162 Rozdział 2
Fabularną osią konstrukcyjną obu utworów uczynił pisarz losy kapitana Herberta, polskiego pilota wojskowego, wraz z którym czytelnik przemierza wojenny szlak począwszy od kampanii wrześniowej 1939 roku, poprzez ewakuację i internowanie w Rumunii, ucieczkę i krótki czas walk w wolnej jeszcze Francji, aż po służbę w dywizjonach bombowych RAF sformowanych z lotników różnymi drogami przybywających do Wielkiej Brytanii. W niezwykłą, chwilami zadziwiającą przebiegiem zdarzeń opowieść, w znacznej mierze skonstruowaną z wątków autobiograficznych, wpisał Meissner dzieje żołnie-rzy-tulaczy, poszukujących zarówno swego oddziału i broni, z którą w ręku można by kontynuować walkę z hitlerowską, wówczas wciąż niezwyciężoną armią, jak i swojego miejsca na ziemi, gdzie ludzie ci potrafiliby odnaleźć choćby namiastkę poczucia zadomowienia w obcym kraju. Dwupowieść ta przykuwa uwagę czytelnika z jednej strony świetnie.skonstruowanymi scenami batalistycznymi, relacjami z walk powietrznych, z bombowych wypraw, znakomicie wykorzystanymi atrybutami literackimi „historii żołnierskiej”, z drugiej zaś - głębią i wiernością obserwacji obyczajowej, wyrazistymi i plastycznymi rysami postaci, bogactwem rozmaitych „niewojennych” zdarzeń, pośród których rozgrywa się życie bohaterów. Meissnerowa narracja łączy oba problemowe - batalistyczne i obyczajowe - skrzydła powieści pokazując wojnę w „zbliżeniu”, w jej potwornej „normalności” widzianej z perspektywy kabiny wellingtona, do której lotnicy zabierają nie tylko poczucie swej bojowej misji, ale i codzienne sprawy, radości i smutki, nieustannie towarzyszące im lęki o życie własne i przyjaciół, tęsknoty i troski o najbliższych, zarówno tych, którzy zostali daleko, w okupowanym kraju, jak i tych, którzy zostali odnalezieni już w nowej, drugiej ojczyźnie.
Obie powieści Janusza Meissnera są dziełem-pomnikiem wystawionym pamięci polskich pilotów, mechaników i żołnierzy obsługi naziemnej, których służba, często bezimienna, bezosobowo „zagubio-rem strony podanym w tekście. Na polskim rynku wydawniczym utrwaliła się tradycja łącznego publikowania tych utworów, co naturalne, jeśli wziąć pod uwagę wspólnotę występujących w nich postaci i ciągłość ich literackich losów, dlatego też stosowanie terminu „dwupowieść” wydaje się w pełni uzasadnione.
na w chmurach”, była częścią wielkiego wojennego dzieła. Zachowując 4ja Historii ogrom tego wysiłku i poniesionych ofiar - utwory te przywracały obrazom zdarzeń, które pozostawił pisarz w złożonych przez siebie świadectwach, konkretność i wymierność. Czyniły to przywiązaniem do szczegółu i dbałością o „dotykalność” przedstawianego czytelnikowi świata - stąd m.in. w obu powieściach wielość technik literackich zapewniających odbiorcy stały „wgląd” w opowiadaną mu rzeczywistość poprzez budowanie perspektyw bliskich jego pozycji, stwarzających możliwość uznania tej rzeczywistości za - do pewnego stopnia - własną.
Chodzi mi o to - pisał Meissner w kończącym drugą z powieści Przesłaniu - żeby czytelnik wiedział, co to za ludzie, ci lotnicy. Jak czują, jak myślą, co przeżywają w powietrzu i na ziemi, jak sami mówią o tych przeżyciach. Chciałem ich zbliżyć czytelnikowi, pokazać mu ich w różnych okolicznościach, aby wiedział o nich więcej, niż można wyczytać z komunikatów w prasie i z »sensacyjnych« opisów korespondentów wojennych, którzy sami nie są lotnikami (s. 358).
jedną z takich technik służących zbliżeniu pozycji odbiorcy do przedstawianego mu powieściowego świata jest wykorzystanie możliwości tkwiących w wywoływaniu pewnego typu przeżyć komizmu, tych w szczególności, które czynią przedmiot przeżycia akceptowalnym z punktu widzenia czytelnika. Mowa tu przede wszystkim o komizmie humorystycznym, w przypadku którego dystans podmiotu wobec obiektu doświadczenia jest stosunkowo najmniejszy. Zarówno w Żądle Genowefy, jak i w L jak Lucy sporo jest postaci potrafiących patrzeć z uśmiechem na świat, w którym żyją, traktując z pobłażaniem - jeśli okoliczności na to pozwalają - to wszystko, co w świecie tym jawi się jako zbyt poważne, zbyt trudne, zbyt tragiczne czy nawet zbyt niebezpieczne. W trakcie lektury powieści często odnieść można wrażenie, że umiejętność śmiania się w twarz grozie „wojennego życia” należy do specyfiki „polskiej duszy”, która potrafi w ten sposób rachować się z rzeczywistością, a uśmiech i humor są tu częścią pewnego rodzaju nonszalancji, z jaką lotnicy traktują zagrożenia czające się na