Szymon z Cyreny czy Weronika
Kiedy wieczorem Mama zajrzała do pokojów Magdy i Kuby aż się zdziwiła, że tam tak cicho jak w mysiej dziurze. Ale była to cisza pozorna, bo zanim jeszcze wszyscy usiedli do kolacji rozpętała się burza. No, nie taka jak latem na niebie z błyskawicami i grzmotem, ale taka na słowa i argumenty. A zaczęło się wszystko od tego, że Magda i Kuba wpadli do kuchni trzymając w rękach rysunki. Byli tak zacietrzewieni, że omal nie przewrócili Bliźniaków. Mama i Tata udali jednak, że ich oczu błyskających złością nie widzą.
- To chyba sceny z Drogi Krzyżowej - stwierdziła Mama oglądając obydwa obrazki z bliska.
- Tak, pani katechetka prosiła by narysować tych którzy pomagali Panu Jezusowi w jego drodze na Golgotę - wyjaśnił grobowym głosem Kuba.
- Pięknie - pochwalił Tata - dlatego dziś w kościele oboje tak mocno wpatrywaliście się w kolejne stacje. I widzę, że ty Kuba narysowałeś Szymona z Cyreny a Magda Weronikę.
- No tak - Kuba nerwowo przestępował z nogi na nogę - tylko Magda się kłóci ze mną, że jej Weronika jest odważniejsza od mojego Szymona
- No bo jest. Gdy Weronika zobaczyła Pana Jezusa, jak idzie taki zmęczony i jak się przewraca to jej się zrobiło Go żal, rozpłakała się i przepchała przez tłum gapiów, żeby wytrzeć Mu twarz z potu i krwi. A Szymon co?
-Przecież też pomógł - Kuba aż poczerwieniał z gniewu.
- Pomógł, ale kiedy? Jak mu kazali! - wykrzyknęła oburzona Magda.
- No i co z tego. Może najpierw nie chciał, ale później dźwigał krzyż bez skargi.
- Ale Weronice Pan Jezus zostawił na chustce ślad swojej twarzy w cierniowej koronie- wykłócała się nadal Magda.
-A Szymonowi podziękował oczami - nie dawał za wygraną Kuba.
-Pamiętacie jak zeszłej zimy zmarł pan Wróblewski? - przerwała kłótnię Magdy i Kuby Mama - Pani Wróblewska przestała po jego pogrzebie wychodzić z domu i nie chciała z nikim rozmawiać. Martwiliśmy się o nią oboje z tatą i pewnego dnia zapukaliśmy do jej mieszkania. Otworzyła nam i wtedy zobaczyliśmy jej chudą twarz i czerwone od płaczu oczy. W mieszkaniu było bardzo zimno. Tata więc zaraz przyniósł węgiel z piwnicy i rozpalił ogień w piecu a ja przytuliłam panią Wróblewska a później przy herbacie gadałyśmy aż do nocy. Bardzo jej było brak kogoś kto by ją wysłuchał i pocieszył.
- Oj Mamo, ale tu chodzi o pomoc Panu Jezusowi a nie pani Wróblewskiej! - Kuba przerwał mamie opowieść.
- Widzisz synku- wtrącił się Tata - Pan Jezus kiedyś powiedział tak: ”Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”. Rozumiesz? Każda pomoc jest tak samo ważna choć inna. Jak inni są mężczyźni i kobiety. Szymon i ja pomagaliśmy siłą swych ramion, Weronika i Mama czułym sercem. Ale i mama i ja widzieliśmy w pani Wróblewskiej Pana Jezusa.
Kuba zawstydził się trochę
- To niepotrzebnie się kłócimy !
- No właśnie - potwierdziła Mama - zamiast się spierać lepiej innym pomagać.
Kuba zamyślił się a potem nagle w jego oczach pojawiło się światełko.
- Wiecie? Antek z naszej klasy ma kłopoty ze skakaniem przez kozła. Mógłbym z nim potrenować po lekcjach, jestem od niego bardziej wysportowany!
- A ja zaproszę Kaśkę do nas na obiad, dobrze mamo? Ona jest taka smutna i biedna, bo jej tata pije i nikt nie chce się z nią przyjaźnić.
Mama i Tata uśmiechnęli się do siebie ciepło i odetchnęli z ulgą. Spór o Szymona i Weronikę został zażegnany, burza minęła i zza chmur wyszło słońce. I to jakie słońce! Prawdziwie Janielskie!