cja chemiczna, czy wyścig biegaczy, czy przemówienie oratora —- przy próbie logicznej jego analizy doprowadza do znanych już nam kłopotów z linearnó-ścią czasu. Rzeczywiście bowiem, każdy proces realizuje się fazami, które kolejno po sobie wyłaniają się z przyszłości, wchodzą w byt i odchodzą w przeszłość. Żadna faza procesu nie jest dostępna naszej świadomości w chwili jej realizacji, w jej teraźniejszości. Każda zaczęta myśl, każde zaczęte słowo, dopóki nie zostało dopowiedziane, nie jest jeszcze zaktualizowane, rzeczywiste, jest zamierzeniem mówcy. Gdy zostało powiedziane, w tym momencie stało się przeszłością.
Gdy zaczynamy zastanawiać się nad sposobem istnienia jakiegokolwiek procesu, stwierdzamy z przerażeniem, iż nigdy faktycznie „nie istnieje”, a w każdym razie nie istnieje w sposób aktualny, jego istnienie” rozciąga się na niebyty — przeszłość i przyszłość. Niemniej jednak trudno byłoby przeczyć istnieniu procesów. Słuchając mówcy z całą pewnością wiemy, iż teraz orator wygłasza przemówienie, chociaż świadomość analityczna nie jest w stanie uchwycić żadnej z faz tego przemówienia w momencie jej aktualizacji.
Zupełnie odmienny charakter ma istnienie rzeczy w czasie. Świadomość nasza — jeśli nie jest nastawiona na postrzeganie i analizowanie zachodzących w rzeczach procesów, a jedynie na postrzeganie rzeczy jako takiej •— bez żadnych oporów ujmuje rzecz jako istniejącą teraz. Teraźniejszość rzeczy wydaje się nam czymś bezwzględnie pewnym, jej aktualność nie podlega najmniejszemu wątpieniu. Przy tym rzecz w jakimś stopniu ratuje od niebytu to, co stało
Kasza świadomość ujmuje jednak rzeczywistość raz jako proces, innym razem — jako rzecz. Fenomenologia interesuje nas tu jako opis świadomości nastawionej na świat, a nie jako opis świata Jako takiego. Sądzę, iż fenomenologowie w opisie percepcji świata przez świadomość posiadają niebagatelny dorobek, który powinien być twórczo wykorzystany.
się przeszłością: każda rzecz zachowuje ślady swej historii. „Czas, względnie pojawianie Się coraz n o-wych teraźniejszości — pisze Ingarden — jest bezsilny wobec przedmiotu trwającego w czasie, względnie wobec tego, co w nim trwa.”1
W zgiełku miejskiego życia, gdzie panuje ciągły ruch, zmienność, pośpiech, gdzie każda minuta stwarza nową sytuację wynikającą z krzyżujących się nawzajem procesów — jesteśmy szczególnie wrażliwi na upływ czasu. Refleksyjne skierowanie uwagi na zachodzące procesy łatwo powodować może wątpienie w istnienie teraźniejszości. Wystarczy jednak wyjść w pole, do lasu, zwłaszcza tam, gdzie są monumentalne twory przyrody: skały, obszar wód, wiekowe drzewa, by to wątpienie w teraźniejszość prysło jak sen. Rzeczywistość rzeczy, ich trwałość, ich aktualność, docierająca do naszej świadomości z absolutną pewnością, burzy tego typu konstrukcje myśli analitycznej.
Wszystkie stany prerefleksyjnego zauroczenia przedmiotem postrzegania są stanami pozaczasowymi, stanami wiecznego teraz. Świadomość postrzegająca na poziomie prerefleksyjnym jest identyczna z przedmiotem postrzegania, jest, jak mówią egzystencjali-ści, byciem-razem-z rzeczywistością2. Gdy postrzegam ten oto stół naprawdę, a nie siebie postrzegającego stół, w świadomości nie mam nic oprócz obrazu postrzeganego stołu, faktycznie nie jest to nawet żaden obraz, tylko po prostu stół, który postrzegam. Dopóki nie zakończę aktu prerefleksyjnego postrzegania stołu, nie ma dla mnie czasu, zanurzam się chwilowo jakby w wieczność bez czasowego wektora. Po to bowiem, by spostrzec upływ czasu, muszę, jak już wiemy, wyjść poza siebie, zobaczyć siebie postrzegającego stół w określonym czasie. „Wobec
155
R. Ingarden: Spór o Istnienie świata, t. X, Warszawa 1560, s. 250.
Por. W. J. Lupijen: Fenomenologia egzystencjalna, Warszawa 1572, s. 113.