520 k. Moszyński: kultu LUDOWA SŁOWIAN
zwany Fastun; miejscowi włościanie nie ruszają go z miejsca, gdyż wierzą, że ktokolwiek go ruszy, utraci wzrok. Coś podobnego opowiadano mi w Dawidgródeckiem o przydrożnym kamieniu, znajdującym się między wsiami Terebiicze i Merlińskie chutory. W tych okolicach, jak wogóle na Polesiu, głazy narzutowe, leżące na powierzchni ziemi, należą do rzadkości, nic więc dziwnego, że kamień, o którym mowa, był kilkakroć zabierany przez okolicznych włościan w celach użytkowych. Zawsze jednak odwożono go zpowrotem na miejsce, skąd brano, gdyż... śnił się przywłaszczycielom i „żyć im nie dawał". Także niedaleko od wsi Rubryn w tychże stronach ma być kamień podobny. Tu poniekąd należy również opowiadanie o babie kamiennej ze wsi Subotowa na Ukrainie, głoszące, iż właściciel, co począł ją wykopywać, zaniechał tego, bowiem — jak utrzymują wieśniacy — „gdy tylko poruszyli tę babę, zaczęli ludzie mrzeć".
Osobno napomknąćby można o dość pospolitych głazach, co wedle ludowych podań miały być rzucone przez czarta na ziemię (ściślej mówiąc, — upuszczone przez tego demona). Tu i owdzie (na Ma-łorusi) lud pokazuje znów kamienie, powstałe jakoby po walce, stoczonej przez Boga z czartami \ i t. d. O apotropeicznych własnościach, przypisywanych kamieniom (a m. i. krzemieniom), była już mowa w rozdziale o magji (ob. § 255).
423. Bezporównania więcej miejsca od kamieni zajmują w życiu religijnem Słowian dr z_e w a i wogóle r gJLLLlUE. Zwłaszcza rolą drzew jest bardzo wielka. Praktyki, obrządki i wierzenia, osnuwające się dokoła nich u różnych ludów są tak wielostronne, zahaczają o tyle przejawów życia, że pomimo licznych i gruntownych studjów (W. Mann-hardta, J. G. Frazera i innych) do dziś dnia badacze nie orjentują się całkiem jasno w tej gmatwaninie różnorodnych i różnowiecznych nawarstwień, nawiązań i wykolejeń, jaką owe obrządki i wierzenia przed-, stawiają. ■. Jedno jest w tern wszystkiem całkiem dla mnie jasne:
I drzewa jako takie cieszyły się u Słowian i wogóle u 1 u-! dów Europy o wiele mniejszą czcią i wogóle mniejszym kultem, niż to się zwykle przypuszcza. Tego samego zresztą i można dowieść także dla innych ludów. Zapoznając się bliżej z tem wa-żnem dla etnologów zagadnieniem, rozpatrzmy naprzód stosunki u wschodnich sąsiadów Słowian. Szczególnie zaś cenne będą tu dla nas wyniki badań K. Karjalai-nena nad religją Ostjaków. Według nich główne znaczenie „świętych" czy „święty ch-dobrych“ drzew polega u Ostjaków na tem, 1) że dźwigają one na sobie ofiary, przeznaczone dla czczonych duchów (genetycznie nie mających nic wspólnego z drzewami) i 2) że przechowują w sobie lub na sobie wyobrażenia tych duchów w postaci posągów, wyrżniętych z drzewa, lub podobnych posążków, okrytych w odzież (posągi te czy posążki bądź stoją u stóp drzewa, bądź przechowy-
1 Ob. Zbiór wiadomości do antropologji krajowej, t. 3, r. 1879, str. 73.
wane są w króbkach czyli koszałkach z kory, zawieszonych na drzewie, bądź wreszcie znajdują się w małych śpichlerzykach, stawianych na gałęziach drzewa niby nasze nadrzewne kapliczki). Jako schronienie posągów duchów posiada „święte" drzewo już duże znaczenie; wzrasta ono, gdy pod drzewem odprawia się kultowe czynności na cześć ducha, zwłaszcza zaś wtedy, gdy odprawia się je, pomimo że posąg istoty czczonej uległ zniszczeniu; w takich wypadkach drzewo staje się miejscem pobytu ducha w czasie dokonywania ofiary; mówią więc o niem: „przez ducha odwiedzane, promieniujące drzewo" lub „drzewo, na którem duch siedzi". Dlatego to podczas ofiarowania stają Ostjacy twarzą ku drzewu; dlatego również musi. na nie płynąc krew ofiarowanego zwierzęcia, a pień jego musi być przez nią zbry--zgany. Wobec powyższych okoliczności nie byłoby wcale dziwne, gdyby drzewo-samo stało się widomym zastępcą i przedstawicielem ducha i w ten sposób zostało przedmiotem kultu. Dla takiego obrotu rzeczy nie udało się jednak Karjalainenowi, znaleźć poświadczenia. Coprawda, zewnętrznie biorąc, składanie ofiar często tak wygląda, jakgdyby samo „święte drzewo" było przedmiotem kultu; ale to jest tylko pozór, nie rzeczywistość. To samo zaś widzimy u Wogułów. Drzewa i święte drzewka w rodzaju naszych maików, gaików i t. p. są tam również wyłącznie ołtarzami, czy rączej przybytkami w rodzaju najpierwotniejszej świątyni albo, mówiąc poprostu, miejscami spoczynku dla bóstwa. Gdy więc np. nad środkową Lozwą zetnie lud przed nabożeństwem do najwyższego boga (T5rem’a t. j. boga nieba; cf. § 349) jodełkę, a gałęzie okrzesze, zostawiając zielone igliwie korony tylko u wierzchołka,, i w korze wytnie wyobrażenie bóstwa, wtedy z pokłonami prosi boga, by przybył na uroczystość. I, jak chcą wierzenia, przylata bóg, sadowiąc się na wierzchołku jodły. — Z równą jaskrawością występuje drzewo jako miejsce spoczynku bogów u Finów nadwołżańskich. Przypisują mu te ludy duszę, okazują niewątpliwie pewien kult, ale jakże on jest blady w porównaniu z kultem, świadczonym pod drzewami przeróżnym bogom i duchom, genetycznie nie mającym nic z drzewami wspólnego. Podczas wielkich uroczystości składa się coprawda ofiary i świętym drzewom, ale jakże nikłe! Po uroczystych modłach do bóstw i duchów, po prawdziwych nieraz hekatombach ofiar im poświęconych zakopuje się na zakończenie nieco pieniędzy pod drzewami z charakterystycznemi słowy: „Drzewo do ofiar, nie mów, żeśmy ciebie bez ofiary zostawili". Zupełna znikomość tego kultu, jego dodatkowość i pod-rzędność uwidocznia się tu w całej pełni.
424. Jeśli zważymy, że przy powierzchownem zapoznawaniu się z religją obcojęzycznego ludu kult bóstw, odprawiany pod drzewami, może być bardzo łatwo wzięty za kult drzew,— jeśli uwzględnimy dalej, że dawniejsze źródła zawierają mnóstwo materjałów, opartych właśnie na bardzo powierzchownych obserwacjach, i jeżeli weźmiemy wreszcie pod uwagę, że religje starożytnych Greków i Rzymian, które zbadano bardzo szczegółowo i gruntownie, nie znały, o ile wiem, kultu drzew jako takich (drzewa były unichzreguły poświęcone bogom), oraz że dokładne, bardzo ścisłe nowsze poszukiwania etnograficzne na obszarach ugrofińskich, gdziekolwiek nie zaginęła tam jeszcze religja pogańska, wykazały zupełną nikłość kultu drzew — a identycznie przedstawia się rzecz i u tubylców Kaukazu, — tedy z największą nieufnością odniesiemy się do wywodów Mannhardta, Frazera i ich naśladowców \ oraz zmuszeni będziemy
1 M. i. zupełnie nie rozumiał kultu drzew E. Anićkov (ob. np. jego pracę „Yesennjaja obrjadovaja pćsnja na zapadć i u Slavjan“, t. 1, r. 1903. str. 160 i n.).