996 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
996 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
pełnie pierwotny charakter.
Około Nowego Roku rozgrywa się omawiany tu dramatyczny obrzęd również u Arumunów i Greków, sąsiadujących z Bułgarią oraz z Macedonią od południa. Akcja i tam uległa znacznym wykolejeniom. Tak na przykład w pewnych stronach Grecji umiera nie „murzyn*, odpowiadający bułgarskiemu kukierowi, lecz jeden z dwu towarzyszących mu diabłów; przywraca mu zaś życie „doktór44, nieznany w tych krajach bałkańskich, gdzie cały obchód zachował jeszcze zu-
Fig. 228. Parobcy przebrani za tzw. dziadów, chodzący „po śmigusie" w poniedziałek wielkanocny. Dobra pow. Limanowa. SW Małopolska. — Wg fotografii prof. L. Węgrzynowicza.
Główna różnica, dzieląca obchód wschodnio-bułgarski od analogicznego obchodu w pozostałej Europie, polega na zmianie jego wartości. W Bułgarii jest to, jak widzieliśmy, mniej lub więcej poważny obrzęd magiczny, mający na celu urodzaj itp.; natomiast w Rumunii, na Ma-łorusi, Wielkorusi, w Polsce
Pokrewieństwo bułgarskiego zwyczaju z ruskim, polskim i północno-europej-skim oprowadzaniem „kozy44 jest tak bijące w oczy, że nie ma potrzeby go uzasadniać. Nawet ów pierwotny cel, o jakim mówią Bułgarzy, znajduje głuche już co prawda, ale jakże jeszcze wymowne echo w białoruskiej czy poleskiej pieśni, wiążącej obra-dzanie żyta z „chodzeniem* „kozy*.
etc. zmienił się on już, na ogół biorąc, w puste widowisko, posiadające w oczach ludu wartość zupełnie podobną do tej, jaką dla nas ma przedstawienie teatralne. Gdzieniegdzie, jak np. w okolicach Kijowa, zostało ono dość rozbudowane przez nowsze wtręty i dlatego jest zajmujące dla włościan; w innych stronach, jak np. w b. guberni kostromskiej, zachowało swą dawną postać i, jak widać ze słów cytowanego już wyżej w innym związku S. Maksimova, bynajmniej nie znajduje wśród widzów zbytniego aplauzu.
Rozpocząwszy ustęp zawarty w §§ 704 i 705 od rozpatrywania widowiska par excellence dramatycznego, teatralnego, zaszliśmy całkiem niepostrzeżenie w dziedziny życia religijnego. Przebieg to bardzo pouczający; powtarza się on wielokrotnie przy studiowaniu początków sztuk dramatycznych u różnych ludów. Od obrzędu do czysto dramatycznego widowiska prowadzi droga prosta i często uczęszczana1. Że zaś podobne przesunięcia zachodziły już w odległej starożytności,
0 tym świadczy np. geneza starogreckiej tragedii, na której temat pisano bardzo wiele2. Jest rzeczą zupełnie niewątpliwą, że tragedia ta wynikła na tle religijnym i że od religijnego życia nigdy się w zupełności nie oderwała.
Grecy starożytni, podobnie jak i Rzymianie, wierzyli m. i. w istnienie demonów o kształtach kozłów. Te wierzenia od dawna występują w łączności z wierzeniami otaczającymi dusze zmarłych, a kozłokształtne maszkary — w łączności z kultem dusz. Najdawniejsze znane chóry „kozłów", tj. osób przebranych za kozły, odbyły w VII wieku przed Chr. na północno-wschodnim Peloponezie w mieście Sykionie na cześć herosa Adrastosa, zmarłego władcy tego grodu. To jest pierwszy poświadczony ślad tragedii w dosłownym znaczeniu wyrazu (cf. rpayoę 'kozieł5
1 y&i 'śpiew, pieśń’; tpayySia 'śpiew kozłów’). — Z czasem rozwinął się w starożytnej Grecji kult boga Dionizosa. Uroczystości na jego cześć przypadały w Attyce z niedostatecznie jeszcze wyjaśnionych powodów na święto zwane dv$ecntipia, obchodzono ha wiosnę i noszące charakter zaduszny w rodzaju białoruskich dziadów, naszych zaduszek itp. Dzięki tym to może albo i innym okolicznościom chóry „kozłów*, pierwotnie funkcjonujące podczas podobnych zaduszek, sprawianych na cześć przodków i herosów, później stały się charakterystyczną cechą dionizyjskich misterii. Z owych zaś właśnie chórów rozwinęła się z biegiem czasu tragedia grecka (a na jej podłożu m. i. nasza tragedia nowoczesna).
707. Wracając do omówionego wyżej ludowego widowiska dramatycznego Słowian, najważniejszego spośród wszystkich wywodzących się od obrzędów, musimy podkreślić, że pomimo dość szczegółowych naszych rozważań, niektóre jego strony nie zostały jeszcze dostatecznie wyjaśnione. Nie zastanawialiśmy się mianowicie zupełnie nad tym, dlaczego właśnie koza czy kozieł, a nie inne jakie zwierzę, gra najważniejszą w nim rolę. Trafiamy tu na kwestię nadzwyczaj zajmującą. Już w § 469 napomknąłem o śladach ofiar z kóz, jakie przechowały się w Europie północnej3. Jedna z pieśni wielkoruskich — eo prawda niezupełnie pewnej autentyczności - zdaje się świadczyć, że i Wielkorusi sprawiali w okresie Godów jakąś ofiarę kozła. Daleko ciekawsza od tego wszystkiego jest uderzająca nazwa uroczystej wieczerzy wigilijnej w przeddzień Nowego Roku, wieczerzy, jak do-
’ Jak zobaczymy później (ob. cz. III), równie często zachodzi degradacja obrzędu do roli dziecięcej zabawy.
* Dla etnologa szczególną wartość mają tu prace W. Ridgewaya: The Origin of Tragedy with speeial Reference to the Greek Tragedians (r. 1910) i zwłaszcza The Dramas and dramatic Dances of Non-European Races in speeial Reference to th© Origin of Greek Tragedy etc. (ob. odn. na s. 978).
s Ofiary te przeznaczone były co prawda dla wilków, ale porównać z tym należy uderzające fakty przytoczone przeze mnie w Atlasie kultury ludowej w Polsce (zesz. 3, r. 1936, tekst do mapy nr 8) oraz zważyć, że wilk jest wcale pospolitym kształtem dusz zmarłych.