Robert K. Merton
wymaganej przez doktrynę przynależności. Tak -- w Kilson odrzuca pewne aspekty doktryny i w sposób daje wyraz swemu zaangażowaniu z^.'c,vv‘J¥ stytucjonalne wartości nauki jak i w problemy * społeczności:
„Nie zgadzam się z postulatem, by ze studiów w -amerykańskich uczynić platformę dla określonej ideologicznej i by ograniczyć te badania do mttny^^ studentów i murzyńskich na uczycie I|_ waż — i w tym względzie musimy być szczerzy „ oznaczałoby to rasizm odwrócony — czarny rasizm j-stem głęboko przekonany, że dla Murzynów ważna Jm znajomość własnej przeszłości, historii ich przodków, m stron słabych i mocnych; powinni oni mieć szacunek dW tej tradycji, kiedy zasługuje na szacunek, powinni taka* poddawać ją analizie i krytyce, jeśli na krytykę zasługuje. Jednakże nie sprzyja to dojrzałemu i krytycznemu rozumieniu ani ocenie własnego dziedzictwa, jeśli bada się je przyjmując założenie, że jest ono już z samej swej istoty dobre i zasługujące na szacunek, a także przewyższa dziedzictwo innych ludów. A to właśnie czynią biali rasiści — i żaden z moich wojowniczych towarzyszy z murzyńskich ugrupowań badawczych nie przekona mnie, że poglądy rasistowskie są choć trochę mniej wulgarne i zdegenerowane, jeśli głosi je człowiek czarny. Trzeba sobie zdać sprawę, że rzetelne badania dotyczące tradycji każdego ludu dadzą swoistą mieszaninę wyników, z których można być dumnym, wyników, które najeży krytykować lub nawet potępić i takich, które pozostaną wieloznaczne i ambiwalentne. I tak być powinno: właśnie ideologicznie ukierunkowany program badań afro-amerykańskich dążący do propagandy uproszczonego poglądu na dziedzictwo Murzynów nie potrafi zaszczepić studentom tego osobliwego, a jednak fascynującego kon-
Jłf grupy i outsiderzy
dumy. krytyki i postawy neutralnej, który, jak być wynikłe m poważnej pracy •^tuktuain^J i naukowe j.*’ *°
błędów wynikających z lekceważenia konsekwen-ii .vf**%powMiia strukturalnego, zespołów statusów instytucji doktryna przynależności (podobnie L outssderstwa) prowadzi do następnego błędu, kiedy gwiąsku z roszczeniem do opartego na statusie mono— y i inf go lub uprzywilejowanego dostępu do wiedzy ujmuje, że pozycja społeczna determinuje całkowicie -ggapaktywy intelektualne. Stanowi to jeszcze jeden i gjrkiHiri tego. jak łatwo twierdzenie prawdziwe staje się jeśli tylko rozszerzy się jego zakres poza gra-w których da się zasadnie bronić (dobrego b y w a aa wiele).
Długą tradycją ma wyznawany przez rozmaite ..szkoły** locjologiczne pogląd, że różnice i podobieństwa igj po— fjrcji społecznej j ednostek czy grup bywają źródłem róż-nic a także podobieństw w ich potrzebach i orientacjadft aa rozmaite wartości. Pewne kierunki w socjologii wie1 dzy przyjmują, że te uschematyzowane strukturalnie rój ośce powinny pociągać za sobą, -w skali m a s o w B j, dujące się schematyzować różnice -w sposobie postraszenia i ujmowania rzeczywistości. To zaś, zgodnie z tradycją, której jednolitość jest często zaciemniona nie tyle przez różnice w podstawowych pojęciach, ile prsas mk
mienność terminologii, winno - ogólnie rzecz hiorąs ——
prowadzić do dostrzegalnych różnic w sposobie oknBto* nia problemów badawczych 1 w typie formułowanyck po tez wyjściowych. Jak dotąd, wszystko w por tąillni. Brakuje materiałów empirycznych potwierdsającsrcflt tą przypuszczenie, ponieważ w tradycyjnej dziewiątaMlą* wiecznej socjologii wiedzy teorie spekulatywna pnMM* żały nad empirycznymi. Jednakże sama kita, kiAm aastfcs
423