Jonasz…i Pinokio?
Rozmowa z Tatą nie była przyjemna. Kuba wił się jak piskorz pod Taty surowym spojrzeniem.
- Jak mogłeś! - powtarzał raz po raz Tata.
-Bo zapomniałem o tych zniczach na mogiły nieznanych żołnierzy, a inni mieli pełne garście. Wstyd mi było przed panią i całą klasą!
- A przed Panem Bogiem nie jest ci wstyd? Przecież to najzwyklejsza kradzież, zabrać znicze z innych grobów. Nie wiedziałem, jak mam spojrzeć w oczy twojej pani…- Tata wyszedł z pokoju Kuby wzburzony jak jeszcze nigdy dotąd.
Kubie zrobiło się głupio. To prawda, że postąpił brzydko, ale nie pomyślał, że kilka do połowy wypalonych zniczy to zaraz kradzież i że wyjdzie z tego taka wielka afera! I jak tu się z niej wykręcić? Kuba cały wieczór o tym myślał, ale nic mądrego nie przychodziło mu do głowy. Następnego dnia wszyscy patrzyli na niego jakoś dziwnie, i Mama i Tata i Magda i nawet Bliźniaki. A pani w szkole i koledzy z klasy nie odzywali się do niego wcale. Dopiero pani Lisiecka zagadała go, kiedy wracając ze szkoły spotkał ją na schodach do mieszkania.
- Coś ty taki smutny Kubusiu, stało się coś złego?
- Nie, nie! - odpowiedział Kuba, pomagając nieść pani Lisieckiej torbę z zakupami.
- A może byś wszedł do mnie na chwilę? Po Stasiu zostało trochę książek, mógłbyś sobie coś z jego biblioteczki wybrać.
Kuba skinął głową. Stasio, syn pani Lisieckiej umarł w zeszłym roku na raka. Od tego czasu Kuba nie bywał w mieszkaniu państwa Lisieckich wcale.
Książek z biblioteczce Stasia było naprawdę dużo. Kuba wyciągnął rękę i nagle z półki, jakby pod dotknięciem niewidzialnych anielskich skrzydeł „sfrunęła” na podłogę jakaś gruba książka. Kuba podniósł ją szybko jak jakiś skarb.
-O! „Pinokio”!- ucieszyła się pani Lisiecka. - Wybrałeś książkę, z którą Stasio przez ostatnie dni życia nie rozstawał się prawie wcale.
Kiedy Kuba wrócił do domu od razu zaczął przeglądać „Pinokia”. Kiedyś już czytał o przygodach niesfornego i bardzo niegrzecznego chłopca wystruganego z drewna przez starego Dżepetta. Ten chłopiec - kukiełka nie słuchał swojego „taty”, kłamał, nie chciał chodzić do szkoły, wdawał się w bójki z kolegami, a później uciekł z domu, bo chciał robić wszystko po swojemu. Tylko to po swojemu nie zawsze było dobre. Stary Dżepetto szukał Pinokia po całym świecie, aż pewnego razu znalazł się w brzuchu dziwnej ryby podobnej do psa. Po dwóch latach do brzucha tej samej ryby trafił Pinokio. Chłopiec rozpaczał, że tęskni za tatą, a kiedy go rozpoznał w siwym staruszku rzucił mu się na szyję. I Dżepetto od razu mu wszystkie przewinienia przebaczył. Przebaczył? Kuba aż poczerwieniał z wrażenia. I wtedy do pokoju wszedł Tata.
- Czemu płaczesz? - zapytał kładąc rękę na Kubusiowej głowie.
-Bo Pinokio był taki niedobry dla swojego taty, a on nie chciał o tym pamiętać.
Tata nic nie powiedział tylko wyszedł na chwilą i wrócił z Biblią w rękach. I zaczął czytać o… proroku Jonaszu. O tym jak zamiast na polecenia Pana Boga nawracać ludzi w Niniwie wsiadł na statek i wypłynął z żeglarzami na morze. I o tym, jak na tym morzu zerwał się wicher i jak zaczął bujać statkiem niczym łupiną od orzecha. I o tym, jak żeglarze wyrzucili Jonasza za burtę i jak go wtedy połknęła też wielka ryba. I jak po trzech dniach modlitw i próśb proroka Pan Bóg nakazał rybie, aby wyrzuciła Jonasza na brzeg…
Kuba słuchał z wypiekami na twarzy.
- Jakie te dwie opowieści są do siebie podobne - powiedział cicho pokazując na Biblie i książkę o Pinokiu.
- Tak, Bóg -Ojciec i Jonasz, Dżepetto i Pinokio…i wielka ryba, i trzy dni w ciemności i później radość ponownego, szczęśliwego życia. Bo Jonasz wrócił do Niniwy i wielu ludzi się nawróciło, a Pinokio stał się dobrym chłopcem. Czy ci synku ten brzuch wielkiej ryby czegoś nie przypomina?
- Trzy dni w grobie Pana Jezusa i Zmartwychwstanie?! - serce Kuby zabiło mocniej.
- Tak. A czy wiesz, że ma coś ze śmierci, bo oddala od Boga i Jego życia?
- Wiem tato i bardzo cię przepraszam, że byłem taki głupi. A te znicze odkupię i postawię na pustych grobach. I do Stasia pójdę, i do spowiedzi też!
- Wiedziałem, że poprawisz się jak Jonasz! - uśmiechnął się z ulgą Tata.
- I jak Pinokio! - dodał z radością Kuba, dziękując w myślach Stasiowi za to, że w taki anielski sposób ”podrzucił” mu dziś książkę o…głupocie, miłości i przebaczeniu.