Główczewski „Między śmiesznością a komizmem”

Główczewski „Między śmiesznością a komizmem”



164 Rozdział 2

nich w mrokach nocy. Członkowie załóg obu tytułowych samolotów bombowych - wellingtonów oznaczonych literami G (jak Genowefa) i L (jak Lucy, angielska narzeczona jednego z bohaterów) - wykonują swe bojowe zadania z najwyższym poświęceniem, ze świadomością powagi misji, którą wypełniają (bomby zrzucane przez nich na niemieckie miasta, sieją śmierć i zniszczenie, ale jak mówi narrator, kapitan Herbert, są „święte”, muszą trafić w cel, bo są odpłatą za tragedię zgotowaną przez wroga rodakom pozostałym w kraju). Zarazem jednak potrafią śmiać się z siebie i swoich przypadłości, umieją ze śmiechem budować wzajemne relacje, w śmiechu odnajdują jakiś sposób na pogodzenie się z nieszczęściami, które ich spotykają.

Wśród postaci obu powieści Meissnera jest jedna, którą pisarz w szczególny sposób obdarzył zdolnością do humorystycznego spoglądania na świat, a jednocześnie taka, która sama potrafi swym postępowaniem i wypowiadanymi kwestiami wywoływać w odbiorcy bogate przeżycia komizmu. Postacią tą jest kapral Pryszczyk, z początku kierowca narratora-bohatera powieści, potem towarzysz jego tułaczej niedoli w rumuńskich obozach internowania, mechanik samolotowy, a wreszcie członek załogi jednego z „tytułowych” wellingtonów. Pryszczyk pochodzi z Warszawy, jest typem łączącym w sobie cechy drobnego kombinatora i cwaniaka (bo nie ma sytuacji, z której nie umiałby wyjść obronną ręką), „złotej rączki” (bo wszystko jest wstanie naprawić, wykonać, wszystkiemu potrafi zaradzić) i... anioła stróża (bo opiekuje się osobami powierzonymi swej pieczy z nadzwyczajnym oddaniem). Jest lojalny, choć nie zawsze subordynowany, wykazuje skłonności do podejmowania rozmaitych działań na własną rękę, nie w każdym wypadku liczy się z ich niepożądanymi efektami, za to niejednokrotnie wpada przy tej okazji w najróżniejsze kłopoty. Zdolny jest uczynić wszystko, by osiągnąć zamierzony cel, a jeśli jego możliwości wyczerpują się, nadrabia „wrodzoną” gadatliwością i bezczelnością. Zmyślny, zaradny, skłonny do poświęceń, bardzo konkretny, ale umiejący przy tym myśleć sercem. I posługujący się do tego nieprzetłumaczalną na żaden język świata gwarą „ferajny” z warszawskiej Pragi. Lecąc w wyprawie bombowej na Berlin, tak oto wyobraża sobie sytuację panującą na ziemi:

Szkołę jem damy, tera Niemcom, że no! - zapowiada. [Pryszczyk -A. G.] - Ten tam frajer znaczy tego Wag...a zaiwania, a Hitler pewnie słucha i kolacje wtraja. I na przykład właśnie mu polskiego zająca z buracz-kamy przynoszą, a tu - sereny! A główny kiełner zaznacza, że - powiada - mein Fiihrer, polskie lotniki drakie z nami uskuteczniają, więc znakiem tego my musiem z tern zającem do szeltera wyrywać. No i Hitler dyma na dół po schodach, choć go zla krew, ale co ma zrobić? Gierynga woła i dopieroż na niego: Ty taki, owaki, kurza twoja twarz ścierką nakryta! Coś trajlował, łobuzie w Luftwaffe szarpany, że już polskie lotnictwo kaput?! A kto mnie przeważnie, powiada, w konsomcji mięsnego dania bomba-my przeszkadza? Karaimy, inne portugalskie emigranty, a możliwość, że Ekwadorczyka, co? I zaraz Giebelsa do galopu bierze. A ty - powiada - czego wariata strugasz? Ani jedna bomba nie miała prawa spaść w Berlinie. No to może oni pigułki z zakonnikiem z tych Wellingtonów rzucają czy jak? Propaganda - powiada - owszem, znaczenie swoje posiada; ale jak nam tu raz i drugi wycisk dadzą, to faktycznie naród się na ty grandzie pozna i co wtedy?! (s. 250)

Sposób, w jaki nakreślił Meissner portret Pryszczyka, przypomina żywo kreację jednego z najbardziej znanych w polskiej literaturze bohaterów komicznych, Sienkiewiczowskiego Zagłoby. Podobieństwa między obiema postaciami widoczne są zarówno w ogólnym zakresie cech, w które zostały one wyposażone („żołnierz-frant”), jak i w typie zdarzeń, w których cechy te się przejawiają. Pryszczyk, podobnie jak pan Jan Onufry, jest postacią barwną, dynamiczną, znajdującą się w nieustannym ruchu: jest ciągle w drodze, podąża ku kolejnym punktom docelowym, a zmiany otoczenia wyzwalają w nim różne pokłady aktywności, czasem takie, o które trudno byłoby go posądzać. Widać to szczególnie w tych momentach, w których okoliczności zmuszają bohatera do podejmowania działań niezwykłych swym charakterem, zaskakujących. Tak jak rycerz spod Zbaraża, Pryszczyk zadziwia swych towarzyszy sprytem i fortelami, do których ucieka się w trudnych chwilach, gdy poszukuje wyjścia z opresji. I tak jak w przypadku pana Zagłoby, fortele te nie polegają na korzystaniu z jakichś szczególnych technik czy środków umożliwiających działanie,


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 138 Rozdział i Prusa jako optymistyczny i pesymistyczn
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 140 Rozdział 2 W zasadach rozumienia i stosowania term
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” i 142    Rozdziai. z Problem zdaje się
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 146 Rozdział 2 II Pytając o aksjologiczną charakteryst
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 150 Rozdział 2 życiowy” i bezrefleksyjny zarazem chara
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 152 Rozdział z i odpowiedniego ich sfunkcjonalizowania
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 154 Rozdział 2 i ich puentę. O ile dwa poprzednie rysy
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 156 Rozdział % pewnych zasadniczych odmian śmiesznego.
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 158 Rozdział 2 odmian kolejnych, nacechowanych obecnoś
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 160 Rozdział 2 czeniem wartości życia uchwytnego w jeg
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 162 Rozdział 2 Fabularną osią konstrukcyjną obu utworó
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 166 Rozdział 2 a na wykorzystaniu „bezwładu” ludzkiego
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 168 Rozdział i Przełknął głośno, powiedział „op-pardą”
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 170 Rozdział 2 tość codziennej egzystencji, przywracał
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 172 Rozdział 2 i umiejętności radzenia sobie w trudny
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 174 Rozdział z - O rany! - chlipnął. - O rany, panie k
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 176 Rozdział 2 by, inaczej niż według zasad proponowan
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” M-t Rozdział i
Główczewski „Między śmiesznością a komizmem” 32f?i 32f?i 148 Rozdział i można by rzec, sensotwórc

więcej podobnych podstron