XIV J- I. KRASZEWSKI. STARA BAŚŃ
dą: gdy wieśniak, mieszkaniec tamtej ziemi, wskazuje palcem przez tysiąc lat i twierdzi: tu leży Krakus, nie może mieć prawa krytyka bez obrażenia prawdy zaprzeczać temu; równa jest wiara literom, w piśmie zostawionym od dziej opisów, jako zakładom starożytności, wiążącej się z nieustannym podaniem ludzkim przez tyle wieków10.
Wprawdzie Kraszewski miał bardzo krytyczne zdanie o tej powieści, ale — jak to w ciągu dalszym zostanie uzasadnione — wiele z niej korzystał, kiedy mu przyszło ukazać postać założyciela dynastii piastowskiej.
Bez żadnej już wątpliwości był natomiast autor Starej £aśni spadkobiercą tych tendencji, które powstały w łonie,. Towarzystwa Przyjaciół Nauk i znane są choćby z przemówień jego prezesa Jana Albertrandiego. Chodziło o pod-jęcie badań nadpizeszłością narodową, przy czym pano-wało przekonanie, iż przeszłość ta zawarta została także w pieśniach i powoływano się na analogie -z sagami islandzkimi, z pieśniami bardów,-druidów, i skaldów,
Badame~związków pieśni ludowej z historią i prahisto-rią.vaxo za^jym idzie propaganda twórczości literackiej, ożywiającej przeszłość narodową, stały się hasłem tej doby dziej owej. Z kręgu tych natchnień i tendencji wywodzi się kolejno Jana Pawła Woronicza koncepcja stworzenia „pie-śnioksięgu” historycznych, religijnych i moralnych utworów poetyckich, którą przedstawił w Rozprawie o pieśniach narodowych (1803). Próbował realizować rzucone przez siebie hasła w nieudanym poemacie Assarmot (1805), -skażonym .przez pełną dowolności, nie opartą na żadnych— podstawach mieszaninę idei słowianofilskich i mesjani-
10 F.S. Jezierski, Rzepicha, matka królów, żona Piastat edycja nowa, Warszawa 1794, s. .26—.28.
stycznych w duchu mesjanizmu „szczepowego”, dalej w niedokończonym poemacie Lech, pochodzącym z roku 1806, a wydanym dopiero w 1830, a także w Świątyni Sybilli z roku 1801 (wyd. 1818). Kraszewski był pilnym czytelnikiem dzieł biskupa-poety, a nawet myślał o ich reedycji. Nie można zapominać, że był mężem jego bratanicy.
Trudno też wątpić, aby Kraszewski nie znał opublikowanej korespondencji Woronicza z Kołłątajem, któremu poeta się zwierzał w roku 1806 ze swych planów utrwalenia w poematach nie tylko podań o Lechu, ale legend związanych z Krakowem (Krakus, Wanda), potem zaś podania o Piaście. Zamierzał również napisać epopeję „Ja-giellonida”. Kołłątaj sceptycznie się odniósł do historycz-ności Lecha, ale pochwalił gorąco poetyckie zamysły Woronicza. Warto tu przypomnieć jego argumentację:
Oddać w poematach najdawniejsze epoki historii naszej, tak niepewnej jako i pewnej, jest to bardzo pożytecznym, podług mnie, usiłowaniem. Nie mamy historii Trojanów, lecz Iliadą, Odyseją, Eneidą wszyscy dotąd radzi czytają. [...] Rzecz pewna, że początki Gniezna, Krakowa i Kruszwicy wydobywane być muszą z historii niepewnej; To jednak nie powinno zrażać wielkiego przedsięwzięcia, wszak i Eneida nie traci na tym, choć surowa krytyka dowiodła, że Eneasz nie był nigdy we Włoszech. Epopeja ma swoje osobne od historii prawidła: może się w niej najdować ziarno prawdy historycznej, cała jednak musi być tworem dowcipu pisarza [...]. W poemacie o założeniu Gniezna Lech zawsze dobrze figurować będzie: czy jak wódz, czy jak głowa wielu azja-—tyekieh-Słowian,- czy j ak bóstwo słowiańskiej1;.
11 Cyt. za; J. Maślanka, Słowiańskie mity historyczne w literaturze polskiego Oświecenia, Wrocław 1968, s.123. Na tej znakomicie udokumentowanej pracy oparte są także poprzednie uwagi o rodowodzie
T