„Nasze myśli mają zdolność materializowania” - to zdanie może wydawać się żywcem wyjęte z powieści fantasy. Jeśli jednak napiszę, że literacka fikcja znalazła również swoje potwierdzenie w życiu, to u co poniektórych wywołam być może ironiczny uśmieszek. Kiedy jednak dodam, że dokładnie do tych samych wniosków (o materializacji myśli) doszli fizycy kwantowi - wtedy owo stwierdzenie przestaje się wydawać li tylko ulubionym hasłem sztandarowym twórców New Age.
Zatem... nasze myśli materializują się. Dlaczego o tym wspominam właśnie tutaj? Ponieważ ostatni odcinek „Narzędzi menedżera” traktował - między innymi - o uporze (konsekwencji). Uparte koncentrowanie się na celu przybliża nas do momentu, kiedy to myśl staje się rzeczywistością. Im intensywniejsze myślenie o danej sprawie - tym czas „realizacji zamówienia” szybszy. O ile myśli na „tak” są tym, co zbliża nas do osiągnięcia masy krytycznej (moment transformacji energii mentalnej w materialną), o tyle wszelkie myśli na „nie” - skutecznie nas od owego momentu odciągają.
Menedżer musi być uparty!
W procesie detoksu w Twórczej Wizualizacji (a o tym ostatnie odcinki „Narzędzi” traktują) upór/konsekwencja to jeden z najistotniejszych czynników. Im nasze przeświadczenie o tym, że coś możemy otrzymać jest WIĘKSZE - tym okres zmagania się z negatywnymi wewnętrznymi kodami KRÓTSZY.
Przykład: zależy nam na zbudowaniu stabilnego zespołu agentów. Agentów, którym chce się pracować. Traktujących swój zawód poważnie. Wykonujących biznes-plan. Pragnących wciąż podnosić swoje kwalifikacje. Na takim obrazie skupiamy się (oczywiście do obrazu dokładamy niezbędne emocje/uczucia - o tej kwestii traktowały odcinki wcześniejsze). Skupiamy się więc i skupiamy, a życie sobie! Nasze stare przekonania na temat ludzi, pracy czy pieniędzy powodują, że zamiast zmaterializowania się w jakiś „cudowny” sposób chociażby trójki agentów, obiektów naszych marzeń, my - w życiu codziennym - nadal mamy do czynienia z „antyobiektami”: bojącymi się dzwonienia do klienta, bojącymi się spotkania z nim, bojącymi się, czy uda się im w końcu sprzedać jakąś polisę, a jeśli w końcu ją sprzedadzą, to czy ona nie upadnie?
Codzienny kontakt z „antyobiektami” działa podłamująco. Odbiera energię. Bardzo łatwo się wtedy poddać i powiedzieć: „Niech diabli wezmą tę całą wizualizację, detoks i inne cuda! Przecież to nie działa!”
Teoretycznie w tym momencie należałoby się już poddać, bo widząc TO, CO JEST - sami przed sobą mocno się ośmieszamy „nierealnymi” marzeniami o TYM, CO MA BYĆ. Jednak praktycznie rzecz biorąc, w takim momencie należy dalej robić swoje! Konsekwentnie i uparcie skupiać się na tym, co chcemy mieć, a nie na tym co już istnieje.
Tajemnica?
Na tym polega sekret udanej wizualizacji: na koncentrowaniu się na stanie pożądanym, zamiast na oglądaniu i na „dołowaniu” się tym, co chwilowo jeszcze trwa.
Choć efekty starych przekonań mnożą się niczym grzyby po deszczu, a detoks rozszalał się na dobre, jedyne co można zrobić, to PRZECZEKAĆ go. Zaakceptować fakt, że tak jest (zgodnie z zasadą, że im nasz opór mniejszy, tym detoks krótszy i mniej burzliwy) i dalej konsekwentnie TWÓRCZO WIZUALIZOWAĆ (zgodnie z inną zasadą, mówiącą, że im nasz upór większy, tym efekty wizualizacji szybsze).
Kiepska wartość...
Na przebieg detoksu ogromny wpływ ma również nasza samoocena i/lub poczucie winy. Jeżeli w jakikolwiek sposób uważamy, że na coś nie zasługujemy - wtedy na efekty choćby najbardziej intensywnej, wręcz wzorcowo przeprowadzanej TW będziemy długo musieli poczekać. Jeśli tkwi w nas przekonanie o naszej niskiej wartości, jeśli mamy przeświadczenie, że za coś musimy się ukarać (karząc np. niespełnionym zawodowo życiem) - wtedy nie ma sensu wizualizowanie sobie oszałamiającej kariery i zarobków przyprawiających o zawrót głowy. Cokolwiek spróbujemy stworzyć w naszych myślach - nie będzie współgrać z naszym wnętrzem. A to sprawi, że niemożliwym stanie się „okraszenie” produkowanych przez nas obrazów stosownym uczuciem: zadowolenia i pewności, że oto zaraz marzenie stanie się niebawem rzeczywistością.
Jeśli Twoim problemem, Czytelniku, jest niska samoocena i/lub poczucie winy (często z powodu jakichś wyimaginowanych przewinień), wtedy zamiast wizualizować dobrobyt, udane relacje z pracownikami, spektakularne wspinanie się po kolejnych szczeblach kariery - zacznij od wizualizowania BAZY! Tego, co podstawowe: zaakceptowania siebie! Dostrzeżenia swojej wartości!
Miej świadomość, że na dany moment - jesteś tylko i wyłącznie - tym, co o sobie myślałeś przez lata. Jesteś wypadkową swoich własnych przekonań i doświadczeń, jakie tymi przekonaniami przyciągałeś.
Zapomnij jednak o tym, czym teraz jesteś, a skup się na tym, JAKI CHCESZ BYĆ. Tworząc siebie na nowo stosuj się do zaprezentowanych wcześniej dwóch zasad:
1. nie opieraj się zdarzeniom, które pojawią się w ramach „detoksu”. Może będą przykre, a nawet bolesne, a czasami spowodują wręcz histeryczny płacz i panikę. Tak też może się zdarzyć. To jednak minie.
2. Wbrew temu, jak boleśnie i przykro jest na zewnątrz, Ty uparcie skupiaj się na nowym obrazie samego siebie: pewnego, radosnego, spokojnego, przekonanego o swojej wartości.