174 Rozdział z
- O rany! - chlipnął. - O rany, panie kapitanie: pies po polsku szczeka...
(s. 37-38)
Nie jest chyba przypadkiem to, że właśnie Pryszczykowi powierzył Meissner słowa, które wybrzmiewaiąc w narastającej ciszy - stanowić mają rekapitulację sensu całej tej, niezmiernie przejmującej sceny. Słowa te, odnosząc się do szczekania psa jeszcze są mimowolnym żartem, zwyczajnym w ustach warszawskiego „franta”, a jednocześnie wyrasta z nich jakaś pełna bólu konstatacja, w której to, co obce i odległe, tak żywo przypomina utracone przed momentem swojskie, własne, najbliższe. Żart na oczach czytelnika momentalnie przeradza się w serio, które tym bardziej wydaje się sugestywne, że jeszcze przed chwilą przedmiot jego odniesienia waloryzowany był w sposób zupełnie odmienny Przede wszystkim jednak słowa te wypowiada bardzo prosty człowiek, który stanie się w obu przywołanych tu powieściach reprezentantem całej bezimiennej rzeszy żołnierzy niosących na swoich barkach wojenny trud. Pryszczyk będzie jednym z tych, którzy przychodzili „znikąd”, wynurzali się z mroków nocy witając nadlatujące z bombowych wypraw samoloty, często uszkodzone i z rannymi lub martwymi lotnikami na pokładzie, za dnia pracowali w czeluściach hangarów, przywracając wellingtonom, halifaxom, lan-casterom i liberatorom sprawność, a w kolejną noc wyprawiali swych kolegów i przyjaciół w ich maszynach w kolejny śmiertelnie niebezpieczny lot. To Pryszczyk, narażając swe życie, ocali kolegów z wraku płonącej „Genowefy”, która rozbije się, podchodząc do lądowania na macierzystym lotnisku w ostatniej scenie pierwszej z Meissnerowych powieści. To Pryszczyk na początku drugiej z powieści stanie się kolejnym członkiem załogi, „żądłem” nowego wellingtona, strzelcem pokładowym maszyny nazwanej imieniem „Lucy”, niezmiennie śmiejąc się i wpadając w komiczne tarapaty, ale i z niezmiennie śmiertelną powagą wypełniając swą żołnierską powinność.
W dwupowieści Janusza Meissnera obecność żywiołu komicznego może być więc rozpatrywana zarówno w kontekście budowy zestroju jakości estetycznie wartościowych, stanowiącego fundament wartości estetycznej utworu - w tym przypadku komizm funkcjonować będzie jako korelat jakości estetycznych powagi i dramatyzmu przedstawię-nia, .jak i w kontekście budowy rzeczywistości przedstawionej i jej znaczenia jako modelu świata - w tym przypadku śmieszne wystąpi w funkcji czynnika aksjologicznej waloryzacji prezentowanych w powieści postaci i ich postaw. Ale przykład postaci Pryszczyka, podobnie zresztą jak przywołany w związku z nim przykład Zagłoby, ukazuje dobitnie także pewnego rodzaju łatwość, z jaką wartość dostępna w przeżyciu komizmu poddaje się różnym rodzajom funkcjonalizacji i jak trudno przychodzi jej ocalić własną estetyczną autonomiczność, bycie jedynie „w sobie” i „dla siebie”. Właściwość taka nie jest zresztą charakterystyczna jedynie dla komizmu. Wydaje się, że wśród wartości estetycznych w ogóle można by przeprowadzić takie rozróżnienia, których efekt byłby zależny od stopnia trudności bądź łatwości poddawania się wpływowi pozaestetycznego kontekstu aksjologicznego, podatności na pewnego rodzaju aksjologiczną „łączliwość” danych wartości bądź danych typów wartości z innymi. Do pierwszej grupy wartości, a więc tych, które stawiają wyraźny „opór” w ich wprowadzaniu w pozaestetyczny kontekst, można by zapewne zaliczyć niektóre odmiany piękna, te zwłaszcza, w przypadku których mamy do czynienia ze szczególnie „gęstą”, „nieprzejrzystą” materią konstytuujących je jakości estetycznie wartościowych, sprawiających, że wartość estetyczna staje się w jej doświadczeniu czymś samoważnym, przesłaniającym wszelkie inne możliwe jej związki i odniesienia. Do grupy drugiej zaliczyć by można brzydotę, tragizm, wzniosłość, trywialność, a więc takie wartości, których jakościowa konstytucja niejako w naturalny sposób zdaje się „otwierać” obok tego, co estetyczne, miejsce na jakiś inny jego aksjologiczny korelat, np. poznawczy, lub moralny. Nawiązując do terminologii związanej z proponowanym przez Marię Gołaszewską podziałem wartości estetycznych na „mocne”, charakteryzujące się głębią, wyrazistością i oddziaływaniem na podmiot ich doświadczający w sposób zdecydowany, oraz „słabe”, które nie mają ani głębi, ani wyrazistości, a ich rozpoznanie może okazać się wątpliwe25, można by stwierdzić, że komizm jako wartość estetyczna należał-
23 M. Gołaszewska, Istota i istnienie wartości, s. 169-170.