ROZDZIAŁ 33
MOMENT JASNOŚCI
Stanie na scenie przy boku prawdziwego Justina Timberlake'a - a nie woskowej postaci w Muzeum Madame Tussauds, ani sobowtóra w Trump Taj Mahal w Atlantic City - będzie nierealne. To prawdziwe usta Justina uśmiechną się do Hanny, prawdziwe oczy Justina będą patrzeć na jej tańczące ciało i prawdziwe dłonie Justina będą dla niej klaskać w uznaniu siły, z jaką przetrwała niszczycielski wypadek.
Niestety, Justin jeszcze się nie pojawił. Hanna i Emily wyglądały przez poły namiotu, wypatrując konwoju limuzyn.
- To będzie takie podniecające. - mruczała Emily.
- Taa. - odparła Hanna. Ale zastanawiała się, czy będzie w stanie się tym cieszyć. Miała wrażenie, że coś jest bardzo, bardzo nie w porządku. Coś w niej chciało się wyrwać, jak walcząca we wnętrzu kokonu ćma.
Nagle wśród tłumu pojawiła się Aria. Ciemne włosy miała potargane, a na policzku widniał siniak. Wciąż miała na sobie szkolny blezer i plisowaną spódniczkę, i wyglądała bardzo nie na miejscu pomiędzy innymi wystrojonymi gośćmi.
- Dziewczyny. - powiedziała bez tchu. - Muszę z wami pogadać.
- A my musimy pogadać z tobą. - piskliwie krzyknęła Emily. - Powiedziałaś Wildenowi o „A”!
Powieki Arii drgnęły.
- Ja… tak. Powiedziałam. Uznałam, że to właściwa decyzja.
- Źle myślałaś. - ostro warknęła Hanna, przepełniala ją wściekłość. - „A” wie, Aria. Dopadnie nas. Co z tobą, do cholery, jest nie tak?
- Wiem, że „A” wie. - powiedziała Aria, wydawała się rozproszona. - Muszę wam powiedzieć o czymś innym. Gdzie jest Spencer?
- Pojechała na posterunek. - powiedziała Emily. Znowu zapaliły się pulsujące światła dyskotekowe, zmieniając jej twarz z różowej w błękitną. - Próbowałyśmy się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierałaś.
Aria, trochę roztrzęsiona i zmieszana, zanurkowała na pobliską kanapę. Ujęła karafkę z gazowaną wodą i nalała sobie dużą szklankę.
- Pojechała z powodu… „A”? Gliniarze chcą nam zadać więcej pytań.
- Nie. - powiedziała Hanna. - Pojechała, bo wie, kto zabił Ali.
Spojrzenie Arii było szkliste. Wydawało się, że kompletnie zignorowała słowa Hanny.
- Przytrafiło mi się coś bardzo dziwnego. - osuszyła swoją szklankę z wodą. - Miałam bardzo długą rozmowę z Jenną Cavanaugh. I… ona wie o tamtej nocy.
- Dlaczego rozmawiałaś z Jenną? - warknęła Hanna. Z opóźnieniem dotarła do niej reszta zdania, tak samo, jak według słów ich nauczyciela fizyki, radiowym falom lata zajmuje dotarcie w głąb kosmosu. Hanna rozchyliła usta, z jej głowy odpłynęła krew. - Coś ty powiedziała?
Aria przycisnęła dłonie do skroni.
- Chodzę na takie zajęcia ze sztuki, i Jenna też na nie chodzi. Dzisiaj poszłam do studio i… i Jenna tam była. Potwornie się bałam, że to ona jest „A”… i że mnie skrzywdzi. Miałam atak paniki… ale kiedy się obudziłam, Jenna wciąż była przy mnie. Pomogła mi. Miałam wyrzuty sumienia i zaczęłam mówić, co zrobiłyśmy. Ale zanim zdołałam cokolwiek tak naprawdę powiedzieć, Jenna mi przerwała. Powiedziała, że pamięta wszystko z tamtej nocy. - Aria spojrzała na Emily i Hannę. - Zaplanowały wszystko razem z Ali.
Zapadła długa cisza. Hanna czuła walenie pulsu w skroniach.
- To niemożliwe. - powiedziała w końcu Emily gwałtownie wstając. - To po prostu niemożliwe.
- To niemożliwe. - powtórzyła cicho Hanna. O czym Aria mówiła?
Aria założyła za ucho kosmyk włosów.
- Jenna powiedziała, że przyszła do Ali z planem, jak zranić Toby'ego. Chciała, żeby zniknął - na pewno dlatego, że… no wiecie. Dotykał ją. Ali obiecała pomóc. Ale nie wyszło tak, jak miało. Mimo to Jenna zachowała tajemnicę - powiedziała, że ułożyło się tak, jak chciała. Jej brat zniknął. Ale… powiedziała też, że widziała tam kogoś innego. Oprócz Ali i nas. Widział ktoś inny.
- Nie. - Emily rozdziawiła usta.
- Kto? - zażądała odpowiedzi Hanna, czując słabość w kolanach.
- Nie chciała mi powiedzieć. - Aria potrząsnęła głową.
Nastąpiła długa chwila milczenia. W tle pulsowała partia basowa piosenki Ciary. Hanna rozejrzała się po przyjęciu, zdumiona stopniem błogosławionej nieświadomości wszystkich. Mike Montgomery szczerzył się do jakiejś dziewczyny ze szkoły Quaker; dorośli krążyli wokół baru i upijali się; a grupka dziewczyn z jej klasy szeptem złośliwie komentowała, jak bardzo inne dziewczyny grubo wyglądają w swoich sukienkach. Hanna prawie miała ochotę powiedzieć wszystkim, żeby poszli do domów, że wszechświat stanął na glowie i imprezowanie w tej chwili jest wykluczone.
- Dlaczego Jenna zwróciła się właśnie do Ali? - głos Emily wydawał się nieobecny. - Ali jej nienawidziła.
Aria przeczesała palcami mokre od deszczu włosy.
- Powiedziała, że Ali rozumiała. Że też miała problemy z rodzeństwem.
Zmieszana Hanna zmarszczyła brwi.
- Problemy z rodzeństwem? Znaczy z Jasonem?
- Ja… chyba tak. - Aria zamyśliła się. - Może Jason robił to samo, co Toby.
Hanna zmarszczyła nos, przypominając sobie posępnego i przystojnego starszego brata Ali.
- Jason zawsze był trochę… dziwny.
- Dziewczyny, nie. - dłonie Emily opadły na podołek. - Jason był humorzasty, ale nie molestował Ali. Zawsze wydawali się tacy szczęśliwi w swoim towarzystwie.
- Toby i Jenna też wydawali się przy sobie szczęśliwi. - przypomniała jej Aria.
- Słyszałam, że podobno jeden na czterech chłopców wykorzystuje siostrę. - wtórowała jej Hanna.
- To niedorzeczne. - prychnęła Emily. - Nie wierz we wszystko, co słyszysz.
Hanna zamarła. Szarpnięciem obróciła głowę w stronę Emily.
- Co powiedziałaś?
Wargi Emily zadrżały.
- Powiedziałam… nie wierz we wszystko, co słyszysz.
Słowa układały się w koncentryczne koła, jak na sonarze. Hanna słyszała je raz za razem, jak obijają się we wnętrzu jej głowy.
Zaczął kruszyć się mur w jej umyśle. Nie wierz we wszystko, co słyszysz. Widziała już wcześniej te słowa. To był ostatni sms, jaki dostała. Od „A”. Tamtej nocy, której nie pamiętała.
Hanna musiała wydać jakiś dźwięk, bo Aria się odwróciła.
- Hanna… co jest?
Wspomnienia zaczęły ją zalewać falą, jak upadająca jedna za drugą kostka domina. Hanna zobaczyła, jak chwiejnym krokiem idzie na przyjęcie Mony w sukience dworu, przerażona tym, że nie leży idealnie. Mona śmieje jej się w twarz i nazywa wielorybem. Hanna zdaje sobie sprawę, że to nie Mona wysłała sukienkę - zrobił to „A”.
Zobaczyła, jak robi krok w tył, załamuje się pod nią kostka i upada ciężko na podłaogę. Druzgocący trzasssk szwów. Śmiech nad jej głową, a najgłośniejszy należący do Mony. A potem Hanna zobaczyła siebie jakiś czas później, siedzącą samotnie w Toyocie Prius na parkingu Planetarium Hollis, ubraną w bluzę dresową i szorty, z oczami zapuchnętymi od płaczu. Usłyszała dzwonek BlackBerry i zobaczyła, jak sięga po telefon. Tekst sms-s brzmiał: Ups, to chyba nie była liposukcja! Nie wierz we wszystko, co słyszysz! - A.
Tyle, że sms nie pochodził od „A”. Przyszedł ze normalnego numeru komórki - numeru, który Hanna dobrze znała.
Hanna wydała stłumiony krzyk. Twarze spoglądające na nią były rozmyte i lśniące, jakby były hologramami
- Hanna, co się dzieje? - krzyknęła Emily.
- Och. Mój. Boże. - wyszeptała Hanna, w jej głowie wirowało. - To… Mona.
- Co Mona? - Emily zmarszczyła brwi.
Hanna ściągnęła maskę. Powietrze było chłodne i wyzwalające. Jej blizna pulsowała, jakby była osobną istotą na jej brodzie. Nawet się nie rozejrzała, żeby zobaczyć ile osób gapi się na jej posiniaczoną, brzydką twarz, bo w tej chwili to nie miało znaczenia.
- Przypomniałam sobie, co chciałam wam powiedzieć tamtej nocy, kiedy miałyśmy się spotkać przy szkole. - powiedziała Hanna, jej oczy przepełniały łzy. - „A” to Mona.
Emily i Aria wpatrywały się w nią takim pustym wzrokiem, że Hanna zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle ją usłyszały.
- Jesteś pewna? - zapytała w końcu Aria.
Hanna pokiwała głową.
- Ale Mona jest ze… Spencer. - powiedziała wolno Emily.
- Wiem. - wyszeptała Hanna. Rzuciła maskę na kanapę i wstała. - Musimy ją znaleźć. Natychmiast.
Pretty Little Liars - Unbelievable Nie do wiary
1