64 Wirtualny odbiorca w strukturze utworu poetyckiego
sympatię lub dążącym do wpływu na ich poglądy, by poruszyć je do namiętności lub działania. Wszelka poezja jest z natury soliloąuium1.
Nie przeszkadza temu fakt, że poezja bywa publikowana, a więc przeznaczona dla innych, w tej postaci bowiem według Milla — utrwala i rozpowszechnia to jedynie, co powiedział poeta, gdy był sam na sam z sobą. „Poezja [...] jest naturalnym owocem samotności i medytacji; wymowa - obcowania ze światem”2. Nie pozbawionym pikanterii faktem jest, że Mili, pozytywista i teoretyk utylitaryzmu, mówi o poezji językiem tak bardzo romantycznym; oczywiście romantycznym w potocznym sensie, bo liryka epoki romantyzmu była zjawiskiem dużo bardziej skomplikowanym. Kto wie, czy romantyzm nie określił języka krytyki poetyckiej na cały wiek, także języka tej krytyki, która programowo nie była skłonna do uwydatniania swoich parantel z tradycjami romantycznymi, kładła zaś nacisk przede wszystkim na funkcje instrumentalne literatury. W języku tym nie mogła powstać jako problem teoretyczny kwestia wirtualnego odbiorcy, pomimo że była sprawą praktyczną, jaką każdy z poetów rozwiązywał w toku swej działalności twórczej, rozwiązywał tym bardziej, że nie traktował (zwłaszcza w Polsce) dzieł własnych jako wytworów zawierających w sobie swoje cele. W formułowanych przez tę krytykę teoriach poezji nie zwracano uwagi na fakt, że funkcja konatywna (impresywna) języka określa co najmniej w tym samym stopniu wypowiedź poetycką, co funkcja emo-tywna (ekspresywna)3.
Sytuacji tej sprzyjał fakt, że na romantyczne mniemania o poezji jako bezpośredniej ekspresji twórcy nałożyły się zasady pozytywistycznego genetyzmu, według którego określenie pochodzenia było dostatecznym wyjaśnieniem dzieła samego. Wiadomo jednak — obszernie o tym problemie pisała Maria Janion4 — że w tej historycznej wersji postawy genetycznej dominującą rolę odgrywały wątki psychologistyczne. Znowu więc kwestia odbiorcy znajdowała się poza kręgiem oddziaływania, i to wtedy nawet, gdy poezji przypisywano konkretne i aktualne funkcje do spełnienia. Znajdowała się poza teorią — by tak powiedzieć — oficjalną, choć musiała istnieć wśród czynników wpływających na samo działanie poetyckie. Poeta (podmiot wypowiadający w wierszu miał być z reguły jego odpowiednikiem), chcąc nie chcąc, sytuował się wobec potencjalnych odbiorców, czynił to nawet wówczas, gdy buntował się przeciw wyznawanym przez nich poglądom i systemom wartości.
Uświadomieniu roli odbiorcy w strukturze utworu poetyckiego nie tworzył dogodnych warunków także stan ubiegłowiecznego językoznawstwa, zwłaszcza zaś jego pozytywistyczno-młodogramatycz-na wersja5. Lingwistyka zajmowała się takimi czy innymi szczegółami historii języka, nie interesowała jej zaś sama teoria aktu wypowiadania i napięć, jakie w jego obrębie powstają pomiędzy nadawcą a odbiorcą, nie interesowała jej więc kluczowa dla tej problematyki sprawa funkcji językowych i ich wzajemnego stosunku. Współczesne językoznawstwo tworzy w tej materii dla teoretyka literatury zupełnie inne możliwości. Już bowiem —jak wiadomo — Karl Biihłer uwzględnił funkcję konatywną w swym z trzech elementów składającym się modelu funkcji języka, uwzględnił ją także Roman Jakobson wśród sześciu wyodrębnionych przez siebie funkcji językowych. Chodzi tu jednak w istocie o coś więcej niż o uwzględnienie czy o wyodrębnienie, ważne jest to, że wzmiankowane wyżej teorie pozwalają traktować utwór poetycki jako zespół utrwalonych w języku relacji i napięć pomiędzy nadawcą i odbiorcą; obie strony są aktywne, choć każda na swój sposób.
Nie jest celem niniejszego szkicu przedstawić kształtowanie się kwestii odbiorcy w myśli teoretyczno-literackiej (warto jednak zwrócić uwagę, że pierwszą wielką koncepcją w tej materii była antyczna idea katharsis), ważne jest wstępne wskazanie na czynniki, które bądź uniemożliwiają, bądź sprzyjają zarysowywaniu się tej problematyki. Problematyki, która nie zajmuje wciąż miejsca, jakie ze względu na wagę należałoby się jej w teorii literatury. Nie zajmuje także współcześnie6, mimo że w zasadzie wiele z romantycznych
J. S. Mili, Thought on Poetry and its Vaneties, [w:] E. D. Jones (ed.), English Cntical Essays (Nineteenth Century), Oxford b. d. (I wyd. 1916), s. 406.
J. S. Mili, op. cit„ s. 407.
Co nie przeszkadza, że pisarze, mając na uwadze swoją własną praktykę, wielekroć wskazywali, iż utwory literackie są swojego rodzaju wezwaniami skierowanymi do czytelnika. Tak np. Stendhal nie tylko porównał powieść do zwierciadła, porównał ją także do smyczka: pudłem rezonansowym, z którego wydobywa on dźwięki, jest dusza czytelnika. Zob. analizę tej formuły w eseju S. Gilmana, The Nooelist and his Readers: Meditations on a Słendhalian Metaphor, [w:] Ch S Singleton (ed.), Interpretation, Theory and Practice, Baltimore 1969.
M. Janion, Tradycje i perspektywy metodologiczne badań genetycznych w historii literatury, [w:] Zjazd Naukowy Polonistów 10—13 grudnia 1958, Wrocław 1960; zob. także J. Łempicki, Historiozofia Hipolita Tame’a, Kraków 1938
Humboldtowska teoria języka jako działania otwierała dla omawianej tu problematyki możliwości rozwoju; o ile wiem jednak, w ciągu XIX w. nie zostały one spełnione.
Przypominam: pisane w roku 1966.