410 1. ANDRZEJEWSKI, MIAZGA
skiego (osobiście przez niego czytane) i na koniec przegrany z płyty Albinom'59, chyba Adagio'60 na smyczki i organy, nie mogę sprawdzić, bo płytę już dość dawno ktoś (Jurek S.?M) pożyczył i nie oddał, zresztą to nie takie ważne. Konrad przesłuchuje tę taśmę już po zażyciu proszka przeciwbólowego, aby skrócić wyczekiwanie na uśmierzenie bólu zęba i sen. Właśnie ten proszek!
Wprzeciwieństwie do Moniki, która jest zdecydowanąfar-{ makomanką i przy różnych okazjach, kiedy trzeba i nie trzeba, łyka (przeważnie zagraniczne) środki uspokajające albo podniecające - Konrad od najdawniejszych lat żywi do wszelkich leków wstręt, jest bowiem najgłębiej przekonany, że ich działanie uboczne nie tylko może, lecz musi osłabiać pamięć. Stąd jego rozterka, kiedy gdzieś koło godziny drugiej silny ból zęba rozbudza go z pierwszego snu. W pierwszej cKwffiTgdy leży z zamkniętymi oczami, wydaje mu się, że to tylko przykry sen, lecz ból nasilający się w dolnej szczęce uświadamia mu niebawem prawdziwy stan rzeczy. Wynik swoistej obdukcji, ostrożnie dokonanej przy pomocy wskazującego palca (aaa! jęknął w tym momencie), nie pozostawia żadnych wątpliwości: jądro bólu, rozpalone i promieniście się iskrzące, mieści się w dolnym zębie trzonowym, który w ubiegłym roku był wyleczony i wzorowo zaplombowany. Najgorsze myśli oblegają Kellera, już siebie widzi z twarzą opuchniętą, groteskowo zdeformowaną. Prometeusz z taką twarzą! Pan Młody! Spanikowany opuszcza tapczan i w pyjamie z czarnego jedwabiu (podani-
159 Tomaso Albinoni (1671-1750)- kompozytor włoski.
160 Adagio - wolne tempo utworu muzycznego, występuje też jako tytuł utworu lub jego części w tempie wolnym.
161 Być może Jerzy Skolimowski.
nek Moniki, przywieziony w ubiegłym roku z Festiwalu Filmowego w Cannes), zapalając po drodze wszystkie światła, biegnie do łazienki. Lecz jego ulga, gdy widzi w lustrze, że na razie twarz ma w porządku, jest połowiczna, ból, zapewne pobudzony nazbyt gwałtownymi ruchami, nagle się nasila i znakomity aktor, skoro kilkakrotnie, jak duża ryba pozbawiona wody, otwiera i zamyka usta, spostrzega, że przy każdym ruchu rwący ból przenika aż do warg. Zaprzestaje więc ryzykownych prób, lekko zmętniałymi, bo załzawionymi oczami bada z rosnącym niepokojem swoje odbicie w lustrze, koniuszki uszu ma wyraźnie zaczerwienione. Wreszcie się decyduje i wprost do lustra, zrazu na przytłumionym szepcie, mówi fragment swojej roli:
Jak na pachołka bogów nazbyt dumnie mówisz.
Skąd w tobie ta wyniosłość, dostojność i pycha?
Nowi panowie — nową cieszycie się władzą, mniemając, że bezpiecznie rządzicie z Olimpu.
A ja przecież widziałem, jak z owej wyżyny dwóch mocarzy runęło...162
Niestety, końcowa kwestia, wypowiedziana pełnym głosem, potęguje ból, i twarz, jaką Konrad widzi w tej chwili w lustrze, nie ma nic z boskiej wielkości Prometeusza. Tego nie było w zaginionym tekście, lecz wydaje mi się, że w tym momencie Konrad, zupełnie załamany, powinien przysiąść na sedesie, i wtedy właśnie może sobie wyobrazi jutrzejszą próbę generalną: siebie półnagiego i przykutego do skały, z twarzą wykrzywioną cierpiętniczym grymasem, niewyraźnie bełkocącego tekst, i na-
i62 tłumaczeniu Srebrnego ten fragment brzmi następująco: „Jak na bogów pachołka, arcydumna mowa, / wyniosła, buty pełna dostojnej i pychy! / Nowi — nową cieszycie się władzą; bezpiecznie, / zda się wam, na stolicy zasiedliście bożej... / A ja zalim nie widział, jako z niej mocarzy / dwu runęło?” (w. 962—'967j.