62 Edytorstwo. Jak wydawać współczesne teksty literackie
że - nie łudźmy się - absolutna ścisłość, pełnia i bezbłędność aparatu krytycznego - to mit, to marzenie, w granicach ludzkiej ułomności wyjątkowo chyba osiągalne47.
W dalszym toku swojego referatu Pigoń podaje przypadki błędnych odczytań, by stwierdzić, że czytelnik nie może mieć zaufania do wydań obiecujących pełne i prawidłowe odczytanie: „Czytelnik, aż dotąd cierpliwy, gotów wreszcie się żachnąć: to drobiazgi! Zapewne. Ale ten typ aparatu krytycznego, jaki mamy w omawianem wydaniu, na takich właśnie drobiazgach stoi. Jeżeli badacz nie ma mieć do niego zaufania aż do najdrobniejszych szczegółów, to poco właściwie ma się go dawać? Jeżeli zaś naprawdę obowiązuje w nim «skrajna dokładność^ to trzeba wymagać, żeby była równie skrajna jak np. w tablicach logarytmicznych. Albo - albo”48.
Pigoń zauważa, że sensem pokazania kompletnego rejestru odmian, z opisem sposobu ich powstania (tj. opisem, będącym w znacznej mierze interpretacją), jest udokumentowanie procesu tworzenia dzieła, czym zajmuje się dziś m.in. krytyka genetyczna. Edytor konstatuje:
Chodzi tylko o to, jak temu postulatowi najracjonalniej uczynić zadość. Otóż niema dwóch zdań, że dla powyższego celu prościej i lepiej niż najlepszy aparat krytyczny prowadzi dobra podobizna autografu. O ileż wymowniejsza, ileż więcej daje bezpośredniego kontaktu z przebiegiem tworzenia [...]. W sprawie zasadniczej - zdaje się, że byłby czas zawrócić z toru, po którym od lat posuwa się praktyka naszych wydań naukowych, że należy powściągnąć w aparacie krytycznym hypertrofję dokładności jako niezbyt celową, a zadanie, któremu tak skonstruowany aparat miał czynić zadość, przerzucić na podobizny autografów49.
Konrad Górski stwierdza jednak, że wystąpienie Pigonia minęło bez echa -zostało niezauważone lub przemilczane50. „Stanowisko to nie jest jednak ogólnie przyjęte”51, konkluduje Jerzy Starnawski. Dziś tezy Pigonia warto przywrócić do rozważań edytorskich.
Pigoń swój artykuł oparł na własnych doświadczeniach, wśród których było m.in. opisanie egzemplarza korektowego Pana Tadeusza52. Ta historia jest symboliczna dla polskiego edytorstwa: dziś mamy bowiem jedynie opis autorstwa Pigonia, ponieważ sam egzemplarz korektowy Pana Tadeusza spłonął w pałacu Krasińskich w 1944 r. Edytor może więc swoją pracą ocalić tekst, którego materialna postać jest nietrwała. Przypomnijmy, że już kilka lat wcześniej, podczas obrony Lwowa w 1918 r., zbiory Ossolineum służyły jako barykady, a w czasie
47 Tamże, s. 194-195.
48 Tamże, s. 196.
49 Tamże, s. 198.
50 K. Górski, Tekstologia i edytorstwo, s. 207.
51 J. Starnawski, Praca wydawcy naukowego, Wrocław 1979, s. 81.
52 S. Pigoń, Ze studjów nad tekstem „Pana Tadeusza”. Trzy notatki, [Kraków] 1928.