678 K. MOSZYŃSKI! KULTU!
w bardzo pospolitym analogicznym zwyczaju niemieckim 1 (nmc. dra-che i t. p.). Uwzględniając to wszystko, a zwłaszcza geograficzne rozmieszczenie odnośnych wierzeń oraz ich szczególną pospolitość, żywotność i dawność nad wschodnim Bałtykiem i w Niemczech, dochodzimy do wniosku, że koncepcja latającego ognistego skrzata jest pochodzenia germańskiego i że Słowianom oraz Bałtom pierwotnie była najprawdopodobniej obca.
552. Drugą oprócz ognistego latającego skrzata odrębną, zajmującą dla nas mityczną istotą, krewniącą się — bardzo luźno zresztą — z demonami domowemi, a najprawdopodobniej zapożyczoną przez Słowian od Germanów, jest kraśniak, inaczej u nas krasnoludem, małoludkiem i t. d. nazywany. Jest to, jak powiada E. Mogk, mając na myśli karzełka u Germanów,'twór mityczny najsilniej bodaj zakorzeniony w ludowej fantazji. Słyszymy o nim dziesiątki i setki opowiadań u Niemców, Anglików oraz Skandynawów (nie jest on zresztą obcy i innym zachodnio-europejskim ludom). Wobec faktu, że wschodnie pomorzą bałtyckie były oddawna silnie poddane wpływom germańskim, nie zdziwi nas bynajmniej, iż wierzenia o kraśniakach spotyka się dziś w charakterystycznym zasięgu, obejmującym Finów-Suomi, Estów, Bałtów, Mazurów pruskich i mieszkańców Pomorza włącznie ze skrawkiem Wielkopolski oraz zachodniego Mazowsza, należącego do Rzeczypospolitej. To jest jedna, północna ściana ich zasięgu u ludów sąsiadujących z Germanami od wschodu; druga, nie zaznaczająca się tak wyraziście, obejmuje w sposób bliżej nie zbadany część polskiego Śląska, Łużyce, część Czech i Słowaczyzny (słowac. pikulik) oraz Słowenji (setek), może też skrawek zachodniej Chorwacji. Rdzenna Słowiańszczyzna, północna i południowa, wyjąwszy tylko co wyliczone kresy, nie zna wspomnianych demonów prawie zupełnie czy zupełnie. Znajdujemy coprawda u syberyjskich i europejskich Wielkorusów (a także u Zyrjan) drobne istoty mityczne o spiczastych głowach lub czapkach, ukazujące się gromadkami i nawiedzające w pewnych okresach zagrody czy domy ludzkie, lecz pokrewieństwo tych wodnych demonów z kraśniakami — aczkolwiek może istnieje i zasługuje na uwagę — jest w każdym razie nadzwyczaj dalekie2. Są też na Małorusi głuche i skąpe wiadomości o rach-manach, drobnych dobrych istotach,mieszkających gdzieśuujść rzek czy za morzami; na Wielkanoc lud ruski rzuca nawet dla nich skorupy od jaj do wód płynących; ale i te niejasno rysujące się w ludowych pojęciach postacie zupełnie nie należą do bogatego i swoistego zespołu wierzeń o germańskich i zachodnio-słowiańskich karłach; tyle chyba tylko, że jedne i drugie mogą się wywodzić, wzgl. wywodzą się, 1 2 od dusz ludzkich w kształcie małego człowieka (co jednak w stosunku do karłów całkiem pewne nie jest). Ponieważ podania o kraś-niakach i im podobnych istotach są w obrębie Słowiańszczyzny obcą i późną naleciałością, oraz ponieważ nie sięgają w głąb rdzennych, nie-kresowych ziem słowiańskich a przytem co do treści naogół powtarzają tylko rzeczy obce, ogólnie znane, niemieckie, pomijamy je w tym przeglądzie zupełnie, odsyłając czytelnika do literatury, która będzie podana na końcu „Kultury ludowej Słowian". Podkreślę tylko bardzo charakterystyczny fakt, że np. na Pomorzu, gdzie wierzenia o kraśniakach są nadzwyczajnie żywe, istoty te skupiają na swej osobie wiele różnorodnych luźnych wątków mitycznych z zakresu demonologii; one to więc mają napastować położnice, porywać i odmieniać niemowlęta, przeszkadzać im spać po nocach, wysysać piersi człowieka, napastować konie po nocach i t. d.
Porównywając zasięgi wierzeń o latających ognistych skrzatach oraz o kraśniakach u Słowian, Bałtów i Estów, widzimy, że w zasadzie dają nam one bardzo podobne obrazy; pierwszy z nich jest bowiem jakgdyby bardziej rozwiniętą postacią drugiego. Nader to charakterystyczny fakt, zasługujący na głębszą uwagę, skoro zważymy, że w obu wypadkach chodzi o wierzenia, najprawdopodobniej przybyłe do nas od Germanów.
553. Od duchów domowych i mniej lub więcej im pokrewnych bardzo się różnią demony, wywodzące swój ród od dusz ludzi zmarłych przedwcześnie albo śmiercią gwałtowną. Wyżej słyszeliśmy już, że niebezpieczne dla bliźnich są dusze ludzi, co umarli, osiągnąwszy wiek bardzo późny, teraz zaś dowiemy się, że równie groźne są dusze osób zmarłych przedwcześnie, nie mówiąc o ofiarach morderstwa, utonięcia i t. p. Biorąc powierzchownie, moż2 naby rzec, że wszelka śmierć, niepodpadająca pod przeciętną normę, więc nietylko gwałtowna, lecz wogóle przedwczesna albo zbyt późna, wystarcza, aby uczynić z człowieka demona (lub istotę półdemo2 niczną w rodzaju wampira).
Wierzenia podobne sięgają daleko poza Słowiańszczyznę i wogóle daleko poza Europę oraz głęboko wstecz wieków. W szczególności zajmujące jest ogromnie rozpowszechnione oskarżanie o demonizm dusz niemowląt czy dzieci oraz dziewcząt (zrzadka też nieżonatych młodzieńców), tak sprzeczne z naszemi pojęciami urobionemi przez Kościół chrześcijański. Na tle danych z krajów egzotycznych występuje z całą prostotą i jaskrawością podłoże związanych z tern wierzeń. Duszami dzieci, co- nie zdążyły użyć życia, powodować ma zawiść w stosunku do ludzi niem się cieszących, podobna zawiść, jak ta której -istnienie jest naj ważniejszym powodem, że po dzień dzisiejszy nawet w Europie nie wygasł stek niezliczonych, tysiącznych wierzeń i praktyk związanych z t. zw. urokiem (§§ 61 i 478). Jak widać, a rzecz to nie-
ł M. i. i północno-wschodnio-niemieckim.
Bliższe kraśniakom zdają się być wiełkoruskie ki ki mory, tak jak je przedstawia A. Afanasjev, 1. c., t. 2, r. 1868, str. 101.