2tt Rozdział V. Godzina Bobki
- pisał Tadeusz Bieczyński, sekretarz prezydialny Sądu Sejmowego - oczekiwał [od niego] i spodziewał się ważnych zeznań i odkryć, mogących mu nastręczyć pozór do prześladowania Niemojowskich. Z niego to koniecznie chciał wycisnąć podobne zeznanie, i to nawet wszelkimi użytymi środkami, jako to głodem, postrachem, niespaniem, a gdy i to nie skutkowało, mnogimi obietnicami. Ale był on przy badaniach swoich tak stałym jak Łukasiński i zaprzeczał wszystkiemu, co by albo jego samego, albo też innych narazić mogło.” Nie został oddany pod sąd wojenny,,jednakże Wielki Książę kazał go ciągle trzymać w więzieniu, mając tę nadzieję, iż znagli go uczynić zeznania przeciw sobie i innym”.4 Nie znagiił. W roku 1826 Gićhowski opuścił turmę Karmelitów. Podobnie jak Machnicki, nie dał się zmuzułmanić. Podczas powstania był prezesem Komisji Budowli Publicznych i wydawał „Kurier Polski”. Po klęsce emigrował z żoną do Drezna.
Po wstawieniu nazwiska Cichowskiego Mickiewicz wcale nie musiał zmieniać opisu przeżyć bohatera opowieści Adolfa, sporządzonej z myślą o Machnickim. Machnicki siedział na drugim piętrze w celi nr 1S, obok Łukasińskiego, który trzymany był pod numerem 13. Odrzucał jakiekolwiek ulgi, włącznie z przechadzką, „...nikogo- — czytamy u Askenazego - nie chciał widywać, z nikim zamienić słowa, i kiedy mu do celi obiad codzienny przynoszono, «zamykać - wołał - zamykaó>, z wstrętem przepędzał-strażnika, żądał, by co rychłej zostawiono go w samotności. W ten sposób me tylkażę_z niepo-skromionym uporem odmawiał Machnicki żądanych wyznam i najmędrszym sztukom indagacyjnym Komisji Śledczej pe-prostrr nieprzełamane przeciwstawiał milczenie, ale ciskał jej w oczy swą wzgardę, i własnowolnie obostrzając swoje położenie, demonstrował jej z góry nieskuteczność wszelkiej próby kuszenia ałbo wymuszania.” Cichowski zajmował celę nr 6 na pierwszym piętrze. Początkowo „pomimo okazanej dzielnej oporności, [...] dzięki swym stosunkom rodzinnym (był on nawet spowinowacony z samym Lubowidzkim), korzystał z pewnych folg, wydostawał się częstokroć bez dozoru na korytarz, umiał dobywać języka z miasta, stąd zwany żartobliwie przez współwięźniów «sowmiarzem», dostarczał wiadomości nieraz wcale cennych, a wesołością swoją i niefrasobliwym śród przepraw najgorszych humorem podnosił ich wszystkich na duchu.”5 Później było z nim gorzej. Między listopadem 1823 a 3 lipca 1824jego sąsiadem był Maurycy Mochnacki, który zapamiętał zupełnie inny obraz; „Zapadłe połkzki, cera twarzy żółta, śniada, jak robotnika ołowianych kopalni, chwiejąca się postawa, więźnia Karmelitów długo potem
jd iosych odróżniały ludzi.”6 Po prostu Cichowskiemu nadwerężono zdrowie, j jicpradeżaińon. ani Machnicki nie pozwolili spreparować sobie świadomości ; ^flgogtałispbfr. Każde uwjgzimgmana celu depgrsonal|7^ę CTlnwłftka w I ^ to założenie - jak pisze Marta Pi wińska - w epoce romantyzmu było P^^^OTPÓłmieme dojfigg skuikóa.7
Koiilećpro% więziennej bohatera, którego odtąd będę nazywał Rodakiem, opisany przez Mickiewicza w scenie siódmej, nie pasuje do tych dwóch ^mńw ffeawieści. których słuchał Mirlr»ewMrŁ^.nrP7nie w roku 1832. i reguły świadczyły o tym, że ludzie wychodzili z więzień z ocalonym „ja”. Jeśli Piotr Łagowski zrelacjonował mu swój pobyt u Karmelitów, a wszystko ałte wskazuje, to Mickiewicz uzyskał tylko potwierdzenie wniosku płynącego i 2doświadczeń Machnickiego i Cichowskiego.8 Poznał, co trzeba było poznać, i ale wiedział też, że pobyty w więzieniu kończyły się zupełnie inaczej. Toteż postanowił stworzyć obraz transfiguracji człowieka przez cierpienie, którym posługiwał się „szatański systemat” caratu. Obraz odkształceń świadomości spowodowany przez mękę wykorzystywaną przez zło. j MreliTyyięc najpierw-portret Rodaka sprzed uróby. Był to z natury Urodziwy i dowcipny, łubiany w towarzystwie.
I Pnp^ja^iiirdzieci. Wszystko to świadczyło, że konspiracja^ mimo jej powszechnie znanych niebezpieczeństw, wynikających z podwójnego życia, nie I zdołała odkształcić jego charakteru. I nagle tuż po ślubie zniknął. Nie wiadomo 1 jak i nie wiadomo gdzie. „Systemat carski” lubił uprawiać czasem najbardziej plugawąchytrość i makabryczną mistyfikację. Wiedział już o tym Julian Ursyn I Niemcewicz, który w latach 1794-1797 więziony był w twierdzy Petropawłow-w. „Więźniowie stanu nieszczęśliw szyrni są od innych, żaden trybunał nie czuwa nad nimi, me rozbiera-ich wipy, nie sądzi: schwytani w tajemnicy, 1 trzymani wlajemnicy, oskarżyciel ich jest razem i sędzią, nie ma apelacji od 1 'fywjegoTmewie świat, za co wzięty, co cierpi, nie wie, czy życie wyzionął, ] czy ou je odebrano.”9 Toteż żonie Rodaka przyniesiono płaszcz zaginionego st0PBO^|e popełnił samobójstwo, topiąc-sięLjw Wiślfr. <Aresztowanie I & li przypomina więc uwięzienia znanych nam konspiratorów z To-®Jizy»twa Patriotycznego, które odbyło się jawnie, iżby tak rzec, w majestacie ?°®2onego prawa.) Dowiedziano się w końcu, że siedzi u Karmelitów. Znano $ męczarnie, ponieważ Warszawa wiedziała, ćo wyprawia się za murami saat*t Wpadł więc w kołowrót polskich nieszczęść i zaznał losu raczej S||| | naszym kraju.