Stosunki między legislatywą a egzekutywą
wyłoniły się z b. ZSRR - zdaje się potwierdzać tę ocenę. Oba kraje trudno zaliczyć do grona demokracji liberalnych, o czym przesądza niewielka dla zewnętrznego obserwatora przejrzystość reguł gry politycznej, w tym także faktyczne relacje między legislatywą a egzekutywą. Nie należy wreszcie zapominać o odkrytej przez G. 0’Don-nella możliwości formowania się demokracji delegatywnych, w których władza prezydentury dominuje nad władzą ustawodawczą. Z drugiej strony wiemy już, że ustanowienie reżimu parlamentarnego w takich krajach, jak Słowacja czy Bułgaria, nie zapewnia automatycznie postępu w konsolidowaniu demokratyzacji. Stąd też dyskusja nad doborem optymalnej formy rządu dla krajów demokratyzaujących się pozostaje nadal otwarta, a uniwersalne recepty, które formułują niektórzy zachodni politolodzy, niekoniecznie okazują się być remedium na kłopoty młodych demokracji.
Dla systemów autorytarnych relacja między parlamentem (jeśli jest on w ogóle powoływany) a rządem nie jest realnym problemem politycznym ze względu na to, że organy te są najczęściej fasadowymi instytucjami politycznym. W niektórych wypadkach konstytucje ustanawiają procedury charakterystyczne dla parlamentarnej formy rządów, przewidując np. pełną odpowiedzialność polityczną gabinetu przed parlamentem i rozbudowując instrumentarium kontroli parlamentarnej. Działo się tak zwłaszcza w państwach komunistycznych, które charakteryzowały się wstrzemięźliwością w ustanawianiu silnej władzy jednoosobowych organów państwowych (do lat 70. w Europie Wschodniej funkcję głowy państwa pełniły organy kolegialne; w Polsce była to Rada Państwa), likwidując na dłuższy czas instytucję prezydentury. Pozwalało to na eksponowanie roli zasady kolegialności w procesie decyzyjnym, nie bacząc na to, że faktyczne relacje między legislatywą i egzekutywą nie wynikały z konstytucji, ale z praktyki politycznej opartej na kierowniczej roli partii komunistycznej. Pozory demokratycznych rozwiązań odrzucono natomiast w systemie politycznym III Rzeszy (podobnie jak znacznie później w Libii czy w Iranie). W tym konkteście rację ma Jan Baszkiewicz, gdy twierdzi, że różnice między totałiryzmem zachodnim i bolszewickim sprowadzają się „do poziomu politycznej hipokryzji", bowiem podczas gdy faszyzm nie maskował swej wrogości wobec wartości, instytucji i procedur demokracji liberalnej, komunizm stale „powiększał przepaść między doktryną i praktyką, między polityczną fasadą i rzeczywistością". Może właśnie dlatego komunizm jest dla wielu zjawiskiem politycznie bardziej złowrogim.
W żadnym wypadku nie można stwierdzić, że parlamentaryzm, prezydencjalizm czy znane nam dzisiaj formy pośrednie między jednym i drugim są ostatnim słowem w dziedzinie projektowania optymalnej relacji między władzą ustawodawczą
345