1) ze szkół średnich wycofano filozofię, logikę, grekę, łacinę;
2) większość nauczycieli dzisiaj uczących w szkołach w okresie własnych studiów nie studiowało filozofii, ale uczyło się tzw. MELS-u (skrót czterech nazwisk osób uważanych za ideologów komunizmu) lub późniejszych odmian tego przedmiotu;
3) historia polskiej i europejskiej tradycji jeszcze do niedawna była programowo i tendencyjnie fałszowana;
4) ideologicznie założone i politycznie realizowane nasze odcięcie od Zachodu musiało przerwać naturalne uczestnictwo w problemach właściwych cywilizacji zachodniej (łacińskiej, śródziemnomorskiej).
Potwierdzeniem tego, że skutki owych stanów rzeczy są bardziej długotrwałe niż mogłoby się wydawać, jest fakt, iż niezmiennie od kilku lat pytanie „Jakie cywilizacje współcześnie istnieją?” — zadawane studentom (setkom studentów) nie tylko nie przywołuje żadnej wiedzy, ale budzi tak wielkie zaskoczenie, jakby to było pytanie „z innego świata”. Trudno jednak winić o taki stan tylko młodych ludzi. Nawet, gdyby zechcieli na ten temat czegoś dowiedzieć się na własną rękę i sięgnęli do 4-tomowej encyklopedii, to nie tylko, że nie dowiedzą się niczego, ale zauważą, że hasło „cywilizacja” jest omówione w takiej samej liczbie linijek jak „cytryna”, ale w mniejszej niż „cytrusowe rośliny” i „cywilizacyjne choroby”.
W tej sytuacji chyba bardzo poważnie trzeba potraktować słowa Zbigniewa Kwiecińskiego, który w 1993 roku, otwierając konferencję na temat: „Teorie i ideologie pedagogiczne a strategie reform oświatowych”, powiedział:
„ Uczestniczymy w długotrwałym procesie „robienia” historii, a nie w regatach. W galopie, w biegu trudno jest myśleć, czytać mapy, patrzeć na kompas i naradzać się.
A jeśli stoimy wszyscy wspólnie przed nierozwiązywalnymi problemami, to porzućmy je na chwilę — i za radą inwentyki — róbmy „wycieczki”, szukajmy analogii, bawmy ńę próbami i symulacjami” (Kwieciński, 1994, s. 7).
12 TERESA HEJNICKA-BEZWIŃSKA
1. Wycieczka I:
W dość regularnych odstępach czasu ponawiany jest spór
0 to, czy pedagogika jest nauką. Spór ten jest przykładem, że źle postawionym pytaniem można zaangażować ludzi — nawet uczonych — w dyskusję pozorną, gdy tymczasem kontekst pytania jest następujący:
„Czy jest ona nauką3 to zależy od definicji pojęcia nauki. Jeżeli nazwiemy nauką tylko to} co da się przedstawić w matematycznej formie prawa3 to nie ma innych nauk jak matematyczne i przyrodnicze. Jeżeli jednak zgodzić ńę nazwać naukowym szczere dążenie do ścisłego systemu pojęć w granicach pewnej sfery rzeczywistości, wyeliminowanej na mocy jednolitych założeń metodycznych, wówczas pedagogika będzie nauką obok socjologii i etyki” (Mysłakowski, 1919, s. 469).
W tym miejscu trzeba jednak przypomnieć, że jest to fragment tekstu, który ukazał się w 1919 roku. Świadczy on bowiem o tym, iż polscy uczeni — w tym również pedagodzy — mieli już świadomość istnienia różnych definicji nauki, co z kolei można traktować jako wskaźnik zwątpienia w oświeceniowy mit nauki (naukowości, racjonalności). Fakt ten jest wart podkreślenia, ponieważ przy omawianiu rozwoju pedagogiki polskiej okaże się, iż w latach siedemdziesiątych większość polskich pedagogów pozwoliła się włączyć w reaktywowanie neopozyty-wistycznego mitu nauki i naukowca w postaci tzw. „pedagogiki socjalistycznej”. Wpisywanie się „pedagogiki socjalistycznej” w model nauki w zasadzie ukształtowany na przełomie XVI
1 XVII wieku czynił z niej ważne narzędzie kształtowania człowieka określonej jakości (np. „budowniczego socjalizmu”) i dzięki temu dominacja tej właśnie pedagogiki uzyskiwała polityczne i administracyjne oraz ekonomiczne wsparcie Centrum, czyli władz PRL-u.
Wracając do zasadniczej kwestii, to za zasadne natomiast
EDUKACJA - KSZTAŁCENIE - PEDAGOGIKA 13