Droga dla żywych dusz
- To co? Zbieramy się? - Tata wyszedł z pokoju w mundurze skauta.
- Tak jest komendancie! - Kuba i Magda już na niego czekali. Oni też mieli na sobie harcerskie mundurki.
- Latarki są!? Peleryny!? Koperty z czytaniami?
- Tak jest! - Kuba i Magda stanęli na baczność jak żołnierze.
-To przed wyjściem pomódlmy się, aby nas Pan Bóg i Aniołowie w lesie strzegły. Ciemno tam choć oko wykol.
Odmówili więc „Ojcze nasz”, „ Zdrowaś Mario” i „Aniele Boży”.
Z resztą zastępu drużyny spotkali się przy Kościele.
- Harcerze! - powiedział Tata, gdy wszyscy już dotarli - To nasza pierwsza Droga Krzyżowa o tak później porze. Pójdziemy ulicami miasta, a później przez las, aż do tego wzgórza z krzyżem na szczycie i grobami zmarłych, którzy zginęli w czasie wojny.
- Boisz się ? - szepnął Kuba do Magdy.
- Czego? - zdziwiła się Magda - przecież idziemy całą gromadą.
- „Któryś za nas cierpiał rany…” - zaintonował Tata i wszyscy ruszyli dwójkami za nim.
Z początku szło im się dobrze. Patrzyli do góry na pnie drzew. Bez trudu odnajdywali przyczepione do nich wcześniej przez Tatę małe krzyżyki. Stawali przy nich, czytali słowa kolejnych stacji Drogi Krzyżowej, śpiewali „Kłaniamy ci się Chryste i błogosławimy ciebie” i klękali, by w ciszy porozmawiać z Panem Jezusem. Kiedy szli ulicami miasta ludzie zatrzymywali się, żegnali znakiem krzyża, czasem przyłączali się do modlitwy. Jeden staruszek podpierający się laską ukradkiem wytarł lecące z oczu łzy. A pani w zielnym płaszczu zawołała wtedy „Niech pan nie płacze, jak są jeszcze takie dzielne dzieciaki, to dobro na świecie nie zginie” .
W drzwiach Domu Dziecka, stojącego prawie na końcu ulicy stała pani Marlena. Pomachała do nich ręką.
- A naszych nie zabierzecie? - zapytała. - Przecież Alek, Bartek, Piotr i Zuzka tez należą do waszego zastępu.
-Powiedzieli, że nie mają czasu…
-A to lenie patentowane. Idźcie tam po nich, sami zobaczcie, co oni z czasem robią!
- Magda, Kuba! - zadysponował Tata. - Lećcie, my na was poczekamy.
Pobiegli więc na górę, gdzie mieszkały starsze dzieci.
- Cicho tu, jakby nie było żywej duszy! - zdziwiła się Magda.
- Są, są - Kuba otwierał kolejne drzwi - tylko siedzą albo przed telewizorami, albo komputerami, albo z nosami w smartfonach. Wyglądają jak nieobecni albo nieżywi…
- No to jak ich ożywić? - westchnęła Magda.
- Poczekaj, mam pomysł - tajemnicza mina Kuby świadczyła o tym, że rzeczywiście coś wymyślił. - Tylko musimy poprosić o pomoc panią Marlenę.
Pani Marlena z uwagą wysłuchała propozycji Kuby. Pokiwała ze zrozumieniem głową i poszła do piwnicy, gdzie umieszczona była skrzynka z korkami. Kiedy jeden wykręciła na całym pierwszym piętrze zgasło światło.
- Co się dzieje? - dały się słyszeć krzyki i po chwili w oknach pojawiły się głowy tych, co przed chwilą byli jak nieżywi.
- Chodź-cie z na-mi! Chodź-cie z na-mi! - zaczęli skandować harcerze.
I o dziwo, tamci w pośpiechu ubrali się i dołączyli do reszty. Pani Marlena nadziwić się nie mogła, że się tak szybko „pobudzili” z tego wirtualnego letargu.
- A jak będziecie wracać to wstąpcie wszyscy na gorąca herbatę i naleśniki z serem - szepnęła Kubie do ucha.
- Na pewno - Kuba oblizał się smakowicie.
Dalsza droga przez las nie była już taka łatwa jak w mieście. Nogi bolały od wspinania się pod górę. Strach zaglądał w oczy, gdy światło latarek w leśnej głuszy z trudem pokazywało drogę. Pot zalewał im oczy. Ale szli wciąż razem, wciąż do przodu. Kiedy doszli na szczyt wzgórza, kiedy wreszcie klęknęli pod krzyżem westchnęli z ulgą i wdzięcznością. Trochę się bali duchów, bo przecież grobów tu było co niemiara, ale kiedy Tata powiedział:
- Pan Jezus też był zmęczony i też się bał kiedy wszedł na Golgotę - strach stał się jakby mniejszy. Podnieśli odważnie głowy i latarki do góry, dotknęli rękoma krzyża i zaśpiewali tak głośno, aż wystraszona ich śpiewem sowa załopotała skrzydłami i odleciała na drugi koniec lasu.
„Na drodze cię Jezu spotykam i krzyża ciężkiego dotykam Więc pójdę za Tobą cichutko, by ulżyć choć trochę Twym smutkom…”
- I co? -zapytał Kuba Alka, Bartka, Piotra i Zuzkę, gdy wracali zmęczeniu do domu - udał mi się nam ten fortel z korkami?
- Bardzo się udał - powiedział zasapany Alek. - Po raz pierwszy przeżyłem Drogę Krzyżową tak, jakbym naprawę szedł za Panem Jezusem i jakbym naprawdę stał pod Jego krzyżem…