WNIEBOWSTĄPIENIE PJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE


- 1 -

 W pierwszy piątek wracałem po spowiedzi w kościele do domu. Na ulicy zauważyłem chłopców, którzy też dopiero wyszli z kościoła, przed przyjęli Komunię świętą. A jak oni się zachowywali? Otóż jeden drugiego przewrócił i tarzali się na chodnikach szarpiąc za ubrania, a wokół nich stali inni koledzy i koleżanki dopingując to jednego, to drugiego, i używając przy tym najgorszych wyzwisk. Kiedy podszedłem do nich, nie zauważyli mojej obecności i dalej krzyczeli i bili się. Po chwili ktoś zauważył mnie i powiedział: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a po nim po kolei wszyscy powtarzali te słowa. W końcu i chłopcy, którzy bili się, wstali i powiedzieli: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". A ja zapytałem: czy wy chwalicie Boga tylko tymi słowami? Wasze zachowanie przed chwilą mówiło zupełnie co innego. K.     Pospuszczali głowy, nie wiedzieli, co odpowiedzieć...

Ks. Molenda B., Świadectwo słów i czynów Chrystusa, BK 3-4/1987/, s,180

- 2 -

 Wschodnie opowiadanie mówi o władcy, który kazał zbudować dla siebie bogaty pałac. Pięknie urządzone komnaty - najdroższe meble i dywany. Kiedy wszystko było gotowe, pan spraszał różnych ludzi, aby podziwiali bogactwo i piękno pałacu. Wśród zwiedzających i podziwiających przepych budowli był mędrzec. Oglądał wszystko bardzo dokładnie, a kied5, władca wezwał go do siebie, aby usłyszeć słowa podziwu, mędrzec tak zwrócił się do swojego pana: "Pałac jest piękny, nie widziałem jeszcze takiego bogactwa, ale jedno jest źle zrobione". Na te słowa pan bardzo się rozgniewał: "Jak śmiesz krytykować to, co zbudowali najlepsi architekci: czystym złotem wyzłocone są ściany, z najlepszych warsztatów dywany"! - "To wszystko, o władco jest prawdą. Ale źle :zrobiłeś, że pozwoliłeś w pałacu zrobić drzwi. Gdy umrzesz, tymi drzwiami cię wyniosą, a całe bogactwo i piękno pozostanie".

Iłczyk S., Tyle jest serc, które czekają na Ewangelię; BK 3-4 /1988/, s.156

- 3 -

Pracowałem kiedyś w parafii, w której były trzy kościoły. Jeden z nich mieszkańcy nazwali "klasztorem", drugi farą, a trzeci to był malutki kościółek na cmentarzu parafialnym. Podczas jednej z katechez na temat Kościoła zadałem moim uczniom następujące pytanie: co by się stało, gdyby nasz zabytkowy "klasztor", trzeba było na rok zamknąć w celu - powiedzmy - gruntownego remontu? Nic by się nie stało, powiedzieli moi słuchacze. "Klasztor" nie potrzebuje remontów, jest wspaniale odnowiony i postoi jeszcze długo. Prócz tego mamy jeszcze farę i mały kościółek. - "A przecież w czasie ostatniej wojny hitlerowcy zamknęli nasze kościoły?!" - dzieci zamyśliły się przez chwilę. - "Wtedy ludzie nie mieli kościoła" - powiedziała Ania. - "A właśnie że mieli - oburzył się Gerard. Dziadek opowiadał mi o takich Mszach świętych w czasie wojny. Ksiądz po kryjomu, w największej konspiracji przybywał i w różnych mieszkaniach odprawiał Msze św., spowiadał, chrzcił". - W takim razie - wtrąciłem się jeszcze raz - czy w czasie wojny był Kościół czy nie? - "Był - ciągnął dalej Gerard - a tym Kościołem byli ludzie, którzy razem się modlili".

Ks. Molenda B., Chrystus - Głową Kościoła, BK 3-4 /1989/, s.151

- 4 -

Ksiądz katecheta pyta dzieci "Jak sądzicie; Co to jest niebo?" Najpierw zgłasza się Sławek i mówi: "Niebo to jest to, co jest ponad nami, jest niebieskie na niebie są słońce, księżyc i gwiazdy. Niebo może być pochmurne i bez chmur". Sławek nie skończył jeszcze mówić, a już do odpowiedzi wyrywa się Zosia. Kiedy ksiądz pozwala jej mówić, Zosia odpowiada: "Niebo to kraina, gdzie mieszka Pan Bóg, Pan Jezus, Matka Najświętsza, aniołowie i Święci". Inne dzieci też się zgłaszały do odpowiedzi. Wszystkie odpowiadały podobnie jak Sławek i Zosia.

  Ks. Hajda J., Niebo jest rzeczywistością wiary, BK 3-4 /1990/, s.175

- 5 -

Katechetka postawiła dzieciom pytanie na temat nieba. Gdzie jest nie

- bo? Różne były odpowiedzi. Janek mówił, że niebo jest nad nami, że jest niebieskie. Pan Bóg mieszka w niebie, z góry widzi wszystkich. ludzi. Co sądzicie o takiej wypowiedzi?

Marcin mówił, że do nieba św. Piotr wpuszcza ludzi przez wielkie drzwi które otwiera kluczami danymi mu przez Pana Jezusa. Co o tej wypowiedzi sądzicie?

Ania mówiła, że w niebie aniołowie i święci ciągle śpiewają Panu Bogu, a inna dziewczynka stwierdziła, że jej babcia już dawno zmarła, a była bardzo dobra i sądzi że jest już w niebie.

Ks. Grzelak Cz., Chrystus głową dla Kościoła, który jest jego ciałem, BK 3-4 /1993/, s.184

- 6 -

Mała Krysia, która chodzi dopiero do "zerówki", bardzo lubi śpiewać "Alleluja". Powiedziała kiedyś swojej mamie, że najpiękniej jest w kościele wtedy, gdy przy ołtarzu pali się wielka, pięknie ozdobiona świeca - paschał, świeca Chrystusa Zmartwychwstałego i gdy śpiewa się "Alleluja". Mama zdumiona wtedy zapytała: "Dlaczego tak bardzo podoba ci się to Alleluja?" "Bo nasza siostra nam powiedziała, że tak witali Pana Jezusa Zmartwychwstałego jego uczniowie, gdy przychodzi do nich.

Ks. Mikot GŁOSZONE BĘDZIE NAWRÓCENIE I ODPUSZCZENIE GRZECHÓW BK 86/3

- 7 -

Byłem sam w przedziale oświetlonym oślepiającym światłem lamp. Na poduszce obok mnie leżała ulotka. Sięgnąłem po nią i rzuciłem wzrokiem na wydrukowany dużymi literami tytuł: Człowieku, dokąd idziesz? A treść? Spójrz dokoła ciebie nieczułość serc, małoduszność, nuda, przesyt, upiory biurokracji kłamstwa, bezprawia terroru bandytyzmu politycznego narkomanii, seksu i porno rozpad moralnych wartości, kryzys etyki dziesiątki wiar i sekt, kultów fałszywych proroków upadek autorytetów, demonologia, sataniczne msze okultyzm, mesjasze-bandyci w rodzaju masonów, w sztukach pięknych rozbicie konstrukcji i kult nonsensu a równocześnie gwałtowny postęp wszystkich dziedzin techniki i jej absolutna doskonałość na tle moralnej zgnilizny ginącego świata. Człowieku, dokąd idziesz?!" (R. Brandstaetter, Inne kwiatki...).

Ks. Teodor Suchoń BK 87

- 8 -

Pisarz francuski Andre Frossard po długich latach niewiary powrócił do Boga. Jako ateista szedł kiedyś z kolegą ulicami Paryża. Gdy przechodzili blisko kościoła kolega wszedł na modlitwę do kaplicy adoracji. Frossard czekał na ulicy. zniecierpliwiony długą nieobecnością przyjaciela wszedł do kościoła. Tu rozegrała się wielka walka między jego niewiarą a Bogiem Żywym. Jego ateizm legł w gruzach, a swoje nawrócenie opisał w książce pt. Bóg istnieje - spotkałem Go.

Ks. Stanisław Iłczyk  "TYLE JEST SERC, KTÓRE CZEKAJĄ NA EWANGELIĘ" BK 88

  - 9 -

Gazety całego świata podały wiadomość o słynnym procesie spadkowym po multimilionerze Mennforcie, jaki odbył się w Nowym Jorku. Sędzia otworzył kopertę i odczytał tekst testamentu. "Majątek mój przeznaczam jedynej mojej córce Gracji. Zanim stanie się prawną właścicielką - żądam od niej wyrzeczenia się wiary katolickiej". W sali sądowej zapanowała cisza, którą przerwał głos córki multimilionera. Odpowiedź była bardzo krótka - "Wiary się nie wyrzekam". Sędzia słysząc taką odpowiedź ogłosił, że wielki majątek staje się własnością państwa. Pytającym, dlaczego tak postąpiła, córka multimilionera dała taką odpowiedź: "Utraty Boga nie powetuje mi żadne dobro, a dla tych kilku czy kilkunastu lat mojego życia nie warto sobie przekreślać wieczności. Czymże jest majątek mojego ojca wobec tego majątku, który mi daje Ojciec Niebieski?"

Ks. Stanisław Iłczyk  "TYLE JEST SERC, KTÓRE CZEKAJĄ NA EWANGELIĘ" BK 88

  - 10 -

Pisarz Dostojewski w pamiętniku zapisał zdarzenie ze swojego życia. Będąc na spacerze zobaczył człowieka stojącego na rogu ulicy, który prosił o wsparcie. Przechodnie rzucali drobne pieniądze. Podszedł i Dostojewski, aby dać wsparcie biedakowi. Kiedy stał przy nim, włożył rękę do kieszeni i wtedy uświadomił sobie, że nie ma portfela. Podał biedakowi rękę i powiedział: "Przepraszam pana, że nie mogę nic dać, bo zapomniałem zabrać pieniądze". Biedak popatrzył na pisarza, po jego policzkach popłynęły łzy i powiedział: "Dziękuję panu, pan dał mi bardzo dużo, bo zobaczył we mnie człowieka".

Ks. Stanisław Iłczyk  "TYLE JEST SERC, KTÓRE CZEKAJĄ NA EWANGELIĘ" BK 88

- 11 -

Zaraz po wojnie w jednym ze zniszczonych kościołów w bocznej nawie, nad którą nie było sufitu we wnęce stała figura Chrystusa z wyciągniętymi rękami i podpisem: "Przyjdźcie do mnie wszyscy... Spadający sufit utrącił końce rąk tej figury. Przechodziła tamtędy grupa ludzi. Jeden człowiek z grupy został przy figurze, wyjął kartkę coś napisał i powiesił zapisaną kartkę na zniszczonej rące. Następni, którzy tam przechodzili, mogli przeczytać: "Teraz już nie mam innych rąk, tylko wasze".

Ks. Ireneusz Dosz CHRYSTUS - GŁOWĄ KOŚCIOŁA BK 89

- 12 -

W szpitalu umiera na raka jedenastoletni chłopiec. Wokół szpitalnego łóżka zebrana jest cała rodzina. W pewnym momencie wywiązuje się następująca rozmowa pomiędzy chorym chłopcem a jego niewierzącym ojcem. - Nie martw się kochanie - mówi ojciec, chcąc pocieszyć syna. Zobaczysz, wszystko zakończy się dobrze. Będziesz znów chodził do szkoły i grał z kolegami w piłkę. Wtedy chłopiec odpowiedział: - Tatusiu, ja wiem, że nie będę żył. Zresztą ja nie chcę tu być dłużej. Ja wierzę, że po śmierci odejdę do nieba, gdzie zobaczę Pana Jezusa i bardzo się z tego cieszę. Słowa te wstrząsnęły tym niewierzącym ojcem. Zapytał on ze łzami w oczach.

- Synku a czy jesteś pewny, że Pan Jezus tam będzie?

- Oczywiście - odpowiedziało dziecko - Bo gdzie jest Pan Jezus, tam jest i niebo.

Tak jak ten dzielny chłopiec, my także wierzymy w tę radosną prawdę, którą dzisiaj w Uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa świętujemy: Chrystus wstąpił do nieba i w niebie każdego z nas oczekuje!

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 13 -

Na początku Wielkiego Postu b.r. prowadził rekolekcje dla Ojca Świętego i pracowników Kurii Rzymskiej były arcybiskup Sajgonu Wietnamczyk Francois Xavier Van Thuan. Człowiek ten spędził w więzieniach komunistycznych 13 lat w tym 9 lat w całkowitej izolacji. W wywiadzie udzielonym dziennikarzowi (Niedziela nr 16/2000) mówi: "Izolatka była celką bez okien, nieraz całymi dniami trzymano mnie w ciemności. Cierpiałem również z powodu wilgoci i upału. Chwilami wydawało mi się, że oszaleję. Pobyt w więzieniu stał się jeszcze bardziej nieznośny, gdy uświadomiłem sobie, że cała moja dotychczasowa praca poszła na marne.

Pewnej nocy w głębi serca usłyszałem głos? Dlaczego się tak zadręczasz? Musisz odróżnić między Bogiem, a dziełami Bożymi. Bóg chciał, abyś porzucił całą działalność duszpasterską po to, byś mógł żyć tylko Bogiem, a nie Jego dziełami. Oddaj się całkowicie w Jego ręce. Głos ten sprawił, że odzyskałem pogodę ducha i siły, aby znosić cierpienia fizyczne, które wydawały się nie do zniesienia.

Ks. Antoni Mleczko Z MARYJĄ WIELBIMY BOGA W TRÓJCY ŚWIĘTEJ - MATERIAŁY HOMILETYCZNE ROK B Tarnów 2000

- 14 -

Arcybiskup Michalik (Niedziela nr 1612000/ przytacza opowiadanie pewnego katechety o nawróceniu dzięki krzyżowi. Miał ucznia, który bardzo dokuczał na lekcjach. Po latach, gdy uczeń ten skończył studia i został asystentem na uczelni, spotyka swojego katechetę i ku jego zdziwieniu pochwalił Boga i rozpoczął rozmowę o życiu. Wreszcie powiedział: Uwierzy ksiądz, że ja jestem wierzący? Ale proszę nie przypisywać sobie tej zasługi. Wymienił nazwisko kolegi - to on mnie nawrócił. Przed lekcją wychowania fizycznego zdejmował medalik, a potem sądząc, że nikt nie widzi całował go nakładając ponownie na szyję. Pomyślałem: przecież ty też jesteś ochrzczony, też otrzymałeś krzyżyk na I Komunię Świętą i co się z tobą stało? Rozpoczęła się długa droga mojego powrotu. Ale cieszę się, że się udało.

Ta droga była możliwa, bo kolega swoją wiarę wyznawał noszonym i adorowanym medalikiem. Ta radość, ta szlachetna duma z tego, żeśmy Chrystusowi, ma wyrastać z zaufania do mądrości Głowy, którą jest Pan Jezus. Ta mądrość ma być poznawana, przyjęta, ma przenikać nasze myśli, uczucia, decyzje. Ma być naszym światłem, rozumem, przewodnikiem.

1 kwietnia br. w Krościenku złożono w podziemiach kościoła doczesne szczątki sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło-Zycie. Franciszek Blachnicki miał 21 lat, kiedy czekał w Katowickim więzieniu na wykonanie wyroku śmierci za działalność patriotyczną.

Gdy po 19 latach znalazł się znowu w tym samym więzieniu, zapisał w pamiętniku: Dziś przed 19 laty przeżyłem największy dzień swego życia. Tutaj w tym samym więzieniu - jako podwójny skazaniec, skazany przez ludzi na śmierć przez ścięcie, a przez siebie samego na śmierć wieczną - zostałem ułaskawiony dekretem Miłosierdzia Wszechmogącego Boga.

Siedząc na krzesełku w kąciku swej celi i czytając książkę, przy jednym zdaniu przeżyłem co ś takiego - jakby w mej duszy ktoś przekręcił kontakt elektryczny, tak iż zalało ją światło. Swiatło to od razu rozpoznałem i nazwałem po imieniu, gdy powstałem i zacząłem chodzić po celi powtarzając w duszy: wierzę, wierzę. To światło nie przestało od tej chwili ani na moment świecić w mej duszy, nie przestało ani na chwilę mną kierować zwracając moje życie ku Bogu.

Potem, gdy czyta się "Kartki wyrwane z pamiętnika" widać, ile ten człowiek podjął wysiłku, aby jego życiem kierował Chrystus Pan, a nie namiętność jaźniowa czyli natura. W testamencie podziękował Bogu za umiejętność uczynienia siebie darem całkowitym.

Ks. Antoni Mleczko Z MARYJĄ WIELBIMY BOGA W TRÓJCY ŚWIĘTEJ - MATERIAŁY HOMILETYCZNE ROK B Tarnów 2000

- 15 -

Jan Paweł I, papież uśmiechu i zaledwie trzydziestu dni pontyfikatu, przeprowadzał w czasie audiencji generalnej katechezę na temat chrześcijańskiej nadziei. Poprosił do siebie chłopca z pierwszego rzędu i rozpoczął z nim rozmowę. - Jak ci na imię? - zapytał. - Daniel - odpowiedział rezolutnie chłopiec. - Danielu, do której klasy chodzisz? - Do czwartej. - A czy chciałbyś - kontynuował Ojciec święty - przejść do następnej klasy? Jakie było jednak zaskoczenie papieża i słuchaczy, gdy Daniel odpowiedział: nie!

Zapytał więc Daniela, dlaczego nie chce przejść do następnej klasy. A on wyjaśnił, że kocha swoją panią nauczycielkę, a w następnej klasie będzie już inna pani. Papież pochwalił małego Daniela i tłumaczył, że wszystkie dzieci i ludzie dorośli mają nadzieję, tzn. spodziewają się spotkać dobrych ludzi, dobrych wyników w nauce, marzą żeby kimś zostać, pracować i być szczęśliwymi...

Była to wówczas ostatnia audiencja papieża Jana Pawła I. Nikt się nie spodziewał, że on tak szybko osiągnie nadzieję życia wiecznego. Wszyscy mamy różne nadzieje w tym życiu. Jako chrześcijanie żyjemy nadzieją życia i szczęścia wiecznego. Podobni jednak jesteśmy do małego Daniela, choć nie zawsze potrafimy zaskakiwać rozbrajającą szczerością jak on. Kochamy przecież to życie na ziemi, przywiązani jesteśmy do bliskich nam ludzi i przyjaciół, i wcale nie chcemy przejść do "następnej klasy" naszego życia...

Ks. Antoni Kmiecik - NADZIEJA NASZEGO POWOŁANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(136) 1996

- 16 -

Jedna z wielkich artystek francuskich, zanim porzuciła scenę i wstąpiła do klasztoru, udała się nad rzekę Sekwanę myśląc o samobójstwie... Zeszła z mostu po kamiennych schodach w dół. Naraz ktoś chwyta ja za ramię i mówi: Nie rób tego! Nie rób gorszego głupstwa od poprzedniego. Oboje z żoną nigdy nie opuściliśmy żadnej twojej sztuki. One rozjaśniały nam życie.

Po przyjściu do domu aktorka zrobiła dziwne wyznanie: "Zawsze myślałam o tym, że nic nie otrzymuję od widowni za to, co jej daję z siebie. Dziś przekonałam się, że jest inaczej. Ty uratowałeś mnie od mnie samej".

Zobaczcie, ile nadziei może dać drugi człowiek! A cóż dopiero Bóg...

Ks. Henryk Gościniak - NADZIEJA NASZEGO POWOŁANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(136) 1996

- 17 -

Dlatego przechodzimy niemiłosiernie jeden obok drugiego.  Bóg jednak uzdrawia nas w Jezusie Chrystusie, byśmy byli zdolni do miłości i dali o tym świadectwo w naszym życiu.

W ten sposób może nieustannie dokonywać się nasze wchodzenie do życia wiecznego w chwale nieba. Przekonała się o tym św. Teresa od Dzieciątka Jezus, której życie pokazuje, że nic nie może nas oddzielić od zbawczej miłości Jezusa Chrystusa. Święta doświadczyła jej tak głęboko, że pod koniec swego życia na pożegnalnym obrazku, który podarowała swoim siostrom w czerwcu 1897 r., napisała: "Widzę, w co wierzyłam. Posiadam przedmiot mojej nadziei. Jestem zjednoczona z Tym, którego miłowałam całą potęgą miłości". Św. Teresa mówiła: "Ja nie umieram, ale wstępuję w życie". Jeżeli będziemy jak ona przeżywać zbawczą miłość Jezusa i obejmować nią innych, wtedy i nam będzie dane tu na ziemi radować się niebem. Obyśmy pośród trudu życia pamiętali, że Jezus jest z nami w mocy Ducha Świętego i w Kościele zawsze korzystali z Jego przewodnictwa do chwały nieba.

Ks. Stanisław Haręzga - WSTĄPIŁ DO NIEBA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 18 -

Istnieje pouczające opowiadanie o pewnej kobiecie, która na ziemi żyła w dostatku i cieszyła się powodzeniem. Kiedy dożyła swych ostatnich dni na ziemi, poszła do nieba. U bram niebios powitał ją św. Piotr. Zaczął prowadzić do miejsca dla niej przygotowanego. Po drodze mijali wspaniałe pałace. Kobieta myśli sobie: te domy są przepiękne, mogłabym w jednym z nich zamieszkać. Ale św. Piotr szedł dalej i w końcu doszli do przedmieść niebios, do nędznej chatki: To jest twoje mieszkanie - powiedział Święty. Ależ to niemożliwe! Jak w takich warunkach można przeżyć wieczność? - oburzyła się dama. - Bardzo mi przykro - odparł spokojnie św. Piotr ale z materiału, jaki nam przysłałaś do nieba, nie można było nic lepszego zrobić...

To opowiadanie ukazuje bardzo istotną prawdę, która mówi, iż już za życia na ziemi każdy z nas buduje swoją przyszłość wieczną. Nasze czyny, słowa, myśli, to wszystko, co robimy dziś, będzie kiedyś stanowiło o naszej wieczności. Bo wiemy doskonale, że nasze ziemskie życie kiedyś się skończy i tak jak owa kobieta staniemy przed Bogiem i On nam wskaże nasze miejsce.

Ks. Ryszard Pazgrat - WSTĄPIŁ DO NIEBA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 19 -

Matka Teresa z Kalkuty, która swoje życie uczyniła darem dla najbiedniejszych z biednych, powiedziała, że nie ma takiego człowieka, który nie miałby nic do dania. Wśród najbiedniejszych ludzi w Kalkucie postanowił spędzić kilka miesięcy życia także Dominique Lapierre, publicysta i pisarz francuski. Napisał książkę, którą zatytułował: Miasto radości. Na pytanie, dlaczego tak określił życie w slumsie, odpowiedział: "Ponieważ w środku tego piekła znalazłem więcej heroizmu, więcej miłości, więcej wzajemnej pomocy, więcej radości i więcej szczęścia niż w miastach naszego bogatego Zachodu".

Opisuje też pracę ks. Pawła Lamberta, francuskiego misjonarza. Ks. Lambert odwiedzał między innymi pewną wdowę z czworgiem małych dzieci, niewidomą z powodu postępującego trądu. Pomimo tej "niedotykalnej" dla Hindusów choroby, sąsiedzi spieszyli jej chętnie z pomocą, bo życzliwość wyzwala życzliwość. Ks. Lambert przynosił jej Komunię Św. Pewnego razu chora skarżyła się: "Ojcze nie wiem o co mam Boga prosić, tak bym chciała już umrzeć..." Ksiądz odpowiedział: "Skoro Pan Bóg trzyma cię przy życiu, to znaczy, że cię tutaj jeszcze potrzebuje". Nastąpił długi moment modlitewnego dziękczynienia w ciszy. Cztery maleństwa śpiące obok nawet się nie poruszyły. A gdy ksiądz wstał, trędowata wyciągnęła w jego stronę swój różaniec i powiedziała: "Niech ojciec przynosi mi cierpienia ludzi, z którymi się spotyka i niech im mówi, że modlę się za nich".

Nie ma takiego człowieka, który nie miałby nic do dania! Przykładów nie trzeba szukać daleko, gdyż mamy ich wiele w pobliżu. Daru zaś w życiu ludzkim nie da się zrozumieć, bo nie wypływa on z racjonalnej kalkulacji, ale z miłości. A miłość jest tajemnicą... To moc z wysoka, Dar Niestworzony - Duch Święty.

Jeśli więc ktoś czuje się nieszczęśliwy w życiu, niezadowolony, pokrzywdzony, ma żal do Pana Boga i do ludzi oraz nie przestaje się szamotać w walce o swoje prawa do zdrowia, szczęścia, uznania, wdzięczności... - to powinien modlić się gorąco o moc z wysoka. Nie pomoże żadna ludzka perswazja ani ludzkie pocieszanie, lecz jedynie Duch Święty, którego Ojciec daje tym, którzy Go proszą.

Ks. Antoni Kmiecik - DUCH ŚWIĘTY JAKO DAR BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 20 -

Opowiada jeden z kapłanów (ks. Jerzy Grześkowiak), jak swego czasu oglądał interesującą wystawę fotograficzną. Uderzyło go jedno: tę samą ludzką twarz fotografowano z różnych stron, odległości, różnym kątem ujęć, przy zmienionym oświetleniu. Zdumienie wszystkich ogarniało, jak bardzo zmienia się ta sama twarz człowieka w zależności od oświetlenia, kąta spojrzenia czy odległości! Jej bogactwa w żadnym wypadku nie da się tak wszechstronnie ująć za pomocą tylko jednego ustawienia kamery, lecz jedynie przez szereg różnych perspektyw.

Coś podobnego i zbliżonego spotykamy w zrozumieniu centralnej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Jest ona właśnie tak złożona, tak bogata w swojej treści zbawczej i tak wielowarstwowa że Kościół spogląda na nią, czci ją i celebruje stale z innego punktu widzenia.

Ks. Franciszek Orszulak CM - TAJEMNICA NASZEJ WSPÓLNOTY - KOŚCIOŁA - W DRODZE DO NIEBA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(134) 1995

- 21 -

Słyszałem o pewnym wybitnym sportowcu, z którego byli dumni jego koledzy. Często osiągał zwycięstwo. Był najlepszym biegaczem. Każdy go lubił, bo był koleżeński i chętny do pomocy. Ale miał pewna wadę i podczas zawodów tracił dużo wskutek tej wady. Gdy w czasie biegu wyprzedzał wszystkich, ogarniał go nagle strach, że może go jeszcze ktoś wyprzedzić. Ogarniała go chęć obejrzenia się za siebie. Takie obejrzenie hamuje bieg...

Św. Paweł Apostoł pisze do wierzących, że swoje życie porównuje z biegiem. I wiedział dlaczego: Tylko się nie oglądać! Tylko nie zboczyć z drogi do celu! Biegnę do celu, który mam przed oczyma. Chcę dobiec, bo pragnę nagrody, która czeka na zwycięzcę. A nagrodą jest to, że Bóg weźmie mnie do siebie, bo ja należę do Chrystusa i wspólnoty Kościoła!

Ks. Henryk Gościniak - TAJEMNICA WSPÓLNOTY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(134) 1995

- 22 -

Nikt nie wie, co mówił Pan Jezus aniołom i świętym, kiedy wstąpił do nieba.

Może mówił o tym, jak przybiegli pasterze do stajenki, w której się urodził, a potem przyjechali na wielbłądach Trzej Królowie ze Wschodu. Może opowiadał o swojej Mamusi, o swoich uczniach, o niedowiarku Tomaszu, który potem uwierzył.

Ile miał do opowiedzenia! Jak wyglądały Betlejem i Nazaret, jak zginął w tłumie, kiedy miał 12 lat, jak smakuje chleb; mleko, a jak woda ze studni w czasie upału, w samo południe, kiedy bardzo chce się pić.

Może opowiadał o synu marnotrawnym, który wrócił ze łzami do tatusia, aby go przeprosić, o owcy, która się zagubiła w kłujących krzakach. Może opowiadał o Zacheuszu, który wdrapał się na drzewo, aby Go zobaczyć, o osiołku, który Go zawiózł do Egiptu, i o tym wesołym, który niósł Go na grzbiecie, kiedy chłopcy rzucali na drogę zielone liście palmy. Może mówił o poranku i zachodzie słońca; o ludziach, których leczył, za których się modlił i umierał.

Myślę, że mówił z wielkim wzruszeniem o ziemi, kiedy wrócił do nieba.

Nikt o tym nie wie, ale gdy patrzymy w niebo, możemy się tego domyślać.

Nie tylko niebo jest piękne.

Piękna jest także ziemia - zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba ją porzucić.

Ks. Jan Twardowski - WNIEBOWSTĄPIENIE Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2

- 23 -

Dobitnie wyraża to mądrość ludowa zawarta w przysłowiach: "Droga do nieba trawą nie zarośnie, tylko ją ludzie grzechami zawalą", "Kto leniwie do nieba idzie, nierychło zajdzie", "Komu się nie chce do nieba, tego gwałtem pchać nie trzeba", "Lekkim być trzeba, kto do nieba bieży", "Kto się chce dostać do nieba, żyć cnotliwie trzeba", "Kto chce nieba, cierpieć trzeba, a kto chce chleba, pracować trzeba", "Chcesz dostać się do nieba, nie żałuj biednym kęsa chleba". Na drodze do nieba trzeba odrzucać grzech i wszelkie zło, być zapobiegliwym, pracowitym, umieć cierpieć i troszczyć się o bliźnich. W nasze odradzającej się Ojczyźnie jest wiele potrzeb, nie brak w niej ubogich  cierpiących. Rozpoznawajmy w nich Jezusa, otwórzmy im serca, podajmy im pomocną dłoń. Bądźmy siewcami nadziei. Wszyscy pielgrzymujemy do niebieskiej ojczyzny. Chrystus jest naszym wodzem, światłem i mocą, przeżywajmy każdy dzień w duchu głębokiej nadziei.

Ks. Jan Twardy - WSTĄPIŁ NA NIEBIOSA Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 2

- 24 -

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus w "Dziejach duszy" (Londyn 1958, s. 127) tak pisze o swoim ojcu: "29 lipca ubiegłego roku Pan powołał do siebie drogiego naszego ojca, tak doświadczonego i tak świętego! Ostatnie dwa lata przed śmiercią mieszkał u mego wuja, który jak mógł osładzał jego bolesną starość, otaczając go najczulszą opieką. Z powodu osłabienia i bezwładu jeden raz tylko w czasie choroby był w naszej rozmownicy. Co za spotkanie! (...) Gdy trzeba było już się rozstać i gdyśmy go żegnały, wzniósł oczy w górę i wskazując ręką ku niebu długo tak pozostał, nie umiejąc inaczej wyrazić swojej myśli, jak tylko tym jednym, wypowiedzianym wśród łez, słowem: "W niebie!!!.

Przeżywając dziś radosne i pełne nadziei święto Pańskie życzmy sobie nawzajem, byśmy się kiedyś wszyscy spotkali w niebie. Niech ta myśl powraca w chwilach trudnych. W czasie prób i doświadczeń wierzmy mocniej w obecność Chrystusa.

Ks. Jan Twardy - WSTĄPIŁ NA NIEBIOSA Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 2

- 25 -

A jeżeli rzadko przystępujemy do Komunii św., postanówmy to częściej czynić, by nie ustawać w drodze. A nasze pragnienia zanieśmy słowami Zientary - Malewskiej "Ojcze nasz":

Nakarm nas chlebem odwagi, by drogi nasze stały się Twoimi.

Daj nam niewinność białej Hostii!

I miłość jak jasny słup ognia.

Niech z Tobą w sercu przestąpimy próg wiecznej radości.

Ks. Jan Twardy - WSTĄPIŁ NA NIEBIOSA Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 2

- 26 -

Znałem starszego księdza. Miał ponad osiemdziesiąt lat. Czasami odwiedzałem go w małym mieszkaniu. Zawsze życzliwie i radośnie mnie przyjmował. Bardzo lubił wracać do przeszłości - chociaż na bieżąco czytywał gazety i słuchał radia. Najchętniej wspominał swoich uczniów: tych ze szkolnych lekcji religii, tych z grup ministranckich i z Krucjaty Eucharystycznej - grupy oddającej szczególną cześć Panu Jezusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie.

- O, popatrz - mawiał, pokazując nieco pożółkłą fotografię. Ten chłopczyk w krótkich jasnych spodenkach jest dzisiaj dyrektorem wielkiej fabryki. A zapłakana Marysia to znana piosenkarka. Tutaj jest widokówka z Australii. Przysłała mi pozdrowienia z koncertu. Często wspominam moich wychowanków. Codziennie się za nich modlę. Przypominam sobie ich buzie i za każdego z nich proszę Pana Jezusa. W ten sposób dalej im pomagam. Pamiętam o nich i jestem razem z nimi. Oni też przypominają sobie o starym katechecie. Składają krótkie wizyty, telefonują, piszą kilka słów.

Myślę, że starszy kapłan bardzo kocha tych, których kiedyś spotkał w swoim życiu. Pan Jezus powierzył każdego z nich kapłańskiej trosce młodego kiedyś księdza katechety. Dlatego zawsze pamięta o swoich uczniach, gdy się modli. W ten sposób okazuje im ogromną pomoc. Pozostaje dalej z nimi, chociaż dzielą ich długie lata i mnóstwo kilometrów. Chrześcijańska miłość jest silniejsza od upływającego czasu.

Ks. Andrzej Kotek - POZOSTAŁ Z NAMI NA ZAWSZE Współczesna Ambona 1997

- 27 -

W pewnym klasztorze żyli dwaj pobożni i uczeni mnisi. W bibliotece znaleźli starą księgę, w której wyczytali, że istnieje takie miejsce, gdzie niebo styka się z ziemią i można tamtędy wejść do radości Pana Boga. Wędrowali więc po świecie, przemierzali wiele dróg, przeżyli wiele niebezpieczeństw. Po latach trudów znaleźli to miejsce. Z bijącym scrcem stanęli przed drzwiami. Wreszcie zapukali, otworzyli i... i znaleźli się w celi ich dawnego klasztoru. Wtedy dopiero zrozumieli, że miejsce, w którym niebo styka się z ziemią, jest tam, gdzie jesteśmy i żyjemy w danej chwili.

Ks. Henryk Sławiński - MIEJSCE, GDZIE NIEBO STYKA SIĘ Z ZIEMIĄ Współczesna Ambona 1999

- 28 -

Andre Frossard w książce pt. "Portret Jana Pawła II opowiada, jak to pewnego dnia postawił Papieżowi pytanie - "Jak Ojciec święty się modli?" albo - "jeżeli to za dużo pytać o to - jak Ojciec Święty radzi nam się modlić ?" Ojciec Święty tak odpowiedział: Opowiem panu anegdotkę. W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym. Moja matka już nie żyła...Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia - "Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się dosyć do Ducha Świętego. Powinieneś się modlić do Niego". I pokazał mi jakąś modlitwę". - Ojciec Święty jej nie zapomniał? - pytał dalej pisarz. "Nie zapomniałem j ej. Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie mogłem wyciągnąć w następstwie lektur, czy nauczania, które odebrałem. Z jakim przekonaniem on do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę jego głos. Rezultatem tej lekcji z dzieciństwa jest moja encyklika o Duchu Świętym". Odnośnie od samej modlitwy Jan Paweł II kontynuował wypowiedź: "W młodości modliłem się, by uzyskać dary Ducha Świętego, które w zależności od danej sytuacji wydawały mi się najbardziej godne uwagi. Później zrozumiałem, że ostatnie słowo w tej sprawie należy do św. Pawła, który w swoim Liście do Rzymian tak mówi: "Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami". Nie widzę, jak inaczej - niż tym zdaniem św. Pawła - mógłbym określić moją modlitwę osobistą.

Ks. Józef Wierzbicki DUCH ŚWIĘTY JAKO DAR w DUCH ŚWIĘTY I JEGO OBECNOŚĆ W KOŚCIELE - Materiały Homiletyczne Rok A - Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka - Tarnów 1998

- 29 - 

Jedno z katolickich czasopism jak podaje Ks. Marian Bendyk w rozważaniach "Żyć Ewangelią", opisuje ciekawą historię, która wydarzyła się w czasie II wojny światowej. Główny bohater tej historii, amerykański pilot, lecąc samolotem bojowym ponad brazylijską dżunglą, został zmuszony wraz z żołnierzami do ratowania się poprzez skok na spadochronie z powodu poważnego uszkodzenia samolotu. Wylądowali w środku brazylijskiej dżungli całkowicie nie przygotowani do życia w tak trudnych i niebezpiecznych warunkach - bez lekarstw, bez jedzenia, bez wody do picia. Przy pomocy kompasu przedzierali się na wschód w kierunku morza. Była to mordercza walka o przetrwanie i uratowanie życia. Przez kilkanaście dni błądzili w bagnistym terenie, gąszczu drzew, krzaków i roślin, wystawieni na ciągłe spotkanie się z dzikimi zwierzętami, na ukąszenia przez jadowite węże. W końcu udało się im odnaleźć małą ścieżkę, którą dotarli do wioski tubylców, którzy udzielili im pierwszej pomocy, a później wskazali drogę powrotu do cywilizacji.

Kiedy zapytano tego pilota, jakim cudem udało się im przetrwać i odnaleźć drogę powrotu, podczas kiedy inni w takich samych warunkach ginęli z głodu lub byli pożarci przez dzikie zwierzęta - odpowiedział "Duch Święty, którego otrzymałem w chwili bierzmowania i który mieszka w moim sercu, mnie prowadził. Nieustannie modliłem się do Niego i byłem pewny, że On pomoże mi znaleźć odpowiednią drogę i powrócić bezpiecznie".

Ks. Józef Wierzbicki DUCH ŚWIĘTY JAKO DAR w DUCH ŚWIĘTY I JEGO OBECNOŚĆ W KOŚCIELE - Materiały Homiletyczne Rok A - Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka - Tarnów 1998

- 30 - 

W przedwojenne Warszawie znane było wszystkim nazwisko pani Zofii Będras. Szczególna historia jej życia rozpoczęła się od podjęcia pracy nauczycielki w rodzinie żydowskiej. Okres międzywojenny, trudny ekonomicznie, obfitował w ludzi szukających pracy. To samo spotkało naszą bohaterkę. Szukając pracy natrafiła na rodzinę Żydowską. Żyd, ojciec domu, we wstępnej rozmowie pyta o dane personalne pani Zofii. Pyta również o wyznanie. Jestem wyznania rzymskokatolickiego - pada odpowiedź pani Zofii Będras. Żyd zamyślił się i po chwili powiedział: Dobrze, będzie pani nauczycielko moich dzieci, ale niech pani pamięta, nie wolno pani ani jednym słowem wspomnieć moim dzieciom o Chrystusie. Pani nauczycielka, nie mając innego wyboru pracy, wyraża zgodę na warunek Żyda.

Rozpoczęła pracę nauczycielki. Bardzo szybko pani Zofia przez swoją dobroć, miłość i uczciwość, najpierw dla dzieci, a potem dla całego domu stała się przyjacielem, stała się jednym  z członków wspólnoty rodzinnej. W sposób szczególny dała dowód swojej miłości i oddania w czasie ciężkiej choroby żydowskich dzieci. Swoją troskliwością oraz poświęceniem w dużej mierze przyczyniła się do odzyskania zdrowia przez dzieci. Poświęcenie i troska o innych bardzo nadszarpnęło jej słabe zdrowie. Odwieziona do szpitala w niedługim czasie otoczona przez wielu przyjaciół i rodzinę żydowską umiera. Najbliżsi, przygotowując jej ciało do złożenia w trumnie, zdjęli z jej szyi zamykany medalion. W medalionie znaleziono kartkę na której wypisała tajemnicę swojego życia, miłości i poświęcenia: „Nie wolno mi było głosić Chrystusa słowem chciałam głosić Go życiem”

Historia tego pięknego życia zamyka się w kościele św. Aleksandra przy chrzcielnicy, gdzie czwórka żydowskich dzieci przyjęła chrzest.

Ks. Iłczyk S., Nauczajcie wszystkie narody, BK 3-4(114) /1985/, s. 168 i 169.

- 31 - 

Św. Jan Bosko przyglądał się kiedyś jak chłopcy grali w piłkę. I wiecie, przyszło mu wtedy na myśl, aby kilku z nim zadać to samo pytanie. Zawołał najpierw bramkarza i zapytał: Powiedz mi, co byś, zrobił, gdybyś miał za godzinę umrzeć? - Chłopiec przestraszył się i mówi: Poszedłbym zaraz do spowiedzi, bo mam dużo grzechów. - Drugi zapytany o to samo, powiedział: Ja poleciałbym szybko do domu, aby przeprosić mamusię, bo dziś przeze mnie płakała. - Trzeci, powiedział, że musiałby oddać koledze ukradziony scyzoryk, a czwarty stanął przed Ks. Bosko uśmiechnięty i powiedział: A ja bym dalej grał w piłkę.

Ks. Przech C., Na ziemi i w niebie, BK 5(96) /1976/, s. 269

- 32 -

Jedno z czasopism zebrało kilka odpowiedzi dzieci na pytanie, co to jest niebo?

Mały chłopiec, któremu rodzice często opowiadali o Betlejem i narodzeniu Pana Jezusa, odpowiedział: Niebo to jest miejsce, gdzie mieszka Dzieciątko Jezus. Nie potrzebuję wam długo tłumaczyć, że była to odpowiedź bardzo dziecinna. Bo niebo było od wieków, wpierw niż narodziło się Dzieciątko Jezus. Nadto Dzieciątko Jezus po kilku latach przestało być dzieckiem. Pan Jezus stał się dorosłym człowiekiem.

Trochę starsza koleżanka tego chłopca odpowiedziała, że niebo, to miejsce, do którego po śmierci idą dobrzy ludzie i chodzą tam w pięknych, białych i długich szatach. Na początek odpowiedzi można się jeszcze zgodzić, ale dalsza część jest naiwna i dziewczęca. Naiwna, bo dusze są niematerialne i nie potrzebują szat. Dziewczęca, bo dziewczynki zwracają bardzo a nawet zbytnio uwagę na ubiory.

Dziecinną odpowiedź dał również jeden z małych ministrantów, mówiąc, że niebo to wspaniały pałac, przy którego bramie siedzi święty Piotr z kluczami i wpuszcza dobrych ludzi, którzy umarli. Świętego Piotra malują z kluczami, bo sam Pan Jezus powiedział, że da mu klucze do królestwa niebieskiego. Ale wy już wiecie, że te klucze to tylko symbol, znak jego władzy nad Kościołem, że Panu Jezusowi nie chodziło o klucze, takie metalowe.

Natomiast miała rację inna dziewczynka, trochę chorowita. Powiedziała ona, że w niebie nie będzie już nas nic bolało, nie będziemy tam chorzy i w ogóle nie będziemy mieć żadnych zmartwień. Przeciwnie - mówiła tam będziemy zawsze szczęśliwi, bo niebo jest bardzo piękne.

Ta dziewczynka dała mądrą odpowiedź, choć nie potrafiłaby w szczegółach powiedzieć, na czym to piękno i radość polega. Bowiem piękno, które obserwujemy tu na świecie, piękno gór, morza, kwiatów, jest bardzo małe w porównaniu do tego, które ujrzymy w niebie. Podobnie i szczęście, nawet najszczęśliwszego człowieka tu na ziemi, jest niewielkie w porównaniu do tego, jakie kiedyś będzie miał w niebie.

Nie dziwmy się tej dziewczynce, że nie całkiem dokładnie, a innym dzieciom, że naiwnie, a nawet śmiesznie mówiły o niebie. Nieba nie mogli dobrze poznać również święci. Nawet tak wielki święty, jak Paweł apostoł, któremu Pan Bóg dał w widzeniu oglądać przez chwilę niebo, potem powiedział: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9). Szczęście i piękno w niebie jest zbyt wielkie, abyśmy za życia mogli je poznać.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 33 -

Mały Robert, na przykład, napisał taki list: "Kochany Panie Boże, jak to jest, że chociaż mieszkasz w górze, to jednak nie spadniesz na ziemię? - Twój przyjaciel Robert.

Ten chłopiec wyobrażał sobie niebo jako wielką niebieską kopułę, czy sklepienie znajdujące się wysoko nad chmurami, a może nawet nad gwiazdami. I wam może również tak się wydawać, tym bardziej, że dziś w pierwszym czytaniu słyszeliście, że Pan Jezus wyszedł z apostołami poza Jerozolimę, na górę Oliwną, i zaczął unosić się w górę, aż powoli zniknął im z oczu.

Co byśmy odpowiedzieli na zmartwienie Roberta i wyobrażenie małych dzieci, że niebo jest tylko w górze?

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 34 -

Pisarz Julien Green w swym "Dzienniku" opisuje przygodę jednego ze swych znajomych, ojca dwojga dzieci. Ojciec ten wybrał się w podróż samochodem razem z dziećmi. Dzieci zwykle lubią rozmawiać. Ale tym razem była to rozmowa niezwykła, bo o niebie. Mała córeczka pytała swego piętnastoletniego brata Karola, jak jest w niebie. On jej odpowiedział tak:

- Tam jest piękna pogoda i zawsze przebywa się z Panem Jezusem. Gdy umrę przyjmie mnie tam święty Piotr.

- A gdyby święty Piotr był wówczas nieobecny pyta dalej siostra.

- Wówczas na pewno będzie święty Karol, mój patron, i on mnie przyjmie

Kilka minut później następuje zderzenie z innym samochodem. Ocalał ojciec i córeczka. Karol stracił życie.

Odpowiedzi Karola były częściowo dziecinne, bo chciał, aby go zrozumiała mała siostra. Ale Karol był dobrym chłopcem i dlatego potrafił z taką swobodą rozmawiać o niebie. Mamy nadzieję, że został tam dobrze przyjęty. Oczekiwał go tam święty Karol i święty Piotr, choć bez kluczy i nie przy bramie. A przede wszystkim oczekiwał go Pan Jezus. I odtąd, jak się pięknie wyraził w rozmowie z siostrą, był już zawsze z Panem Jezusem.

Myślę, że nawet po tych dość długich wyjaśnieniach, niewiele zrozumieliście, co to jest niebo. Ale zrozumienie nie jest sprawą najważniejszą. Najważniejsze jest to, abyśmy kiedyś wszyscy tam się dostali. I ja, i wszyscy chłopcy i dziewczynki, którzy mnie tu słuchają. By nie zabrakło nikogo.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

 

 

 

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
NAJSWIĘTSZEGO SERCA PJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB WNIEBOWZIĘTEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
PASYJNE, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
WIELKI PIĄTEK, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB BOŻEJ RODZICIELKI, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ROCZNICA WYBUCH WOJNY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB GROMNICZNEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB NIEUSTAJĄCEJ POMOCY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB FATIMSKIEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
NIEDZIELA PALMOWA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
TYDZIEŃ MIŁOSIERDZIA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
WIELKA SOBOTA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
PIERWSZY PIĄTEK, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ROCZNICA POŚWIĘCENIA KOŚCIOŁA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MATKI KOŚCIOŁA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB NIEPOKALANEGO POCZĘCIA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
BOŻE CIAŁO, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE

więcej podobnych podstron