Przyjaciel
Takiego zamieszania już dawno u Janielskich nie było. Wszyscy latali wokół Kuby jak koło jakiegoś królewicza, a on z kapryśną miną rzucał wciąż nowe polecenia.
- Mamo zrób to…
- Madziu podaj tamto…
- Jasiek przynieś…
- Gosia odnieś…
Te mamy, Madzie, Gosie i Jasie fruwały po pokoju jak muchy w upalne lato. A kiedy tata wracał z pracy to i on jakoś poddawał się temu dyrygowaniu .
Tak, tak, Kuba potrafił podporządkować sobie wszystkich. No cóż, w końcu to jemu przydarzyło się to straszne nieszczęście. Złamanie nogi i to dwóch miejscach. Nici z treningów, z biegania z chłopakami po podwórku, ze szkolnej sportowej olimpiady.
- Kuba, może byś na spacer poszedł? Mama załatwiła kule - zaproponowała któregoś dnia Magda
- Zwariowałaś? Żeby się wszyscy gapili i palcem mnie wytykali- Kuba wykrzywił usta jakby połknął cała cytrynę od razu
- To może załatwię ci wózek i pojedziemy na mecz - poparła Magdę mama
- Jeszcze lepszy pomysł - Kuba wymachiwał rękoma nad głową jakby odganiał natrętna pszczołę - Chłopaki by się turlali ze śmiechu gdyby mnie z tą biała kukła zobaczyli.
-Przesadzasz - tata patrzył ze smutkiem na Kubę - tyle jest nieszczęśliwych ludzi wokół a ty z powodu nogi w gipsie robisz tragedię.
- Tylu ludzi, tylu ludzi? - Kuba zachłysnął się powietrzem - No to pokaż mi, choć jednego, no pokaż mi ! - I Kuba najnormalniej w świecie rozpłakał się . Mama spojrzała z wyrzutem na tatę i przytuliła Kubusiową głowę do piersi.
- Już dobrze synku, dobrze - szeptała cichutko, choć wiedziała, że tata ma rację.
Dziwnie się zrobiło w domu. Kuba przestał prosić o cokolwiek, ale to było jeszcze gorsze, niż gdy rozkazywał na prawo i lewo. Siedział smutny i milczący i nawet nie chciał na komputer wejść, choć dotychczas prowadził o to z Magdą wojnę….
Ale dziś, dziś stało się coś niesamowitego. Tata wrócił z pracy nie sam. Ze stukiem dużych kół wtoczył się wraz z tatą inwalidzki wózek
- Chciałeś synku żebym ci pokazał kogoś bardziej nieszczęśliwego od ciebie.To Karol, ma tyle lat, co ty. Mieszka w naszym bloku - tata spojrzał na uśmiechniętą buzie gościa - Ale wątpię czy on nieszczęśliwy jest… - i tata zostawił Kubę z nowym kolegą. Siedzieli później całą rodziną w kuchni nadsłuchując co się w pokoju Kuby dzieje. Najpierw długo była cisza, potem Kuba coś krzyczał. Mama już chciała biec na pomoc, ale tata delikatnie objął ją i szepnął do ucha:
- Zaufaj mi - i mama uległa jego prośbie. Za chwilę dźwięczny śmiech wypełnił wszystkie ściany mieszkania. Drzwi się otworzyły. Kuba podpierając się kulą wykuśtykał pokoju
- Wiecie, że Karol chodzi do świetlicy? Tam są tacy sami połamańcy jak ja. Grają w szachy, rozwiązują krzyżówki, brzdąkają na gitarach. Walą na perkusji i malują! A dziś mają lepić w glinie. Nigdy nie lepiłem w glinie. Mogę z nim pójść?
- Możesz - wrzasnęli chórem ciesząc się, że Kuba normalnieje i że nareszcie uśmiech pojawił się na jego twarzy.
A wieczorem siedzieli wokół kuchennego stołu i pili herbatę. Kuba opowiadał o swoim nowym przyjacielu, buzia mu się wprost nie zamykała.
- A po kolacji to ja pozmywam, w końcu ręce mam zdrowe - Kuba wyciągnął przed siebie umazane gliną dłonie.
- Kuba, jesteś wielki - zawołała z zachwytem mama
- E tam, żebyście wiedzieli, co potrafi robić mój przyjaciel to by wam włosy stanęły na głowie
- Jak tobie- tata zmierzwił Kubusiową czuprynę. Wybuchnęli śmiechem. Znów u Janielskich zrobiło się wesoło.