrywa, a ja chcę być w zwycięskim zespole” - mówił. W żargonie MGB palatyna nazywano „podmiotem”, jego dom „obiektem”, a ochroniarzy „dodatkami do podmiotu”,
Wielkość i jakość posiadanych przez nich portretów Stalina świadczyła o randze, tak jak gwiazdki na pagonach oficera: portret olejny naturalnej wielkości namalowany przez nadwornego artystę, takiego jak Gierasimow, był wyznacznikiem najwyższego szczebla w hierarchii. Budionny i Woroszyłow też mogli się poszczycić własnymi portretami naturalnej wielkości, w mundurze, na koniu i z szablą, pędzla Gierasimowa. Owi „wielmoże” stali się tak pompatyczni, wspominała Świetlana, że wygłaszali „wzniosłe przemowy” przy „każdej okazji”, nawet przy obiedzie we własnych domach, gdzie ich rodziny „wzdychały ze znudzeniem”.