Czy trudno być Aniołem
- Już po wszystkim - powiedziała Mama wychodząc z gabinetu lekarskiego do czekającej na korytarzu szpitala Magdy - szczepienie dziś przebiegło dość sprawnie, choć Jasiek rozpłakał się jak mały dzidziuś.
- Straaaasznie bolało- poskarżył się Jasiek - igła była gruba jak palec
- Takie cierpienie trzeba jakoś wynagrodzić.- uśmiechnęła się Mama - co powiesz na bułeczki z jogurtem?
Jaśkowi natychmiast roziskrzyły się oczy. Szpitalny sklep kusił niejedną słodką niespodzianką. Ruszyli więc całą gromadką i za chwilę stali już w kolejce do lady. Przed nimi jakaś kobieta w białym fartuchu poprawiała siedząca na wózku inwalidzkim chudziutką dziewczynkę w chustce na głowie. Magda przyglądała się jej ze współczuciem i wtedy ta dziewczynka tak jakoś dziwnie spojrzała jej w oczy.
- Nie poznajesz mnie ? - zapytała cienkim głosem
Magda oniemiała z wrażenia. O Boże, przecież to Zosia! W zeszłym roku chodziła do Magdy klasy. Później zachorowała na raka kości i pojechała do jakiegoś szpitala w dużym mieście. Po pewnym czasie słuch o niej zaginał. A teraz siedzi tu przed nią na tym strasznym wózku zupełnie inna, blada, mizerna, z chustka na głowie zamiast długich warkoczy.
- Co ty tu robisz? - wyjąkała Magda czując jak pocą się jej ręce i oczy.
- Zachciało mi się ananasowego soku. Pani Wiesia była tak miła i mnie tu przywiozła - Zosia zrozumiała pytanie dosłownie.
- Takiemu kurczakowi trudno odmówić - pielęgniarka patrzyła na Zosię z miłością - bardzo ją tam u nas lubimy
- Gdzie u was? - wtrąciła się do rozmowy Mama
-W hospicjum dla dzieci - odpowiedziała pielęgniarka - myślałam, że o tym wiecie, ale chyba nie, bo nikt z rówieśników jej tam nie odwiedza.
Magda poczerwieniała jak burak. Jakoś nikomu klasie nie przyszło do głowy, aby dowiedzieć się co się z Zosią dzieje. Pani wychowawczyni chyba też o niej zapomniała.
- Co to jest hospicjum dla dzieci ? - zapytał Jasiek przerywając niezręczną ciszę. Mama nagle pobladła, ale już nie mogła Jaśkowi przeszkodzić.
- Hospicjum dla dzieci to jest taki dziecięcy szpital w którym przebywają dzieci nieuleczalnie chore - wyjaśniła Jaśkowi Zosia - czasem komuś udaje się wyzdrowieć, ale bardzo rzadko.
- Ja na pewno nie zachoruję - stwierdził z przekonaniem Jasiek - dziś dostałem taka szczepionkę. Trochę bolało, ale co tam. Trzeba dbać o zdrowie - dokończył swój mądry wywód.
- Widzisz Jasiu - Mamie nagle zwilgotniały oczy - są choroby na które nie ma jeszcze szczepionki ani innego lekarstwa. Ale jest jeszcze modlitwa
- To prawda - Zosia przytaknęła Mamie- my w hospicjum często się modlimy, codziennie różaniec, Koronka . Pan Jezus pomaga przetrwać trudne chwile. Ale nieraz jestem bardzo samotna …
Serce Magdy zadrżało nagle jak ściśnięty w dłoni ptak. Nachyliła się nad Zosią i przytuliła ją do siebie jak najlepszą przyjaciółkę.
- Tak się cieszę, że cię spotkałam. I przepraszam, że nie wcześniej…
- Daj spokój - Zosia oddychała ciężko, była już chyba zmęczona tym spotkaniem i rozmową
- Powiem Agnieszce i innym w klasie. Będziemy do ciebie przychodzić. Potrzebujesz czegoś? Przynieść ci coś?
Zosia uśmiechnęła się ciepło
- Wiesz, dziś rano było mi tak bardzo smutno i prosiłam Pana Jezusa, żeby mi pomógł, żeby mnie pocieszył. I On mnie wysłuchał, bo przysłał do mnie swojego Anioła .
- Anioła? - nie zrozumiała Magda
- Ty jesteś moim Aniołem - uśmiechnęła się ciepło Zosia
Magda znów spłonęła rumieńcem, czując napływające do oczu łzy.
-Anioły nie płaczą - Zosia zauważyła jej wzruszenie - ale mogą z chorym posiedzieć, pogadać, albo przeczytać mu jakąś książkę…
- Jasne - zrozumiała Magda - powiedz tylko jakie książki lubisz, to jutro którąś z nich przyniosę…