726 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
pamięci przechowują się w nas fizyczne ślady przeżyć, po części mieszające się prawdopodobnie ze swym fizycznym podłożem, którego podstawy zostały przez nas odziedziczone po przodkach1. Ogólna masa tych śladów łącznie z wszelkimi procesami, jakie między nimi zachodzą, stanowi o tym, co od strony introspekcyjnej nazywamy podświadomością. W każdej chwili danej tylko pewne drobne ułamki, czy też raczej tylko pewne wąskie strony podświadomości zostają uświadamiane. Przy tym uświadamianie się ich zachodzi w sposób bardzo różny. Jedne zjawiają się w nas jako znane nam wszystkim mniej lub więcej dobrze, pospolite uczucia i popędy. Inne — jako określone pojęcia (symbolizowane przez wyrazy), dające się rozwijać w logiczne konstrukcje i tworzące to, co pospolicie nazywamy przeżyciami intelektualnymi.-Wreszcie jeszcze inne zbliżają się tylko jak gdyby do świata myśli, a zbliżywszy się, zdają się niekiedy — w świetle introspekcji — pozornie doń należeć, w rzeczywistości jednakowoż zdradzają się wobec nas ii tylko „uczuciem specyficznym, niepodobnym do żadnych innych stanów. uczuciem czegoś bliskiego a niepochwytnego, czegoś, co oto za chwilę, za kilka chwil uda się zrozumieć, co się jednak nigdy pojąć nie daje, pomykając w najlepszym razie to tu, to owdzie „między pojęciami" czy „między wyrazami", ale nie objawiając się nigdy jasno w nich samych. Jeżeli doznanie takie jest silne, natenczas to, co tak zwodniczo zapowiada intelektowi swą bliskość czy uchwytność, wydaje się nam być ważnym; jeśli bardzo silne — niezmiernie ważnym, najważniejszym ze wszystkich naszych przeżyć2.
592. Tak tedy widzimy już jasno. Intymne wewnętrzne życie człowieka bynajmniej nie wypowiada się bez reszty w zwykłych mniej lub więcej codziennych uczuciach i popędach z jednej a pojęciach czy słowach z drugiej strony. Wprost przeciwnie, w ten sposób przejawia się tylko jakaś jego cząstka; pewne bowiem warstwy podświadomego, pozostające w prawdopodobnym, niedocieczonym kontakcie z zewnętrznym pozaludzkim światem, albo trwają w zupełnym mroku, albo też przenikają do świadomości w postaci aintelektual-nych doznań, określanych w powszedniej mowie jako szczególniejszego rodzaju wzruszenia czy uczucia, czasem — jako w swoisty sposób pogłębione marzenia, w pewnych zaś wyjątkowych wypadkach — jako dotknięcia Boga lub też zupełna z Nim unia (§§ 276 sq.). Poza wszystkim, co jest dostępne dla świata intelektu oraz zwykłych uczuć i popędów, kryjemy w sobie głębie, dla tego świata zamknięte. I otóż — a tu leży samo sedno obchodzących nas rzeczy! — zewnętrznym wyrazem tych głębi jest właśnie przede wszystkim sztuka. Ona też jest tym, co do owych głębi najłatwiejszy ma dostęp, co w każdej chwili może rozbudzić wśród nich bądź lekkie tylko drgnienia, uzewnętrzniające się pewnym jak gdyby zachwytem, czy też nieznacznym niby oczarowaniem, bądź silniejsze wstrząsy, bądź wreszcie prawdziwe burze, bez przesady miotające podatnym człowiekiem, jak wichura trzciną. Ona to również, sztuka, jest tym, co powoduje, że poruszone przezeń lub wzburzone masy podświadomego, na próżno szukając wyrazu w intelekcie, czy w zwykłych uczuciach lub popędach, przemocą otwierają sobie niekiedy na roz-cież drzwi do świadomości i pozwalają się oglądać: czasem — w wirach chaosu, częściej — ułożone w szeregi, uporządkowane, piętrzące się stopniami w nieskończoność łub spadające kaskadami w otchłań, niepojęte, niezrozumiałe, pozbawione wszelkiego sensu... a tak nieraz olbrzymie, nieskończenie ważne i tak zawrotnie pociągające. Dość jest przypomnieć przeżycia, jakich się doznaje patrząc, powiedzmy, na niektóre obrazy wielkich mistrzów, albo podczas słuchania wielkiej muzyki, aby to sobie dokładnie uprzytomnić. Mówi się co prawda o rozumieniu muzyki czy innej sztuki. Ale to nie jest ścisłe. Rozumienie ślizga się w takich wypadkach jedynie po powierzchni dzieł sztuki, np. po formie muzycznego utworu, po jego tzw. programowej stronie itd., nie przenikając bynajmniej do samej istoty. To, •co w sztuce jest zrozumiałe w dosłownym znaczeniu wyrazu: rozumieć, nie jest jej najistotniejszą treścią, ta bowiem treść jest dla rozumu zupełnie niedostępna.
Oprócz sztuki, w podobny jak ona sposób, działa na człowieka '(między innymi — wbrew’ dość u nas pospolitemu mniemaniu — także na człowieka z ludu: §§ 596 sq.) piękno przyrody. I można byłoby powiedzieć ogólnie, że owym bodźcem, ukrytym zarówno w sztuce jak przyrodzie, a tak często wywołującym w duszy ludzkiej wzmiankowane wyżej swoiste aintelektualne czy pseudointelektualne reakcje, jest po prostu piękno. Jednakowoż nie będzie to całkiem ścisłe. Weźmy jeden tylko przykład. Do sztuki zalicza się przecież i taniec. Ba, pewne rodzaje tańca, wzięte od strony osób tańczących, nie zaś od widzów, są — obok aprogramowej muzyki instrumentalnej — sztuką najczystszą, najbardziej krystaliczną, są tym właśnie, co prawie bez reszty albo całkiem bez reszty wypełnione jest pierwiastkiem, wyróżniającym sztukę od wszelkich innych zjawisk kultury i nigdzie więcej nie powtarzającym się w obrębie tych zjawisk. A jednak czyż tancerz lub tancerka, oddający się takiemu tańcowi, utożsamią istotę doznawanego przez nich radosnego jakoby obcowania i zespalania się z czymś nadziemskim, niewypowiedzianie lekkim i boskim, z doznawaniem
str. 728.
ł Innymi słowy do fizyczny cli śladów, odpowiadających przeżytemu, miesza się poniekąd, wkraczając w nie najintymniej, także sama istność fizycznego podłoża. Wszystko przy tym dzieje się tak, jak gdyby z biegiem czasu fizyczne ślady przeżytego zacierały się, nabierając w siebie coraz więcej istności owego fizycznego podłoża.
Przykład ob. niżej w odn. 2 na