48 Te cudowne czasy: Stalin i Nadia, 1878-1932
W oczach tych twardych bolszewików z prowincji jego matowy i cichy sposób przemawiania publicznie był zaletą, czymś lepszym niż oratorskie popisy Trockiego. Jego brak elokwencji budził zaufanie. Jego wady, gru-biaństwo, brutalność i wybuchy irracjonalnego gniewu były wadami całej partii. „Nie ufano mu, ale partia mu ufała - przyznał Bucharin. - Jest symbolem partii, doły partyjne mu ufają”.5 Ale przede wszystkim - jak stwierdził przyszły szef NKWD, Beria - był człowiekiem „niezwykle inteligentnym”, „geniuszem politycznym”. Niezależnie od tego, czy był grubiański, czy czarujący, „dominował nad otoczeniem swoją inteligencją”.
Przestawał nie tylko z palatynami: otaczał opieką również młodszych działaczy, nieustannie szukając twardszych, bardziej lojalnych, bardziej gorliwych wykonawców. Był niezwykle przystępny: „Jestem gotów wam pomóc i przyjąć was” - odpowiadał często na prośby.6 Wyżsi urzędnicy kontaktowali się bezpośrednio ze Stalinem. Niżsi nazywali go, za jego plecami, Chozjain, co zwykle tłumaczy się jako „Gospodarz”, ale znaczy też więcej: „Pan”. Mikołaj II nazwał się „Chozjain ziem rosyjskich”. Kiedy Stalin usłyszał, jak ktoś używa tego określenia, był „wyraźnie zirytowany” jego feudalną mistyką: „To brzmi jak jakiś bogaty właściciel ziemski w Azji Środkowej. Głupiec!”.7
Jego palatyni uważali go za swego patrona, ale on uważał, że jest kimś więcej. Wiem, że jesteś diabelnie zajęty - napisał do niego Mołotow w dniu urodzin. - Ale ściskam Twoją pięćdziesięcioletnią dłoń [...]. Muszę powiedzieć, że w swojej pracy wiele Ci zawdzięczam..}. Wszyscy wiele mu zawdzięczali. Stalin postrzegał swoją osobę w oprawie arturiańskiej rycerskości i chrześcijańskiej świętości: Nie miejcie wątpliwości, towarzysze, jestem gotów poświęcić sprawie klasy robotniczej [...] wszystkie swoje siły, wszystkie swoje zdołności, a jeśli będzie trzeba, swoją krew, kropla po kropli - napisał, by podziękować partii za wybranie go na przywódcę. Wasze gratulacje należą się wielkiej partii [...] która stworzyła mnie i wychowała na swój obraz i podobieństwo. Tak widział siebie.9
Mimo to ów samozwańczy mesjanistyczny bohater bardzo się starał, by trzymać swoich protegowanych w żelaznym uścisku familiarnej zażyłości, budził w nich przekonanie, że nie ma nikogo, komu mogliby bardziej ufać. Stalin miał niespożytą energię, ale miał też poczucie humoru: był towarzyski i dowcipny. „Był taki zabawny” - wspominał Artiom. Według jugosłowiańskiego komunisty Milovana Djilasa jego „szorstkie [...] pewne siebie poczucie humoru” było „łobuzerskie” i „psotne”, lecz „nie pozbawione finezji i głębi”. Jego dowcip był cięty, lecz daleki od stylu Wilde’a. Pewnego razu, gdy Kozłowski, nadworny tenor, występował na Kremlu, członkowie Politbiura zaczęli się domagać pewnej pieśni.