80 Wirtualny odbiorca w strukturze utworu poetyckiego
od środka). Manifest światopoglądu romantycznego ukształtowany został w formie klasycystycznej ody, pierwsi moderniści z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku deklarowali swoje rozczarowanie, rozdarcie i bunt przeciw zastanym wartościom w formach w niczym właściwie nie różniących się od tych, którymi operowali Asnyk i Konopnicka1.
Utwory tego typu sytuują współczesnych sobie czytelników w sposób szczególny: z jednej strony apelują do ich przyzwyczajeń, respektują ich smak literacki (liryki pieśniowe pierwszych modernistów, tak jak ich utwory opisowe nie zakłócały przyjętych wyobrażeń dotyczących tego, co jest poezją, a co nią nie jest), z drugiej zaś — są ekspresją przekonań, które już w obrębie tych mniemań się nie mieszczą, często zaś są wobec nich polemiczne. W przypadkach tego rodzaju trudno mówić o niezrozumieniu poezji, czyli o braku właściwego klucza do konwencji. Świadczy o tym recepcja tych wierszy przez bardziej tradycyjnie zorientowanych krytyków. Kwestionowali oni przede wszystkim ich „dekadentyzm”, a więc nieszanowanie kompleksu przyjętych wartości, w mniejszym stopniu poddawali pod dyskusję same zasady wypowiedzi poetyckiej. Poeta, który w jakiś sposób dążył w latach 1890—1895 do realizowania nowych zasad — Rolicz-Lieder — w ogóle nie został zauważony.
4
Problem wirtualnego odbiorcy nie jest kwestią tylko o charakterze teoretycznym, jest problemem poetyki, nasuwa także różnorakie kwestie interpretacyjne, musi więc być uwzględniany w analizach konkretnych utworów. Przeprowadzone poniżej analizy dwu wierszy mają na celu egzemplifikację tez ogólnych, stawiają sobie przy tym za zadanie próbę takiego rozbioru dzieła poetyckiego, w którym punktem wyjścia jest właśnie usytuowanie odbiorcy. Wiersze Krasickiego i Norwida wybrane zostały dlatego, że adresata sytuują w sposób całkowicie różny. Różnica ta wynika bynajmniej nie tylko z tego, że każdy z nich należy do innej epoki historycznej, wypływa z tego przede wszystkim, że obydwa mają odmienny stosunek do obowiązujących w ich epokach konwencji.
Kulturalny i wykształcony odbiorca epoki Oświecenia nie napotykał prawdopodobnie na trudności, kiedy czytał taki wiersz:
Czemuż się skarżysz na Fortuny ciosy,
W twych użaleniach mniej baczny?
Nie wiesz, jak zmienne wszystkie nasze losy,
Jaki jej humor dziwaczny?
W momencie jednym szczęście zniszczyć zdoła,
A w swym działaniu fałszywym Raz zbytnie smutna, drugi raz wesoła.
Czyni nędznego szczęśliwym
Stoją u portu bezpieczne okręty,
Żeglarz spokojny w ochronie,
W punkcie rwą z kotwic gwałtowne odmęty,
Żeglarz i okręt utonie
Szczęśliwy, który w dzień doznawszy burzy,
Niepewien w wrzawie noclegu,
Patrząc z daleka, jak się okręt nurzy,
Śmieje się z fali na brzegu.
I. Krasicki, Do...2
Nie napotykał na trudności, gdyż wiersz ten odwoływał się do jego przyzwyczajeń, niejako utwierdzał obowiązujące normy literackie. To prawda, w zasadzie nie sposób analizować ujęcia roli odbiorcy w poszczególnym utworze, jeśli się nie zestawia go z innymi, ujawnia się ono bowiem na tle kontekstu. Znając nawet minimalnie poezję Oświecenia, stwierdzić można, że ten wiersz Krasickiego nie ustawia inaczej odbiorcy niż inne wiersze tego autora, a także twórczość poetycka innych wybitnych poetów epoki. Więcej, wiedząc, że w wierszu występują najbardziej charakterystyczne właściwości poetyki epoki, stwierdzić można, że rola, jaką wirtualnemu czytelnikowi liryk ten wyznacza, była wówczas rolą do przyjęcia dla czytającej publiczności. Nie mając na celu dokładnej analizy tego utworu, wskażę na pewne tylko jego elementy, które decydują o takim właśnie stanie rzeczy.
Utwór Krasickiego ma charakter dyskursu poetyckiego, uformowanego w sposób właściwy wielu mniejszym utworom poetyckim epoki Oświecenia (np. częsty wówczas układ stroficzny, będący jedną z postaci tzw. strofy stanisławowskiej). Zgodnie z klasycystycz-nymi zwyczajami założony odbiorca jest przywoływany już na samym początku wiersza („Czemuż się skarżysz...”); choć ów bezpo-
Por K. Wyka, Modernizm polski, Kraków 1959
I. Krasicki, Wiersze wybrane, wybrał i wstępem opatrzył J. Kott, Warszawa 1964, s. 29.