Gdzie jesteś Panie Jezu ?
Kuba wracał ze szkoły dumny jak paw. Takiego wyróżnienia się nie spodziewał. Dziś do jego klasy przyszedł nowy chłopak. Pani powiedziała, że przyjechał z całą rodziną z Kazachstanu, że ma na imię Antoni, polskie pochodzenie i że będzie uczył się w ich szkole.
- Chciałabym - poprosiła pod koniec lekcji - żebyście się nim zaopiekowali, bo choć umie mówić po polsku to wszystko tu dla niego jest obce i nowe. Może ktoś odprowadzałby go przez jakiś czas do domu?
Oczywiście wszyscy zaczęli się zgłaszać i krzyczeć:
- Ja, ja , ja !
Pani popatrzyła na nich z zadowoleniem a później wybrała Kubę.
- Może ty pierwszy zaczniesz Kuba. Wiem, ze mogę na ciebie liczyć.
Wszyscy spuścili nosy na kwinty, a Kubie jakby ktoś skrzydła przypiął do ramion. Szedł więc teraz ze szkoły i rozglądał się dyskretnie wokoło czy wszyscy widzą jak prowadzi chłopaka o ciemnych włosach i czarnych oczach.
- Podoba ci się w Polsce? - zapytał nagle.
- Yhy - Antoni skinął głową.
- Jak będziesz chciał mogę ci pokazać całe miasto. Oczywiście po kawałku. Każdego dnia coś innego.
I wtedy oczy Antoniego rozbłysły jak małe latarenki.
- A Pana Jezusa mi pokażesz? - prawie wykrzyknął.
- Pana Jezusa? - zdziwił się Kuba.
- Bo wiesz - Antoni ściszył głos - u nas w Kazachstanie wszyscy mówili, że w Polsce Pana Jezusa można spotkać wszędzie. A ja Go tu szukam i szukam i wcale nie widzę. Byłem wczoraj z rodzicami w markecie i tam Go nie ma! Oglądałem telewizję - nie ma! Patrzyłem w książkach, które mi dała pani - też nie ma! No to już nie wiem gdzie mam Go szukać!
Kuba uśmiechnął się i podrapał po uchu. Coś takiego! Kto by pomyślał, że chłopak z Kazachstanu będzie chciał w Polsce Pana Jezusa szukać! Ale dobrze, jeśli koleś chce, to czemu nie! Chwycił go więc za rękę i zawołał :
- Biegnij ze mną. Ja wiem, gdzie Pan Jezus mieszka.
I ruszył pędem przed siebie. Antoni rzecz jasna za nim. Za rogiem stał kościół, ale kiedy dopadli do drzwi i Kuba szarpnął za klamkę, okazało się, że kościół jest zamknięty. O Boże, co tu robić! Trzeba szukać gdzie indziej. Więc Kuba chwycił Antoniego znów za rękę i ruszył w innym kierunku. Spocili się, zziajali. Ale jakież było ich rozczarowanie, gdy drzwi następnego kościoła też nie dały się otworzyć. Spróbowali szukać jeszcze dalej, ale i trzeci kościół był zamknięty.
-Nie mam już siły - zdenerwował się Kuba i usiadł na schodku starej kamienicy
- Ani ja - Antoni zrobił to samo.
I wtedy usłyszeli śpiew i zobaczyli jak zza zakrętu wyłania się grupa ludzi z księdzem na przedzie.
- To chyba procesja. Tak, ksiądz trzyma monstrancję - ucieszył się Kuba i klęknął na chodniku - widzisz? To właśnie jest Pan Jezus, ukryty w białym opłatku.
Antoni aż westchnął z wrażenia i niedowierzania i też uklęknął. Gdy ksiądz zbliżył się do nich zatrzymał się, uśmiechnął się a później podniósł monstrancję i zrobił znak krzyża. Najpierw na głową Antoniego, później nad Kubą.
-Teraz nas Pan Jezus błogosławi - szepnął Kuba.
Antoni klęczał z otwartą z zachwytu buzią. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Szukałem Cię Panie Jezu, a to Ty mnie znalazłeś- powiedział drżącym głosem.
Kuba patrzył na Antoniego zdumiony jego radością i wzruszeniem. Tamten wyglądał jak ktoś najszczęśliwszy na świecie. Ktoś kto spotkał najważniejszą osobę w swoim życiu. Kuba pomyślał, że Antoni mógłby zostać przyjacielem nie tylko Pana Jezusa, ale i jego, i mocniej ścisnął mu rękę. I tak klęczeli jakoś sobie nagle bardzo bliscy - Kuba Janielski i kazachstański chłopiec Antoni, który bardzo chciał spotkać Pana Jezusa i do którego Pan Jezus sam podszedł na jednej z polskich ulic…