86 Wirtualny odbiorca w strukturze utworu poetyckiego
sób, mógł zostać przyjęty jako banalna scena obyczajowa. Albo inaczej: jako scena z współczesnej komedii. Można sobie bowiem z łatwością wyobrazić zawartość Ostatniego despotyzmu jako epizod salonowej sztuki, w którym bohaterowie usiłują rozmawiać na temat polityki, ale wszystko się sprzysięgło, by do tej rozmowy nie doszło. Byłaby to więc scena zabawna, w pełni mieszcząca się w poetyce XIX-wiecznej komedii salonowej i z pewnością zrozumiała dla ówczesnego bywalca teatralnego. Jej poetycki „odpowiednik” stawiał zaś przed tym samym odbiorcą trudności nie do przebycia. Decydującą rolę odgrywa tu język. Odczytanie Ostatniego despotyzmu jako „odpowiednika” sceny komediowej byłoby tak płaskie, że mijałoby się z tekstem, a więc świadczyłoby o istotnym jego niezrozumieniu, o bezradności odbiorcy. Nie ma żadnego świadectwa mówiącego, że ktoś ze współczesnych Norwida tak ten wiersz odczytał, można jednak — orientując się w ówczesnej kulturze literackiej — taki hipotetyczny styl lektury założyć.
Istota nieporozumienia w takim odczytaniu polega na tym, że wiersz jako całość znaczy co innego niż poszczególne wypowiedzi wchodzące w jego skład i że ów sens ogólny nie jest w ogóle czytelnikowi sygnalizowany. W twórczości Norwida - jak wiadomo — tego rodzaju zjawiska łączą się z ironią. Ironia zaś stawia przed czytelnikiem swoiste wymagania, „...wniknięcie w istotę ironii (dwuznaczność intencji ironisty) — powiada Kołaczkowski — tłumaczy nam i kategoryczny imperatyw Norwida: współpracę czytelnika”38. Wymagania te nie zostaną zaspokojone, gdy czytelnik stwierdzi, że jest to wiersz satyryczny (wśród wielu właściwości jest on również i satyryczny). Stwierdzenie to nie będzie w pełni adekwatne wobec struktury sensów, jaka w tym wierszu występuje, czyli — w tym wypadku — jego daleko posuniętej i założonej wieloznaczności. Ostatni despotyzm wydaje się utworem w sposób szczególnie silny wymagającym lektury czynnej, takiej lektury czynnej, jaka była niedostępna dla współczesnych poety. Wirtualny czytelnik zakłada-
38 S. Kołaczkowski, Ironia Norwida, [w:] Dwa studia. Warszawa 1934, s 45. Por. także następującą uwagę Kołaczkowskiego: „Ironista wymaga "idealnego słuchacza", a raczej przyjmuje w założeniu jego istnienie. Albo też — jak często czyni Norwid — daje każdemu w swej ironii tyle prawdy, ile ten słuchacz czy czytelnik jest w stanie przyjąć i zgłębić” (op. cit., s. 47). Warto zauważyć, że ze względu na ironię w poezji Norwida nie można odczytać dosłownie tak licznie w niej występujących aforyzmów. Zdanie o formie aforystycznej może w istocie być zaprzeczone i wcale nie wyrażać zasadniczej idei wiersza. Pod tym względem aforyzmy Norwida znajdują się na przeciwnej pozycji wobec np. aforyzmów Kożmiana ny przez poezję Norwida dysponować ma umiejętnościami nie znanymi współczesnej mu publiczności literackiej.
Obydwa wiersze, rozpatrywane na tle konwencji literackich ich czasów, wyznaczają więc rolę czytelnika w całkiem różny sposób. Czyniąc to tak czy inaczej, niejako z góry skazują się na pewien typ egzystencji w społeczeństwie, z góry zakładają swoją recepcję. Rzecz inna, że samo zakładanie roli czytelnika jest elementem kultury literackiej. Toteż inny ma ono sens u wielkiego klasyka, jakim jest Krasicki, a więc reprezentanta stylu, który sankcjonował operowanie elementami zastanymi w sposób zastany, inny zaś u epigonów romantycznych czy współczesnych, którzy niewolniczo kopiują jakąś konwencję w epoce, w której wartością aprobowaną — aprobowaną też zwykle przez owych epigonów —jest to, że wiersz stanowi przekaz indywidualny i niepowtarzalny. Innymi słowy: w tym zakresie sytuacja kształtuje się zupełnie inaczej od momentu rewolucji romantycznej.
5
W poezji współczesnej — zwłaszcza w tych jej kierunkach, które uważają się za awangardowe — naruszenie przyzwyczajeń czytelnika jest jednym z podstawowych założeń programowych, do tego właśnie ma się niemal sprowadzać istota poezji. Wyraża się to w negacji konwencji dawniejszych, nie prowadzi zaś — i nie może prowadzić — do wyrugowania wszelkich konwencji. Dany sposób negowania konwencji zastanych powołuje do życia konwencje nowe (rewolucja całkowita jest więc w literaturze z tego punktu widzenia niemożliwa), które czytelnik poznaje i do których się przyzwyczaja. Warto podkreślić, że rozpowszechnianie się teorii, iż poezja musi być nieustannie nowym sposobem mówienia i powinna stawiać nowe wymagania czytelnikowi, inaczej sytuuje wobec wiersza czytelnika, jeśli śledzi bieżące przemiany życia literackiego. Czytelnik taki wie, że poezję czytać należy inaczej i nie szukać w niej podobieństw np. do prozy publicystycznej czy przeboju. Mniemania takie każą mu przywiązywać szczególną wagę do tego, przeciw czemu — w innej sytuacji historycznoliterackiej — powinien się buntować. Nie znaczy to jednak, oczywiście, że w ten sposób każda dobra i rzeczywiście nowatorska poezja ma zagwarantowane dobre przyjęcie u publiczności literackiej czy przynajmniej jej najbardziej wyrobionej części. Dzieje się zapewne inaczej, choć trudno tutaj coś